sobota, 27 lutego 2016

Rozdział siódmy.

- Przecież to nie Twoja wina. Byłaś po prostu pijana a On to wykorzystał. - spojrzałam na Bellę,która siedziała po turecku na fotelu.
- Powinnaś z nim iść pogadać.
- Teraz?
- Tak teraz!- krzyknęła a Ja wstałam podchodząc do drzwi.
- Pamiętaj kibicuje wam i nie zepsuj tego Okej?
- Okej.- westchnęłam i wyszłam na korytarz zamykając drzwi. Schodząc po schodach wbijam wzrok w stół w Jadalni,przy którym siedzi Max z Eddy'm. Ich wzrok od razu wędruje na moją postać a Bratnia dusza Mike wstaje zatrzymując się przed mną.
- Wytłumaczysz mi co się stało między Tobą a Nim?
- Lepiej mi powiedz,gdzie On jest?
- Na mostku.- westchnął,a Ja go tylko wyminęłam wychodząc na dwór przez otwarte drzwi od tarasu. Wyciągam okulary z kieszeni od dżinsowych szortów,a włosy spinam w kitka schodząc po marmurowych schodach. Widzę siedzącego Mike na samym końcu drewnianego mostku rzucając cały czas coś do wody. Przypuszczam,że to kamyki. Zatrzymuje się przed wejściem na drewnianą konstrukcję biorąc głęboki wdech. Moje serce waliło jak oszalałe. Nie wiem do końca co mam zrobić. Idąc wolnym tempem zbliżam się końca mostka. Myślę co mogę mu powiedzieć,a co mogę odpuścić. Ale kiedy jestem bardzo blisko tuż za Jego plecami stwierdzam,że to są wakacje, On mi się podoba. Czy nie mogę się zabawić? Zatrzymuje się szepcząc:
- Możemy pogadać?
Nawet nie drgnął, udawał jakby mnie nie słyszał.
- Mike błagam cię.- odzywam się.
W końcu wstaje odwracając się do mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko wiem,zrozumiałem a Już na pewno nie musisz mi się tłumaczyć.
Jest zdenerwowany, wyczuwam tą atmosferę. A Jego słowa po część mnie ranią.
- A jak Ja chcę spróbować?
- Co chcesz spróbować?
- Ty, Ja..No wiesz.- wkładam ręce w tylne kieszenie.
- Żartujesz sobie tak?
- Nie Mike,mówię teraz poważnie. - Podchodzi do mnie kładąc dłonie na policzkach oddając mocny,namiętny pocałunek. Ja tylko dodaję uśmiech rzucając się na Niego.
- Teraz musiałbyś przeprosić Max'a.-chwyciłam Jego dłoń idąc w kierunku domu.
- Masz rację.




