poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział Czwarty.

Zajeżdżamy pod włoską restauracje. Przynajmniej tak mi się wydaje,gdyż nad drzwiami widnieje napis po włosku. Wysiadam z samochodu czekając aż to samo zrobi Mike. Dopiero kiedy wysiada zauważam jak nieziemsko wygląda. Ciemna koszula,marynarka.
- Naprawdę świetnie wyglądasz.- uśmiecham się kiedy podchodzi do mnie otwierając drzwi do budynku. Wchodząc do środka dostrzegam kilka stolików wolnych. Zajmuję miejsce przy stoliku dla dwojga siadając na bardzo wygodnym skórzanym fotelu. Biorę do ręki kartę Menu kątem oka obserwując jak kelner nalewa nam wina.
- Bella mi wszystko powiedziała.- podniosłam wzrok za karty widząc zdziwienie Mike.
- Dokładnie o czym?
- O nas.- posłałam uśmiech.
- Ona ma czasem nie wyparzony język.- westchnął zaciskając zęby.
- Cała Ona.-spojrzałam na kelnera.- Poproszę spaghetti. - Ja również.- dodał Chłopak.
- To jaki jest powód,że tutaj jesteśmy?- odłożyłam Menu patrząc na Bruneta.
- Jeden powód znasz. A drugi jest taki,abyśmy się bardziej poznali.
- Mhm.- lekko się uśmiechnęłam.
- To co chcesz o mnie wiedzieć?- dodałam.
- Jesteś zajęta?- kiwam przecząco głową.- O przeszłość nie pytam. Nie chcę cię męczyć. A sport jakiś uprawiasz?
- Biegam,ćwiczę. Jak każda dziewczyna w moim wieku. A ty?
- Boks.- spojrzałam na niego z przerażeniem.- Coś nie tak?
- Nie,nie.. Zdziwiłam się tylko. A Max też?
- Tak.- posłał uśmiech.
- Jego Ojciec ma Club, w którym ćwiczymy.
- Walki też?
- Też.
Świetnie- pomyślałam. Boks jest strasznym sportem. Nie ukrywajmy. Cały czas obserwowałam Go. Przecież nic o nim nie wiem.? O czym rozmawiać. O co mogę zapytać?
- A rodzina?
- Moi rodzice zginęli w wypadku,a Brat mnie zostawił rok temu.
- Przepraszam..
- Nie przepraszaj, skąd mogłaś wiedzieć. 
- To sam mieszkasz?
- Tak parę ulic od domu Belli. - odpowiedział kiedy młody kelner przyniósł nam jedzenie.
- Smacznego.- dodał odchodząc.
- A jak się poznaliście z Bellą?
- Była jakaś impreza. Podeszła do nas i Max zorientował się,że to jest Jego sąsiadka.Później u Eddy'ego też się widzieliśmy i jakoś tak lecą dwa lata. - Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.- rzekłam jedząc pyszne jak i gorące spaghetti.
- Nie jesteś czasem zła na Bellę i Marry,że odebrały ci Ojca?
- Na początku byłam i to bardzo. Ale teraz są dla mnie jak rodzina. Mam słaby kontakt z Mamą. Ciągle wyjeżdża,bo współpracuje z jakąś firmą w Chinach. Czasem warto zostawić całe swoje życie na dwa miesiące i przyjechać do Seattle. Naprawdę warto. Pewnie w Barcelonie siedziałabym na plaży ze znajomymi przy piwie i jak co dzień byśmy się świetnie bawili.
- To czemu tu przyjechałaś tak właściwie?
- Myślałam też o tym,aby tutaj studiować.
- Zostawiłabyś wszystko?.
- Przyjaciele,imprezy i słońce z Barcelony to nie wszystko. Mamę widuję dwa dni w tygodniu i jest to Sobota i Niedziela. W sobotę wychodzę na miasto a w Niedzielę się uczę i tak naprawdę nie mam kiedy z nią pogadać. Tylko ciągle dzwoni. Jest strasznie zapracowana,dobrze mnie wychowała,ale czasem mi jej brakuje.
Siedząc patrząc na chłopaka dużo myślałam o tym wszystkim. O mamie, studiach, znajomych. Jestem tutaj trzeci dzień i nikt nie zadzwonił, nie napisał. Jakbym wyjechała w miasto,gdzie nie ma cywilizacji,zasięgu i życia.
- Zbieramy się?
- Chyba tak.- lekko się uśmiechnęłam wstając.
Wychodzimy na zewnątrz. Mike otwiera dla mnie drzwi pasażera i chwilę później zajmuje miejsce kierowcy.
- Pojedziemy w jeszcze jedno miejsce.
- Okej.- odpowiedziałam wbijając wzrok na ciemną ulicę,którą mijaliśmy.




Zatrzymaliśmy się na jakimś parkingu. Mike usiadł na barierkach. Podeszłam do Niego przekładając nogi na trawę i siadając obok niego widząc cały piękny widok na miasto nocą. Było słychać dużo dźwięków, hałasu a tutaj był spokój. Na ulicy było zaledwie parę lamp i oprócz parku po drugiej stronie nic tu nie było.
- Fajne miejsce.
- Max mi je pokazał kiedy mieliśmy dziesięć lat. Zawsze się śmialiśmy,że to miejsce ,w którym możesz mówić wszystko i tak cię nikt nie usłyszy. Mieliśmy bazę tutaj zrobić,ale rodzicie się nie zgodzili. Naprawdę świetne miejsce. - westchnął wspominając.
- Rose chce wiedzieć czy Ty i Ja.. Jest jakaś szansa.?
- Na tą chwilę trudno mi o tym mówić skoro znamy się parę dni.
- Ja nie oczekuję nic od Ciebie teraz. Ale pytam na zapas.
- Tak.- posyłam uśmiech kładąc głowę na Jego lewym ramieniu.
Poczułam jak obejmuje mnie ręką przyciągając bardzo blisko siebie. Podniosłam wzrok w górę widząc jak bacznie mnie obserwuje. Nachyla się trochę w moim kierunku a Ja składam lekki pocałunek na Jego ustach. Spoglądam na Niego zastanawiając się czy to jest na pewno dobry pomysł,aby całować się na pierwszej randce i po trzech dniach znajomości. Gdy nagle Mike nie zastanawia się i całuje mnie namiętnie..
Odsunął głowę patrząc się prosto w moją stronę. Nic nie mówiliśmy tylko się patrzeliśmy. Kiedy nagle zadzwonił Jego telefon. Przejechał palcem po ekranie przykładając do ucha.
- Co jest?.. Serio teraz Max? Nie możemy za godzinę? Dobra.- zdenerwowany wkłada iPhone do kieszeni wstając i podając dłoń.
- Musimy jechać. Max mnie potrzebuje. - chwytam Mike dłoń przechodząc przez barierki idąc do samochodu. Jest zły, widać to. Wsiada przed kierownicą zniesmaczoną miną napina mięśnie twarzy odjeżdżając.
- Wszystko Okej?- kładę delikatnie dłoń na Jego kiedy zmienia bieg.
- Tak.- odpowiada spokojnie.
- Mike jeśli chcesz o czymś pogadać to możesz mówić.- pokręcił głową i zaczął się śmiać pod nosem.
- Uwierz mi o tym byś nie chciała rozmawiać.
Kolejny raz mnie zaskakuje. Widzę,że coś ukrywa,ale nie chce za cholerę tego powiedzieć. Wierzę w to,że kiedyś mi to powie. Gdyby to nic ważnego nie było to by się teraz nie denerwował.
- Jesteśmy na miejscu.- spojrzałam na znaną mi ulicę.
- Dziękuje za kolację.-ucałowałam jego policzek. - Ja również.- dodał,kiedy wysiadłam z auta.
- Cześć.- widzę przed sobą wysokiego chłopaka z torbą sportową na ramieniu.
- Cześć Max.- odpowiadam kiedy mnie przytula.- Pięknie wyglądasz.- szepcze otwierając drzwi a Ja mijam samochód czując ich wzrok na sobie wchodząc na ścieżkę,która prowadzi do domu. Lekko naciskam klamkę i zamykam drzwi wchodząc do środka domu.
- Co tak szybko?
Spoglądam na zdziwioną Marry,która siedzi na fotelu oglądając jakiś film.
- Mike musiał coś załatwić.- dodaję widząc jak z góry schodzi Bella.
- Wystawił cię serio?
- Bell! Wcale,że nie. Musiał gdzieś jechać z Max'em.
- Chodź na górę! Pogadamy w pokoju na spokojnie. - dodała kiedy wspinałam się za nią po schodach.
- Całowaliście się chociaż?- usiadła na łóżko zamykając laptopa.
- Może..- zaczęłam się uśmiechać.
- Z języczkiem?
- Bella!
- No muszę wiedzieć po prostu!- zaczyna się śmiać.- A mówił ci gdzie musieli jechać?
- Był bardzo zdenerwowany. A ty czegoś nie wiesz? Skoro się przyjaźnicie dwa lata?
- Rose,gdybym wiedziała jakie mają tajemnice to bym ci dawno powiedziała uwierz.
- Pozwalasz sobie,aby ci nie mówili prawdy? Coś ukrywali? Bella!
- Wiem,że coś kryją,ale nie mieszam się. Skąd mam wiedzieć,czy to nie jest jakieś gówno. Wolę,żyć bez świadomości i przyjaźnić się niż wiedzieć i nienawidzić ich.
Usiadłam na krześle zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Gdyby to naprawdę nic nie znaczyło dawno by mi to powiedział Mike. Choćby dziś na kolacji.
- Właśnie zapomniałam ci powiedzieć. Był u mnie Eddy i wspomniał czy nie pojechałybyśmy z nim i z chłopakami nad Jezioro,gdzie ma super willę.
- Bella po tym wszystkim dalej chcesz z nim gdzieś jechać?
- Rose błagam cię nie zaczynaj.
- Dobra to jedź!- krzyknęłam, jak jej tak bardzo zależy jechać z tym dupkiem.
- Ale bez Ciebie nie pojadę.
- Ale Ja z nim nie chcę jechać.
- Rose weź no! To tylko parę dni.
- Parę dni, czyli ile?
- Pięć może siedem.
- Na tydzień? Oszalałaś?! Marry wie?
- Jeszcze nie.
- Kiedy mielibyśmy wyjechać?
- Jutro rano.
- Jutro rano!? Świetnie.- wstałam otwierając drzwi.
- Rozumiem,że mam się pakować?- dodała kiedy wyszłam z pokoju.





--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :)
Jak się podoba?
Widzimy się za tydzień!

5-7 LUTY!



                                             


piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział Trzeci.

Podjechaliśmy pod dom. Mike zatrzymał pojazd jednocześnie go po prostu wyłączając. Otworzyłam drzwi spoglądając na chłopaka.
- Dziękuje.
- Nie ma za co.
- Właśnie,że jest za co.- odparłam składając lekki pocałunek na Jego policzku.
- Nie wyjeżdżaj.- chwycił moją dłoń kiedy chciałam wysiąść.
- Ale po co mam tu być?! Skoro Ona nie chce.
- Rose przecież wiesz jaka jest Bella.
- Właśnie,że nie!Ja osobiście znałam inną Bellę, która miała dwanaście lat i biegła z dwoma długimi warkoczami.- zamknęłam drzwi odchodząc. Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi. Przez szklaną, ozdobną szybę widzę cały czas mustanga i wpatrzoną się postać w dom. Mike mnie nie rozumie. Nie wie jak to jest. Kiedyś była moją najlepszą siostrą,chociaż nic ze sobą nie mamy wspólnego. Kiedyś była wszystkim mimo,że jesteśmy obydwie jedynaczkami. A dziś podsumowała ten cały czas jaki razem przeżyłyśmy. Pokazała,że się zmieniła. Gdzie jest moja Bell.
- Rose?- zdziwiła się Marry kiedy zabrałam butelkę wody z lodówki. - Co się stało? Gdzie Bella?
- Została na imprezie. Wolała się pieprzyć z Eddy'm niż wracać ze mną.
- Pokłóciłyście się?- podszedł zmartwiony Ojciec w nocnym stroju. Nie może być późno skoro nie śpią.
- Trochę. Kazała mi wracać do Barcelony.
- Przecież jesteś tutaj dopiero dwa dni.- dodała Kobieta.
- Nikt mnie tutaj najwyraźniej nie chce.- minęłam ich idąc na górę. W między czasie słyszę powstrzymującą Marry szepcząc do Ojca,aby dał mi spokój. Wbiegam do pokoju siadając na łóżku. Jest 22:43 młoda godzina chociaż,że na niebie pojawiły się od niedawna gwiazdy. Biorę łyk chłodnej wody i rzucam ją gdzieś na łóżko.Wbijając przez cały czas wzrok w komodę,która gdzieś stała przed mną myślałam o tym wszystkim,gdy nagle usłyszałam trzask w okno. Spojrzałam się na nie mimo,że nic tam nie było. Wbijam wzrok jeszcze bardziej i dostrzegam kolejnego kamienia,który się odbija o szkło.Raptownie wstaję i podchodzę otwierając okno. Wpatruję się w drzewo,które jest bardzo blisko okna.
- Myślałaś,że cię zostawię tak samą?- słyszę głos Mike,chociaż że go nie widzę dopóki nie wciska lampkę w telefonie siedząc na drzewie.
- Dobry sposób.- opieram ręce na parapecie.
- Zawsze siedziałem tutaj z Max'em czekając na Belle i czasem podglądając ją jak chodzi po pokoju w ręczniku.- uśmiechnął się.
- Zapamiętam to!
- No kurde! Mogłem nie mówić.- zaczął się śmiać.
- Nie wiem co o tym myśleć.- przełożyłam nogi przez parapet,na który usiadłam spuszczając wolno nogi..
- Tylko mi nie spadnij! Najgorszą rzeczą jaką byś zrobiła to jakbyś wyjechała.
- Mike ale ty mnie nie rozumiesz kompletnie..
- Rozumiem cię. Naprawdę.
- Niech ci będzie.
- Słuchaj miło się gada,ale obiecałem Max'owi,że wrócę za godzinę.
- Leć. - odpowiedziałam wracając do pokoju.
- Ej Rose!- szepnął stojąc pod oknem.- Rose!- powtórzył.
- Co!- szepczę wychylając głowę.
- Na poprawę humoru idziesz jutro ze mną na kolację. Musisz się zgodzić, mi się nie odmawia!- dodał znikając z mojego pola widzenia. Tylko pokiwałam głową zamykając okno. Ściągnęłam z siebie ubrania i w bieliźnie wchodzę pod kołdrę zasypiając....


- Rose, żyjesz?- słyszę ciche pukanie do drzwi. - Daj mi spokój Marry.- odpowiadam.
- Musisz zjeść coś. Jest już popołudnie a ty siedzisz w pokoju.
- Nie mam ochoty na nic. - wstałam z łóżka zakładając na siebie szorty z sportowym topem w kolorach fioletu. Spięłam włosy w koka i zamknęłam książkę,którą zabrałam z Barcelony. Podeszłam do drzwi słysząc dzwonek i rozmowę. Lekko uchyliłam drzwi widząc przez strzebelki Max'a i Mike.
- Rozmawiałyście?- pyta.
- Nie.- odpowiada smutna Bell z przygnębieniem.
- Chamsko się zachowałaś Bella.- rzekł poważnie Mike. Stwierdziłam,że nie trzeba się chować. To Ona musi mnie przeprosić a nie Ja nią. Trzasłam drzwiami a trzy pary oczu spojrzały w moją stronę. Na boso schodzę wszystkich mijając.
- Myślałem,że będzie lepiej.- westchnął Max.- Dobra teraz masz czas,aby to naprawić bo nieźle zjebałaś Bella!-krzyknął Max,a Ona tylko zamknęła drzwi. Usiadłam przy stole jedząc porcję obiadu jaką zostawiła dla mnie Marry.
- Rose możemy pogadać.- widzę jak siada przed mną kiedy przełykam makaron.
- A mamy o czym?- zdziwiłam się.- Skoro twierdzisz,że mam tak nudne życie i mam wracać do Barcelony. - wstałam z stołu mijając dziewczynę.
- Proszę cię..- chwyciła moje ramię kiedy wciągałam na nogi Vansy. Spojrzałam na nią kiedy otwierałam drzwi i nic nie mówiąc po prostu wyszłam. Z powodu lata i bardzo wysokiej temperatury zakładam na oczy okulary przeciwsłoneczne.
- Rose wybacz mi!- zatrzymałam się stojąc prosto w kierunku samochodu Max'a przy którym stał razem z Mike'm.
- Ale przecież Ja jestem inna.!? Ja w stosunku do Ciebie jestem nikim!-krzyczę.- Nie zdajesz sobie sprawy jakie miałam życie. Wcale. Możesz tylko porównać dzieciństwo bo zawsze byłyśmy razem. Ale nic nie powiesz jakie teraz mam. Wiesz dlaczego chciałam ci wbić do Twojej głowy,abyś przestała być z Eddy'm! Bo sama się w takie gówno wplątałam. - zdziwiła się stając przed mną. Czuję również jak podchodząc chłopacy z tyłu lub chociaż się zainteresowali naszą "rozmową" robiąc jedną wielką szopkę.
- Myślisz,że jak będziesz z kolesiem,który ma najlepszy samochód w mieście, rzuca wszędzie kasą i co weekend wydaje tyle kasy na imprezach co ty przez miesiąc? Myślisz,że jest fajnie.? A wiesz jak mówią na takie laski. Puszczalskie. Nic innego. Jedyne określenie. Jeśli z nim to zrobiłaś to ci współczuje. Bo wiem jak to jest. Nie słuchałam nikogo. Nawet przyjaciół. A wiesz co najlepsze przez Niego jestem jaka jestem. I ta cecha zostaje z Tobą na zawsze.- odwracam się nic nie mówiąc i czując jak łzy lecą przez okulary.
- Rose nie wiedziałam.- przecieram oczy i idę w nieznaną stronę. Idę ochłonąć przypominając sobie o Kevinie. Przez Niego zaczęłam imprezować,pić alkohol,włóczyć się po nocach i czasami Mama musiała mnie odbierać z policji,bo znowu coś zrobiłam. Po roku męki, spania z nim zrozumiałam jaką mają o mnie opinię. [ Niezła dupa największego ciacha Bad Boy'a, przestępcy w Liceum.]. Długo się z tym męczyłam. Naprawdę. I niech mi nie mówi,kto miał lepsze życie.
- Czekaj..- widzę jak przed mną z auta wysiada Mike z Bellą a na samym końcu z strony kierowcy wysiada Max oparty o drzwi.
- Wybacz mi,błagam cię Siostro.- wtula się w moje ciało Blondynka.- Wybaczam ci.- szepczę.- Tylko nie rób tego,bo będzie za późno. Naprawdę.- wycieram oczy unosząc okulary.
- Mike musimy jechać.- podszedł Max. - A Ty już nie płacz.- przytula mnie jak i dołącza się Blondynka z Chłopakiem. - Jedziemy.- klepnął go po ramieniu.
- Rose o osiemnastej! - krzyknął przez okno Mike a my zaczęłyśmy wracać się do domu.
- O co chodzi.- dziwi się Bella trzymając mocno moją prawą dłoń.
- Idę z nim na kolację.
- Uuu Randka!
- Kolacja Bella.
- Nie w Jego słowniku Kolacja,kryje się pod słowem Randka.
- A niech cię chuj strzeli Mike.- uśmiecham się kiedy skręcamy w ulicę,na której mieszkamy.



