sobota, 1 października 2016

Dwudziestypierwszy.


 Myśląc o przeszłości, cze­ka na przyszłość.
Z nadzieją na powrót Ciebie, nie chce już być z Tobą.
Nie chcąc od­czu­wać bólu, wspo­mina bo­les­ne wspomnienia.

Pa­radoks miłości po rozstaniu. 




Jechałam z Tatą w kierunku domu. Powoli poznawałam ulice. Całe miasto szykuje się do świąt Bożego Narodzenia.Ludzie sprzedają choinki,wieszają różnego rodzaju ozdoby a dzieci lepią bałwana. Tutaj niestety panuje prawdziwa zima,dawno takiej ilości śniegu nie widziałam. Serio!
Spojrzałam na Ojca,który ze skupieniem prowadził samochód. Lekko uśmiechnęłam się widząc Jego mimikę twarzy.
- Co tak patrzysz się?
- Stęskniłam się.- dodałam kładąc dłoń na brzuch.
- Wszystko w porządku?
- Yhmm. - podniosłam wzrok widząc jak podjeżdżamy pod dom. Moje serce zaczęło mocniej bić, wiedziałam,że mogę się dzisiaj jeszcze pokłócić z Bell, Max'em i tak naprawdę wszystkimi ukrywając moją "piłkę". Obleciał mnie strach,nie wiem jak to będzie. Stres zaczął nabierać takiego tempa,że moje ręce prawie kleiły się od potu.
- Będą zdziwieni.
- Wiem.
- Dasz sobie radę.- dodał posyłając buziaka.
Otworzyłam drzwi wysiadając z pojazdu. Pierwsze co zrobiłam spojrzałam na dom sąsiada. Samochodu nie było,nikogo tak naprawdę nie było. Czekając na Ojca,który wyciągał walizkę stwierdziłam,że napiszę SMS-a do Ally,że jestem na miejscu.
- Rose?!- podniosłam wzrok,a telefon,który trzymałam w ręku upad na ścieżkę.
- Ty jesteś w ciąży!- krzyknęła Bella podnosząc telefon.
- Cześć Bella.- od razu rzuciła mi się na szyję.
- Przepraszam cię za wszystko. Wiem nie odzywałam się.
- Spokojnie Bell. Mamy tyle czasu, pogadamy zaraz.
- Dziewczyny! Słuchajcie ja muszę lecieć. Mama jest u rodziców i muszę teściowi pomóc.
- Okej,leć.- dodała dziewczyna.
Ja natomiast przekroczyłam próg domu. Nic się również nie zmieniło, wszystko było po staremu.Usiadłam na ostatnim stopniu od schodów ściągając buty.
- Mike jest Ojcem?
- Bella...Naprawdę nie wiem jak to się stało.
Odłożyłam buty a następnie na wieszaku powiesiłam płaszcz.
- Przecież On nic nie wie!
- Niech tak zostanie.
Weszłam do kuchni siadając na krześle.
- Rose wiesz,że robisz źle?
- Bella nie mów mi jak mam żyć tak? Słuchaj Ja wiem Ty wiesz,że mnie okłamał.Nie chodzi tutaj o te walki już. Ale z tym!?- pokazałam na brzuch.- Pytałam się go czy założył prezerwatywę powiedział,że tak. Faktycznie założył i jestem w czwartym miesiącu ciąży.Nie chce uznawać go za Ojca.Zniszczył mi życie. Miałam iść na studia,dostałam się nawet.Mama umarła,nie ma jej. I co teraz nagle wracam tutaj. I co mam do Niego wrócić? Może jeszcze zamieszkać u Niego? Bella! Halo! W ogóle nie wiem co będzie z dzieckiem.
- Co jest?
- Nic jest zdrowe,ale..Nie jestem przekonana,żeby być Matką.Myślałam nad adopcją.
- Żartujesz?! Nie możesz tej małej kruszynce tego zrobić!?
- Dlatego mówię,że nie wiem tak? Słyszałam,że nie jesteś z Max'em?
- Już dawno... Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki.
- Stwierdziliśmy,że to będzie dla nas dobre. Mówił,że gadał z Tobą.
- A jest ktoś inny?- spojrzałam na Jej uśmiech.
- No może.
- Normalny?
- Kujon klasowy.
- Żart tak?
- Nie no, dobrze się uczy biorę od Niego korepetycje z matematyki. Wiesz matura niedługo.
- I co dalej? Studia?