Siedzieliśmy na tarasie. Każdy pogodzony z piwem ręku uśmiechał się do każdego robiąc świetną atmosferę. No poza Bellą,która chwilę temu pokłóciła się z Eddy'm. Normalność.
- Ten wyjazd jest bezsensu.- stwierdzam patrząc jak Eddy przerzuca mięso na grill'u a obok Niego wrzeszczy Blondynka kłócąc się o jakąś dziewczynę.
- Też tak uważam.- spogląda na mnie Max.
- Może warto wracać do Seattle?
- Jesteś skończonym dupkiem! Wracam do Domu!- idąc w naszym kierunku zaczęła krzyczeć Bella.
- O co się pokłóciliście.- podchodzę do dziewczyny chwytając ją za ramiona.
- Przespał się z inną.
- Skąd wiesz!
- Sam się przyznał.
- Przesadził tym razem.- omijam dziewczynę idąc prosto w Jego kierunku.
- Rose! Czekaj!- słyszę jak biegnie Bella,ale nie zwracam na to uwagi.
Okej. Nie lubię typka. Ale nie pozwolę traktować tak mojej siostry? Jasne? Kim On jest. Nikim. To,że śpi na kasie to nie oznacza,że może robić wszystko.
- Kim ty do cholery jesteś,żebyś mógł ranić wszystkich dookoła!- warknęłam popychając go.
- O co ci chodzi Rose!?
- O to,że jak ci zależy na Belli to powinieneś nie robić takich świństw!Zachowałeś się jak cholerny dupek! Nadajesz się do gazety Playboy'a.
- Przeginasz.- podchodzi do mnie,robiąc z siebie takiego silnego i groźnego.
- Uspokójcie się.- wchodzi między nami Bella.
- Może lepiej uspokój tą sukę. - Nie wytrzymuje odsuwam wymachem ręki Blondynkę i z całej siły uderzam w Jego twarz,a bardziej celując w nos,za który chwilę później chwyta się chłopak.
- Jak ty nazwałeś moją dziewczynę?-widzę tylko opętanego Mike,który ze złości popycha go na ziemię obkładając pięściami.
- Tylko potrafisz się bić na ringu i co teraz każdego tak będziesz masakrować?-krzyczy Eddy chroniąc twarz rękami.
- Mike przestań,daj mu spokój. Błagam cię.- kładę dłoń na Jego plecach.
- Mike!- z całej siły odpycham go i pomagam wstać.
Eddy próbuje się zebrać z trawy wycierając wargę oraz nos z krwi.
- Nienawidzę cię!- spogląda w Jego kierunku,a Ja z mocnym uściskiem ciągnę go na taras.
Siadam na Jego kolanach bacznie przyglądając się twarzy Mike. Cały pulsował,głęboko oddychał. Chodził jak tykająca bombka,która w każdej chwili wybuchnie.
- Spokojnie.- całuje delikatnie Jego usta.
- Dziękuje,że stanąłeś po mojej stronie.- szepczę kładąc głowę na Jego ramieniu.
- Niezły cios mu dałaś.- prycha.
- Chyba się zwijamy dziś na chatę.- widzę jak wchodzi z wnętrza domu Max.
- Chyba tak, a gdzie Bell?
- Pakuje się już.
- Też idę.- dodaję wstając.


Mija nawet niecała godzina a pod willę podjeżdża taksówka. Sporo zapłacimy za transport,ale nie wytrzymam z nim dłużej. On nikogo nie potrafi docenić a już na pewno nie Belli.Chłopacy spakowali walizki już do samochodu czekając cały czas na nas. Dopiero teraz pokażemy mu co my potrafimy.
- Wynoście się stąd.- pijąc drinka czeka z otwartymi drzwiami.
Bella wyrywa mu alkohol rozlewając mu po głowie ja natomiast oddaje mu kolejny strzał z ręki.
- Miłej zabawy szmaciarzu!- krzyczę mu prosto w twarz wybiegając z domu razem z Bellą. Pełne radości,wdzięku otwieramy drzwi do taxówki.
- Jeszcze z wami nie skończyłem!- krzyczy.










_____________________________________________________________________________

Hej ;)

WIDZIMY SIĘ --->  4-6 MARCA





piątek, 19 lutego 2016

Rozdział Szósty.


Cały dzień zleciał dosyć szybko. Nic szczególnego na tej cudownej posesji nie robiliśmy. Odkąd tu przyjechaliśmy ciągle pijemy. Cały czas. Pijana jestem już dobre parę godzin,ale nad wszystkim jeszcze panuje i cały czas kontaktuje. W końcu nadszedł wieczór. Pierwszy wieczór tutaj i pierwsza impreza. Eddy ściągnął swoich znajomych,aż z Seattle. Jesteśmy na "wakacjach" no bardziej na wyjeździe i on tu obcych ludzi sprowadza. Czyżby mu nie wystarczamy? Zabrałam kolejne piwo,z jednej ze skrzynek,które stały na stole w kuchni. Dookoła mnóstwo ludzi. Kątem oka widzę świetnie bawiącą się Belle,która tańczy na jakimś fotelu a w bardzo bliskiej odległości stoi Max z Eddy rozmawiając z jakimś chłopakiem. Jednak w całym tłumie nie dostrzegam Mike. Nie przejmuje się tym zbytnio. Otwieram piwo i wychodzę na taras,gdzie jest też parę osób. Mijam je udając się do schodów wykonanych z jakiegoś drogiego marmuru lub innego tworzywa. Nie znam się do końca. Prowadzą w dół. A tak naprawdę to do drewnianego mostku,który znajduje się na jeziorku.
Mijam parę drzew i nagle czuję,że jestem na podeście.  
Idąc robię trochę hałas, z powodu starego drewna. Unosząc głowę widzę niebo pełne gwiazd i ćwiartkę księżyca,ale oprócz tego wszystkiego zauważam na samym końcu mostku lampkę. Tak to jest światło,tak mi się przynajmniej wydaje lub jestem już tak bardzo pijana i powinnam wracać. Jeszcze się utopię.
- Mówiłem,że chce być sam!- zatrzymuje się,a z przerażenia wylewam na nogę piwo. Rozpoznaje ten głos,tą barwę. Zbliżam się jeszcze bardziej i dostrzegam osobę, a dokładnie poprzez światło odbijające się na plecach,że to jest dobrze zbudowany chłopak. 
- Nie chce się powtarzać. Dajcie mi do cholery spokój!- wkurzony krzyczy nachylając się po światło a następnie unosi je w górę.- Kto tam jest?- rozpoznaje Mike.
Robię parę kroków do przodu,aż do momentu kiedy skrawek światła chwyta moją postać a Chłopak może rozpoznać,któż tam był.
- Nie chciałam ci przeszkadzać,ale ta impreza do góry(pokazuje palcem na budynek,który znajduje się na skałach i słychać jeszcze muzykę) jest strasznie nudna..
- Jesteś pijana. Siadaj.- usiadł klepiąc miejscem obok siebie. 
Robię tak jak każe. Czuje coś miękkiego pod tyłkiem. Chyba jakiś koc zabrał z domu. Biorę łyka piwa i chwile później opieram głowę na jego prawym ramieniu a On mocno obejmuje mnie w pasie. 
- Widzę,że brak humoru ci dopisuje.
- Mam powód.- odpowiada prawie warcząc.
- Mogłam nie pytać.- szepczę,ale za pewne to słyszy.
- Czemu mi nie powiedziałaś,że planujesz za dwa tygodnie wrócić do Barcelony.
- A czyli o Mnie chodzi!- spoglądam na Niego kładąc między nami lampkę.To dlatego był cały czas taki "tajemniczy".
- Czemu mi nie powiedziałaś.- pokiwał głową.
- Mike jestem na wakacjach,a tam mam rodzinę, znajomych,uczelnię. Muszę wracać.
- Wczoraj jeszcze mówiłaś coś innego.
Odwracam głowę w kierunku wody,która w blasku księżyca wygląda mrocznie i cudownie. Jest tu naprawdę świetnie!
- Nad czym ci tak bardzo zależy. Zrobi ci to jakąś różnice czy będę tutaj czy w Hiszpanii?
Dopiero kiedy wypowiedziałam to, zrozumiałam,że wczoraj mi powiedział jak mu na mnie zależy. Cholera!
- Wiesz co nie było tematu. Jesteś naprawdę pijana. Może cię odprowadzę do pokoju. Jutro wrócimy do tej rozmowy. - wstał podając mi dłoń. Ruszyłam pierwsza kończąc alkohol a Mike zabrał lampkę oraz koc.
- Tylko mi tu czasem nie wpadnij do tej wody. Jest pewnie cholernie lodowata!- dodaje z śmiechem bacznie mnie obserwując. 
Mija niecałe dziesięć minut a już znajduje się w swoim pokoju. Będąc na środku pokoju ściągam szorty zostając w koronkowych majtkach oraz top ukazując w tym samym kolorze stanik. Następnie rzucam się na łóżko przykrywając się do pasa.
Widzę jak z balkonu wchodzi do pokoju Mike,który od razu spogląda na spodenki i top,który leży na podłodze. 
- Powiedz mi,że masz coś na sobie pod tą kołdrą?- pyta stojąc tuż obok mnie.
- Oczywiście. Mike połóż się obok mnie.
Spojrzał na mnie i przez chwilę się zastanawiał. Bacznie mnie obserwował i w końcu zmięknął i zrobił to co chciałam. Ściągnął z siebie czarny T-shirt ukazując piękne ciało, prawdziwego Boga. 
Opierając głowę o ramę łóżka objął mnie a ja ułożyłam głowę na jego torsie. 
- Wiem,że jestem pijana. Uświadamiam to sobie.
- No to też dobrze.
- Ale wiem dobrze,że Ty coś czujesz do mnie.- uniosłam głowę kładąc dłoń na jego brzuchu będąc na równi z jego twarzą. W ten sposób ukazałam swój biust w czerwonym koronkowym staniku oraz skrawek umięśnionego brzucha.Od razu Jego wzrok ląduje niżej. Mimo,że Ja przez cały czas patrzę na Niego. Halo oczy mam wyżej?
- Skończmy ten temat co?
- A może nie chce?- podnoszę się jeszcze wyżej i jeszcze bliżej jego ust. Nie zastanawiam się po prostu go całuje. A On momentalnie odwraca mnie nie przerywając pocałunku. Tym razem to Mike był na górze. Zaczęło być namiętnie. Oplotłam ręce na jego barkach a nogi w pasie. On za to zaczął składać pocałunki wszędzie: dekolt, usta, szyja,szczęka. Zaczęliśmy się zachowywać jak opętani ludzie. 
- Kocham cię.- szepcze do mojego ucha. Spoglądam na niego. "zatrzymując to wszystko" Wbijam wzrok w jego zamyśloną twarz czekając co na to powiem. Co powiem na słowo " Kocham cię" Przetrawiłam to i składam lekki pocałunek na Jego ustach trzymając dłonie na jego policzkach. 
- Ja ciebie też.


Rano

Otworzyłam oczy widząc drzwi z ciemnego drzewa. Oprócz tego rozpoznaje,że jest już ranek widząc jasność w całym pokoju. Biorę głęboki wdech i zastanawiam się co wczoraj tak na serio robiłam. Muszę sobie wszystko po kolei poukładać. Przyjechaliśmy tutaj. Coś koło 11 rano. Później był obiad i tam już się pojawił alkohol. No tak.. Później? Emm? Aaa. Później się opalałam na tarasie pijąc kolejnego drinka. Jeszcze pamiętam jak Eddy przychodzi do nas mówiąc,że dziś wieczorem jest wielka impreza. Pamiętam jeszcze popołudniu lody,jezioro i wszędzie alkohol. No i podsumowując. Najebałam się bo nic więcej nie pamiętam. Kompletnie. Unoszę głowę widząc rzucone ubrania na podłogę. Yeep! Tak właśnie robię po pijanemu. Widzę jeszcze przy łóżku butelkę amerykańskiego piwa. Oczywiście pustą. No jakby inaczej. No dobra. Koniec żartów. Chyba nic tak na serio się nie stało. Mimo,że się upiłam. Mały,ale to malutki szczegół. 
- Nie śpisz już? - Moje oczy mają największy rozmiar jakiś się da zrobić słysząc zaspany męski głos,który należy do Mike. Wstaję obok łóżka patrząc na Jego nagą klatę. Faktycznie taki poranek mógłby być codziennie. 
- Powiedz mi,że my nie zrobiliśmy tego.
- Oczywiście,że nie.
- Jak ty się tu znalazłeś?
- Emm..- pokazuje palcem w kieurnku mojego ciała. Spoglądam w dół widząc siebie w koronkowym komplecie. Super nie mogłeś powiedzieć wcześniej.
Siadam na rogu łóżka owijając się ręcznikiem,który leżał na krześle tuż obok. 
- Więc?
- Przyszłaś do mnie na pomost wieczorem? Pamiętasz? - kiwam głową,że nie.- Później stwierdziłem,że na serio jesteś nieźle pijana i zabrałem cię do pokoju. Oczywiście nasz Gospodarz zrobił taką wielką imprezę,że nawet gdybym ci dał całe opakowanie leków nasennych to i tak byś nie spała. I wtedy nas trochę poniosło.- uśmiechnął się łobuzersko.
- Mike nie żartuj sobie,tylko lepiej mów.
- Trochę się całowaliśmy i poszliśmy spać.
- Nieźle..- strzelam sobie face palma. Nigdy więcej nie wypije alkoholu.
- Spokojnie Bella była w gorszym stanie.
- Coś jeszcze?- spoglądam na niego. Już chyba nic mnie nie zaskoczy.
- No jeszcze wyznałaś mi miłość.
- Co zrobiłam?- wbijam wzrok w Niego. Przecież On dobrze wie,że od razu nie możemy być razem. Nie należę to dziewczyn,które są łatwie.. ( Nie wcale mi tu nie chodzi o Belle.. Ups.. Przepraszam Sister..) Nie pozwolę na to,abyśmy byli razem tu teraz już... Jeszcze po pijanemu. Mam nadzieje,że mnie zrozumie. Faktycznie czuje coś do Niego,ale jeszcze nie teraz. Musimy się bardziej poznać,przebywać razem. On mnie od samego początku pokochał,ale na związek musi poczekać.
- Mike,ale wiesz,że to było niekontrolowanie emocji..- patrzę na Jego trochę przygnębioną minę,ale chwilę później przyznaje mi rację dodając,że byłam kompletnie pijana i mnie rozumie. 
- Mike...- widzę jak zakłada na siebie T-shirt. Widzę,że się wkurzył. Liczył na to coś z mojej strony.
- Mike do cholery! - spoglądam na zamykanie się drzwi. Wyszedł. Z złym humorem opuścił moją sypialnie. Rzucam poduszką w drzwi wstając z łóżka wciągając na siebie luźny T-shirt,który przykrywał mi tyłek a następnie wyszłam na balkon. Na dworze było już tak ciepło,że prawie się rozpuszczałam jak lód. 
- Ej stary co ci!- widzę dwie postacie. Jedna,która wyglądała tak samo jak ten chłopak,który mnie kompletnie olał i wyszedł z pokoju a drugą osobą był Max.
- Daj mi spokój! Chce być sam.
- Co ty odpierdalasz. Wczoraj sam,dzisiaj od rana też. O co chodzi.- zatrzymuje się tuż przed nim bacznie się mu przyglądając,gdy nagle Mike unosi wzrok na mój balkon i się odwraca idąc w stronę mostku. Momentalnie Max odwraca głowę wbijając wzrok w moją postać,a Ja zsuwam się po szklanej barierce czując jak łzy lecą po moich policzkach.
- Hej Rose co jest..- widzę jak do pokoju wchodzi skacowana przyrodnia Siostra.
- To moja wina.- szepczę obejmując Blondynkę.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej i czołem!!
Jak tam u was? 
A jak rozdział?
Mi się osobiście podoba :)
Zapraszam do czytania!

WIDZIMY SIĘ ---> 26-28 LUTY

środa, 10 lutego 2016

Rozdział : 5

Siedziałam na blacie w kuchni od dłuższego czasu. Trzymając kubek z sokiem zauważam jak z góry schodzi Merry z Tatą ubrani w eleganckie ubrania w kierunku drzwi.
- Uważajcie na siebie. Błagam was.- wychyla się głowa Ojca na co kiwam głową.
Zgodziłam się. Tak właśnie to zrobiłam. Jadę na wyjazd z tym chujem i chłopakami. Spoglądam na telefon,na którym widnieje połączenie od mojego kolegi z Barcelony.Szybkim ruchem naciskam na zieloną słuchawkę i wychodzę na korytarz.
- Cześć!
- Cześć Lucas,jak tam?
- No wszyscy czekają aż wrócisz.
- Jeszcze na pewno nie wrócę.
Widzę jak drzwi się otwierają a do domu wchodzi Max. Uśmiechnięty mija mnie i siada na krześle bacznie mnie obserwując.
- Co ty tam właściwie robisz? Co? Nie stęskniłaś się za mną?
- Hmmm. Za tobą bardzo!- zaczęłam się śmiać.- Słuchaj jestem tutaj na razie na miesiąc. Za trzy tygodnie jestem.
- No i o to mi chodziło! Do zobaczenia!- wkładam telefon do spodenek wchodząc z powrotem do kuchni.
- Cześć.
- Hej. Spakowana?
- Ta..
- Widzę,że się mało cieszysz na wspólny wyjazd.
- Nie podoba mi się mały szczegół.
- Niech zgadnę. Eddy?
- Bingo.
- Jestem gotowa!!- odwracam głowę widząc Bell schodzącą z schodów z dwoma walizkami.
- Widać.- podchodzi do niej Max zabierając torby.
- Dalej jesteś zła?
- Trochę.
- Weś! Będziemy się świetnie bawić.
- Hej! Dziewczyny! Chodźcie!- słyszę wołanie z dworu.
- Na nas czas.
Posyłam dziewczynie lekki uśmiech i wychodzę na dwór zakładając okulary przeciwsłoneczne.
- Zostaje na trzy tygodnie.
- Co?
- Słyszałem Mike.
Idę w kierunku najnowszego ranger rover'a, przy którym stoi Mike z Max'em a ten dupek pakuje wszystkie torby do bagażnika.
- Hej Rose.
- Cześć Ed.- odpowiadam.
- Brak humoru.- dodaje Bella składając na jego ustach pocałunek. Nie kurde wcale ze sobą nie są. Wcale.. Przytuliłam na przywitanie Mike,który był trochę zmieszany i z pewnością domyślał się,że słyszałam ich całą rozmowę.
- No to jedziemy!- dodał Edd. A ja wpakowałam się na same tyły pojazdu a za mną Mike z Max'em. Wielmożny Pan z wielmożną Panią siedzieli na przodzie. Okulary nałożyłam na głowę,którą oparłam o okno widząc oddalające się budynki mieszkalne.



Minęło już sporo czasu. Może dwie,trzy godziny. Podnoszę głowę z ramienia Mike. Spałam. Spoglądam na przód Bella także śpi. Eddy skupia się na drodze a Mike z Max'em o czymś gadają.
- Edd kiedy będzie ten cholerny postój?
- Już Mike już kurwa.- odpowiada zjeżdżając na parking stacji paliw. Podjeżdża na stanowisko wysiada z auta tak samo my robimy zostawiając śpiącą Blondynkę.
- Jeśli myślisz,że zatrzymałem się po to abyś się mógł wylać to jesteś w błędzie stary!- podszedł do niego Mike szturchając go ramieniem.
Dogoniłam Chłopaka,który podążał w stronę stacji paliw. Weszliśmy do dużego budynku. Cały był wypełniony jedzeniem, akcesorią do samochodu a za blatem stał młody szczupły brunet.
- Toalety? - pyta Mike a on tylko wskazuje kierunek.
Zatrzymuje się przed drzwiami,które otwieram i wchodzę następnie do damskiej toalety.
Widok jaki zastałam był bardzo straszny. Umywalka nie myta od tygodnia,na ścianach jakieś napisy a w kiblu ulatniały się straszne zapachy. Byłam bardzo zniechęcona się tutaj załatwić,ale wiedziałam,że już nie będzie kolejnego przystanku. Więc się w końcu zdecydowałam,że skorzystam jednak z tej toalety. Kiedy planowałam już umyć ręce popchnęłam drzwi widząc umywalkę i lustro. Wypuściłam wodę z kranu widzą jak się drzwi otwierają, a do środka wszedł we własnej postaci Eddy.
- Męski jest obok.- rzekłam wycierając ręce szarym papierem.
- Musimy chyba pogadać.
- Emm a mamy o czym?- mijam go podchodząc do drzwi.
- Czekaj.- chwyta mnie w mocnym uścisku za rękę.
- Co ty chcesz?- dosłownie warczę.
- Wiedziałem,że jednak nie przypadniemy sobie do gustów.
- Co ty ode mnie chcesz Edd.
- Myślisz,że nie wiem co o mnie sądzisz?
- Coś jeszcze.- patrzę w jego oczy.
- Jeśli na serio myślisz,że Bella sobie mnie odpuści to jesteś w błędzie.
- Pff. Jesteś zbyt pewny siebie.- popchnęłam drzwi widząc Mike,który miał wkurwiony wzrok bacznie obserwując Eddy'ego.
- Wróć się.- popycha go i wchodzą z powrotem.Słyszę tylko jak Mike podnosi głos mówiąc mu,żeby się ode mnie odczepił.
- Jest zajęta?- widzę dłoń zaspanej Belli.- Czy tam jest Edd z Mike'm?!- popycha drzwi.
- Jeszcze raz coś jej powiesz a masz przejebane.- popycha go na ścianę a Eddy go uspokaja widząc jak do środka wchodzi Bella.
- Co tu się dzieje!?
- Już nic.- wychodzi Mike zostawiając ich w środku.
Widząc wściekłego chłopaka odchodzę nie zwracając uwagi na nic. Mijam parę osób w przejściu u wychodzę na część sklepu opuszczając budynek.
- Rose czekaj..- chwycił moją dłoń.
Spoglądam w Jego oczy,które po woli zmieniają się na mniej wścieklejsze. Lekko się uśmiecha na co odwzajemniam.
- Musiałem zareagować,żeby wiedział.
- Co wiedział.- opuszczam okulary będąc w jego objęciu.
- Żeby wiedział,że jesteś moja.- szepnął.
A ja tylko lekko się uśmiecham składając pocałunek na jego ustach.
- Zawsze się wkurzam jeśli coś mi nie wychodzi, albo na czymś mi zależy. Takie drugie oblicze.- całuje w czoło a następnie obejmuje mocno moją dłoń idąc do auta ,w którym siedzi Max.
Chwilę później wsiada kierowca z przyrodnią siostrą.
- Co tam się stało? - pyta Max.
Widzę tylko wzrok w lusterku Eddy'ego. Najpierw na mnie później na Mike.
- Nic.- odpowiada.
Przez kolejne trzydzieści minut jedziemy i w końcu zjeżdżamy z drogi ekspresowej w leśną drogę. Jadąc między drzewami nic nie widać dopóki nie wjeżdżamy pod wielką bramą, za którą biegają dwa duże boksery i chodzi ochrona.
- Dzień dobry Panie Frederic!
- Eddy! Wjeżdżaj.- odkrzykuje wciskając pilot a brama się na oścież otwiera. Wysiadam z auta podziwiają widoki. Jest tutaj jakbyśmy byli w lesie,nad jeziorem i w najdroższym miejscu jednocześnie. Widzę jak z tarasu wychodzi starsza kobieta z ręcznikiem w ręce.
- Obiad jest gotowy Eddy.
- Dziękuje Pani Eve.
Każdy zabiera swoją torbę wchodząc do środka domu,a dokładnie do salonu.
- Chcecie te same pokoje?
- No raczej.- odpowiada Max.
- Chodź Rose pokaże ci pokój.- spoglądam na Mike,który najchętniej zrobiłby to za Niego.
Zabiera moją walizkę wchodząc do góry po drewnianych schodach. Uuu. Jaki dżentelmen, pewnie zdarza mu się to raz na rok. Chyba dzień dobroci dziś. Zatrzymaliśmy się przy jednych z beżowych drzwi,których na korytarzu było sporo.
- Proszę.- otwiera wskazując dłonią. Robię jak karze. Wchodzę do środka pokoju widzą wielką sypialnie z widokiem nad jezioro. Bardzo luksusową sypialnie.
- Ulubiona sypialnia mojej mamy.
- Wiesz Ja mogę spać,gdzieś indziej.
- Nie no co ty. Pokój dla wyjątkowej osoby.- posłał uśmiech. - Jak się rozpakujesz to zejdź na dół na obiad.- wyszedł,ale i zaraz wrócił.
- A no i szczęścia z Mike'm.- uśmiechnął się i wyszedł zamykając drzwi.



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej!
Jak się podoba?
Przepraszam za opóźnienie.
Czytamy! :)
No i do zobaczenia..

WIDZIMY SIĘ --> 19-21 LUTY!