Stoję ubrana w czerwoną dopasowaną i przede wszystkim krótką sukienkę przed lustrem w pokoju Belli. Włosy trochę podkręciłam,z czego powstały lekkie fale. Dodałam jeszcze trochę mocniejszego makijażu i ubrałam czarne wysokie szpilki.
- Idealnie!-krzyczy dziewczyna leżąc na łóżku i bacznie mnie obserwując.- Spóźnia się już. - dodała patrząc na zegarek,który pokazywał dokładnie 18.00
- Wczoraj gadał ze mną. Pamiętasz? Wtedy kiedy chciał na początku sam na sam ze mną pogadać.
- Do rzeczy mów Bell.
- Pytał się,czy miałabym coś przeciw temu,że wy coś teges.
- I co powiedziałaś?- odpowiedziałam widząc jak podjeżdża jakiś czarny pojazd.- Przyjechał.- wstała podchodząc do drzwi.
- No,że daje wam znak błogosławieństwa na wspólnej drodze.
- Ale ty czasem jesteś głupia.
- A ty zajebista laska. Miłej zabawy. Opiera się o ścianę przy schodach kiedy otwieram frontowe drzwi.- Dzięki. - zamykam za sobą podnosząc wzrok w kierunku jednego z najnowszych modeli czarnego mercedesa z serii sportowej. Poprawiam jeszcze sukienkę. Cholernie za krótka. Zabiję ją. Odwracam głowę widząc twarz wklejoną w szybę i uśmiech Belli,która cały czas macha. Kiwam głową i otwieram drzwi.
- Chyba będę musiał pojechać do tej Barcelony.- przytuliłam chłopaka na przywitanie.
- Czemu?
- Tam to jest chyba niebo pod względem kobiet.
- Odezwał się ten co ma sześciopak na brzuchu.- zaczął się śmiać odjeżdżając spod domu....

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                                   Hej :)

                                                                            Jak się podoba? 
                                    Prawdopodobnie zobaczymy się dopiero na początku LUTEGO.
            DO ZOBACZENIA!! :)




sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział Drugi.

Skręciłyśmy z głównej drogi w jakieś leśne pobocze.
- Dobrze jedziemy?- zdziwiłam się widząc las.
- No jasne. - uśmiechnęła się dziewczyna zatrzymując się na parkingu wypełnionym samochodami. Wysiadłam z pojazdu rozglądając się dookoła. Nic szczególnego nie widziałam oprócz lasu, jakiegoś domku i paru ludzi.
- Chodź!-krzyknęła. Dobiegłam do Belli kiedy mijałyśmy domek. Podniosłam wzrok widząc wielką polanę z jeziorem i wielkim tłumem słysząc głośną muzykę. - Przedstawię ci Eddy'ego.- złapała moją dłoń ciągnąc przez tłum ludzi. Patrząc się w stronę,w którą idziemy dostrzegam trzech mężczyzn. Dwóch jest mi dobrze znanych poza brunetem.
- Hej Bella tutaj!- mój wzrok wędruje na Blondyna,który macha w naszym kierunku.
- Jednak dotarłyście.- cała trójka zmierzyła nas wzrokiem sącząc piwo.- dodał Mike.
- Jestem dziś kierowcą.- westchnęła przytulając się do Gospodarza.- Eddy to Rose. Moja przyrodnia siostra.
- Cześć.- posłałam uśmiech na co odwzajemnił.- Hej Rose..- Piwa?- dodaje wyciągając z skrzynki.
- Umm jasne.- pewnie chwytam butelkę. - Bella możemy pogadać.- spoglądam na Mike,który podchodzi do dziewczyny. 
- Max wspominałeś koleżance,że to impreza w bikini?- obydwoje na mnie spoglądają a Ja tylko wybucham śmiechem.
- Nie wiem o co chodzi,ale założyłam te bikini.- podałam butelkę Max'owi ściągając top z szortami ukazując umięśnione ciało w czerwonym stroju kąpielowym.
- Widzę,że należysz do nas.- dodał Brunet ściągając z siebie T-shirt.
- Co masz namyśli?- pytam kładąc ubrania do samochodu Max'a. 
- Siłownia naszym domem. - odwracam głowę widząc Jego umięśnioną klatę.
- No chyba tak..- posyłam uśmiech.
- Na długo przyjechałaś?- zadaje kolejne pytanie,chociaż dopiero teraz zauważam,że jestem z nim sama mimo,że przed chwilą był tu też Max.
- Myślę,że na całe wakacje. 
- I jak się bawicie!- podbiega Bell.- Ej siostra ale ty świetnie wyglądasz.- pokazała na brzuch.
- Daj spokój.
- No Ja w stosunku do Ciebie to decha.- ściągnęła sukienkę.
- Właśnie! Ty nie miałaś chrztu na tej imprezie?
- Czego!?- zdziwiłam się.
- Wrzucają Cię do wody. Ej! Mike! 
- Bella zabiję cię!- odwracam się w kierunku Mike i Max'a,którzy idą w naszym kierunku.
- No co jest?
- Rose nie miała chrztu.
Obydwoje spoglądają na siebie i lekko się uśmiechają.
- Żaden problem.- w oka mgnieniu chłopak bierze mnie na ręce i biegnie wprost do jeziora.
- Zabije cię Mike!
- Każda mi tak mówi!- krzyczy i nagle czuję jak wrzuca mnie do dość głębokiej wody. Szybkim tempem pod wodą wyłaniam się na powierzchnię widząc jak Mike staję przed tłumem rozkładając ręce i krzycząc: Ochrzczona! Podbiegam do Niego od tyłu szepcząc do ucha: A ty Utopiony. 
- Ale to tylko z Tobą.- popycham go a On ciągnie mnie za sobą. 
- Jesteś szalony!- ponownie wyłaniam się na powierzchnię widząc jego twarz przed sobą.
- A ty za to piękna.- chowa za ucho moje włosy.
- Mówi mi tak każdy.- szepczę do Jego ucha płynąc do brzegu a następnie wychodzę na piasek. Mijam dużą liczbę osób i docieram do całującego się Edda z Bellą.
Kiwam głową widząc te zachowanie. Nawet tak się bawi po trzeźwemu. 
- Zimna woda? - widzę jak ściąga z siebie koszulkę Max i szybko zakłada na moje mokre ciało.- Dzięki.- wyciągam na wierzch bluzki mokre włosy.
- Mike chciał cię poderwać a ty mu kosza dałaś? Zgadłem?
- Bingo!- odwracam głowę widząc jak jego naga klatka wyłania się z wody i poprawia wilgotne włosy. Wygląda jak jakiś model z reklamy przynajmniej Giorgio Armani. Jego wzrok spogląda w moim kierunku a mi zaczyna się robić głupio i wracam do rozmowy z Max'em.
- Napijemy się co?- chwyciłam jego dłoń idąc do baku,gdzie ludzie lali wódkę. 
- Trzymaj.- podał mi czerwony kubek wypełniony do pełna smakową wódką.
- Słuchaj Bella zawsze się tak bawi?- spojrzałam na tańczącą Blondynkę z Gospodarzem.
- Zmieniliśmy ją.. Przyznaję się do tego. - westchnął biorąc łyka.
- To znaczy?
- Bella kiedyś była normalna. Raz na miesiąc jakaś impreza. Dopóki Ja jej bliżej nie poznałem na jednej imprezie. Jest bardzo fajną dziewczyną, no w końcu się przyjaźnimy. Ale kiedyś myślałem,że będzie inaczej.
- Podoba ci się co?
- Teraz już nie..- uśmiechnął się biorąc kolejnego łyka.- Wybrała Eddy'ego jak widzisz..
- Ale przecież dawno temu zaczęliście się przyjaźnić. 
- No tak..- dodał idąc w ich kierunku.- Ale Edd zawsze się jej podobał mimo,że dla Niego tylko liczy się sex.
Spojrzałam na chłopaka ze zdziwieniem. Nie wygląda na takiego,ale jeśli Ona z nim gdzieś pójdzie to źle się to skończy. 
- A chciałbyś być z nią?
- Nie wiem..Może.
- To Ja to naprawię.- stanęłam parę metrów widząc jak cała trójka się na nas patrzy.
- Pocałuj mnie. 
- Co?
- No dalej. Całuj.- Nagle zbliża się na tyle ile może obejmując mnie w pasie i dając mocny namiętny pocałunek. Kątem oka widzę jak wkurzona Blondyna puszcza dłoń Eddy'ego i idzie gdzieś. : Hej Bella! Czekaj!
- Zadziałało,a teraz biegnij za Nią.- poklepałam go po ramieniu. 
Z miną zwycięstwa dopijam alkohol podchodząc do Mike.
- Tak się nie bawię!
Siadam na przyczepie od jeepa spoglądając na Bruneta.
- O co ci chodzi?
- Pocałował cię a Ja nie mogę?! Dzięki!
- Hej chwila.. To było tylko po to,aby Bella zrozumiała jaki jest Edd a Max miał grać tego księcia z bajki. Tak właściwie to gdzie oni są?
- Tam poszli.- pokazał palcem w miejsce głęboko w lesie. 
Zeskoczyłam zmierzając w tym kierunku słysząc  jak dogania mnie chłopak.
- A ty co?
- Nie pozwolę dziewczynie iść samej w las? - zdziwił się. 
Zmierzając dobry kawałek zauważam Belle siedzącą na kamieniu a przed nią tłumaczącego Max'a. Oczywiście nigdzie nie ma przy niej Edda. Hmm. 
- Zostawicie nas samych?- Blondynka spogląda na mnie wzrokiem zabójcy a chłopacy zaczynają się wycofywać.
- Mogę usiąść?-pytam pokazując na skrawek wolnego miejsca.
- Dlaczego właściwie się pocałowaliście.
- Tłumaczył ci Max?
- Próbował. 
- Wiesz o tym,że mu na Tobie zależy?
- Ale Ja go nie kocham. Kocham Edda.
- To gdzie masz Eddy'ego? Nikt nie pobiegł za Tobą oprócz Max'a. Gdyby czuł to samo był by tutaj.
- Pff.
- Ja kazałam mu,żeby mnie pocałował.
- Co?
- Chciał sprawdzić czy zależy ci na nim.No i się sprawdziło.
- Wcale,że nie? Max to tylko kumpel. Nic nie czuję do Niego!
- To czemu tak zareagowałaś?
- Po prostu.. Zawsze to Ja byłam ta,która dostawała pocałunki, przytulana. Zależało mu,a kiedy On ciebie pocałował zdenerwowałam się i tyle.. 
- Może to znak,żebyście powinni być razem. 
- Rose przestań..Wiesz,że i tak nie będę z nim. Kocham Eddy'ego ile mam ci mówić!
- A wiesz,że dla Eddy'ego liczy się tylko zdobywanie każdej laski w mieście i nic poza tym!
- Wiem.
- I co chcesz być kolejna?
- Powiedział,że mnie kocha.
- Pewnie tak każdej mówi. 
- Daj spokój co!? Co się go tak przyczepiłaś!? Może na serio mnie kocha?!
- Bella On chce cię tylko wykorzystać!- wstałam tłumacząc blondynce.
- Przestań gadać głupoty i wróć lepiej już do tej Barcelony i twojego nudnego życia! 
- Żebyś później nie płakała. Zastanów się lepiej.- wkurzona odwracam się idąc w kierunku imprezy. Z opuszczonym wzrokiem słyszę głos chłopaków,którzy stoją na początku lasu. 
- Co z nią?
- Okej.. Pomijając szczegół,że się pokłóciłyśmy jest zajebiście.- mijam ich wychodząc na polanę.
- Hej czekaj..- złapał moją dłoń Mike spoglądając głęboko w moje oczy z zaniepokojeniem.- O co poszło?
- Kazała mi wracać do Barcelony i nudnego życia.
- Nie przejmuj się przecież Ona jest pijana.
- Mike! Jak pijana skoro jest kierowcą!- krzyczę widząc jak podchodzi do nas Max.
- Wracam na chatę nie mam zamiaru na nią patrzeć. 
- Odwieźć cię?- wyrywa się Mike.
- Piłeś idioto.- dodaje Max.
- Na pewno mniej niż Ty.- bierze kluczyki od samochodu Max'a. 
- Za godzinę wrócę!- krzyczy idąc w moim towarzystwie do czarnego mustanga. 


Słowa jak os­trze pot­ra­fią zra­nić, za­pamięta­ne na zaw­sze po­zos­ta­wiają ra­ne wiel­kiego bólu...
Cza­sami war­to prze­mil­czeć siostro...




------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej ;) 
Jak się podoba? 

WIDZIMY SIĘ POD KONIEC STYCZNIA :)

Miłego czytania!