- Nie wiem.. Nie chce mi się..- uśmiechnęła się.
- Cała Bell.
- W ogóle Tata od tygodnia robi coś w twoim pokoju i za każdym razem go zamyka na klucz i mówi,że mały remont,ale nie można wejść.
- Szaleniec. - dodałam kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- A wy macie ferie czy coś w tym stylu,że nie jesteś w szkole?- spytałam kiedy poszła otworzyć.
- No tak,ale tylko do jutra!- krzyknęła.- Hej.- słyszę jak mówi.
- Cześć pamiętałaś?
- Nie do końca,chodź.
- To jest Alex a to moja siostra przyrodnia Rose.
- Cześć.- spojrzałam na przystojnego chłopaka.- Rozumiem,że to twój korepetytor?
- Hahah.Tak. Rose słuchaj, zapomniałam,że mam lekcje. Zajmiesz się sobą?
- Jasne idźcie. Pójdę się przejść.- dodałam wychodząc z nimi z kuchni.
Siostra razem z chłopakiem udała się na górę,a ja w tym czasie znowu ubrałam buty oraz płaszcz. Zgarnęłam klucze,które były na komodzie i wyszłam z domu. Cała ulica była w wielkich górkach śniegu. Dookoła dzieciaki biegały, rzucały się śnieżkami,jeździły na sankach. Spokojnym krokiem przemierzam kilka ulic,gdy nagle zauważam dzieciaka,który wbiega na mnie uciekając za swoim kolegą. Ja upadam na ślizgi lód siadając na tyłku.
- Ja..Przepraszam bardzo..!- krzyczy wstając i biegnąc dalej.
Wkurzona próbuje wstać,jednak słabo mi to wychodzi,gdy nagle widzę jak koło mnie zatrzymuje się pojazd. Ze stresu rozpoznaję Max'a,który wysiada ubrany w zimową kurtkę oraz czapkę.
- Pomogę Pani.- podszedł do mnie chwytając za dłoń.- Te dzieciaki nigdy nie uważają,niech lepiej..Rose?
- Cześć Max.- chwyciłam się za brzuch sprawdzając czy wszystko jest okej.
- Ty...Ty jesteś w ciąży?
- Nie tylko połknęłam piłkę,no raczej?
- Wsiadaj do samochodu właśnie jadę spotkać się z Mike'm. Pewnie ucieszy się na twój widok.
- Nie dzięki. Nie mogę.
- Co? Chwila. Czy Ja o czymś nie wiem?
- Max nie mów mu tylko.- spojrzałam na Niego z miną przerażenia.
- Czekaj..Rose!-podszedł do mnie chwytając za rękę.
- Mike jest Ojcem prawda?
- Nie.- powiedziałam raptownie.-Byłam już w ciąży zanim tutaj przyjechałam.
- Okej..Rozumiem. Może podwiozę cię do domu co? Zimno jest. No chodź!
- Niech ci będzie.- uśmiechnęłam się otwierając drzwi do jego auta.
- Na długo przyjechałaś?
- W sumie to nie wiem na ile. Raczej na długo i to może na lata.
- Nie chce ci się już mieszkać w Barcelonie z Mamuśką?
- Mama nie żyje. Miała wypadek.
- Jezu,przepraszam. Zapomniałem,Bella wspominała,że jej to znaczy wasz Tata pojechał do Ciebie. To jak się trzymasz?
- Nie ukrywam,że jest dobrze,ale... Jest na pewno lepiej.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dzięki jeszcze raz za pomoc, pozdrów Mike.- cmoknęłam go w policzek wychodząc z auta. Dopiero teraz dotarło do mnie,że go okłamałam. I on to tak po prostu przyjął jakby nic się nie stało. Trudno,nie będę teraz robić z tego jakiś szopek. Po prostu tak może będzie lepiej. I tak to wyjdzie,że On jest Ojcem Mojego dziecka. Weszłam z powrotem do domu, wyciągnęłam laptopa i udałam się do salonu przykrywając się i oglądając łóżeczka dla mojej mojego maleństwa. 













--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Hej :) No i z powrotem w Seattle!

Jak się podoba?

CZYTAMY!


NEXT--> 7-9 PAŹDZIERNIKA!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz