czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział Czternasty.

Obudziłam się widząc światło w całym pokoju. Lekko unosząc głowę zauważam tuż przy drzwiach walizkę,która już czeka. Zeskoczyłam z łóżka podchodząc do szafy,w której była przygotowana błękitna sukienka z falbanką tuż na ramionach. Z pułki zabrałam lusterko,które położyłam na kolanach robiąc makijaż. Dużo myślałam o tym wszystkim, ciągle mam wątpliwości czy zostać czy wyjechać. Ale ci ludzie tutaj,nie potrafię. Najbardziej zraniła mnie Bella,bo to ten cały przyjazd tutaj był dla Niej. A Mike? Do końca nie wiem czy to co było między nami przez 2 tygodnie mogę nazwać Miłością? Gdyby mu na mnie zależało nie okłamywałby mnie? Nie jestem tego pewna,mimo,że żadnego paktu nie zawarliśmy? Czy to właśnie była wakacyjna miłość? Chyba tak mogę to nazwać. Nie zasługuje na coś tak poważnego jak MIŁOŚĆ. Prawdziwa i tylko w jednym rodzaju miłość. Kiedy kończyłam robiąc przy drugim oku kreskę do pokoju wszedł Tata.
- Masz gościa.- powiedział łagodnie trzymając klamkę.
- Kogo?
- Zejdź na dół to zobaczysz.
Zgodziłam się. Z myślą,że to nikt ważny,może znajomy albo Max.Kiedy byłam już na pierwszym stopniu schodów widzę Mike opartego o frontowe drzwi z bukietem kwiatów.
- Tato mówiłam ci..- odwracam się nie zwracając na nikogo uwagi.
- Rose za dwie godziny masz samolot warto sobie wszystko wyjaśnić.
- Tato..
- Rose proszę cię.
- Ughh. Robię to dla Ciebie Okej?- pokazałam na Ojca palec.- No chodź.- spojrzałam na Mike i ruszyłam z powrotem do pokoju.
Usiadłam wygodnie na łóżku czekając,aż Mike zamknie za sobą drzwi.
- Więc po co tu przyszedłeś?
- Nie wybaczę sobie tego jak Cię potraktowałem. Wiem,nie powiedziałem prawdy,ale zrozum.Nie mogłem. Taka jest moja praca.- położył bukiet róż na moje kolana.
- Nie przejmujesz się,że pewnego dnia pójdziesz siedzieć i dzięki temu zrujnujesz sobie przyszłość?
- A do czego mam wracać Rose? Nic nie mam, Tata odszedł,Mama nie żyje a mój brat z dnia na dzień wychodzi z domu i nie wraca? Zawsze się w jakieś gówno wplątałem, od dziecka tak było. Ale Ty jesteś pierwszą dziewczyną,którą od razu pokochałem. Od pierwszej rozmowy,uśmiechu. Wchłonęłaś mnie całkowicie. Wiem,nie zasługuje na Ciebie,ale wiedz,że..- zaciął się na chwilę a Moje uszy wsłuchiwały się w to wszystko co do mnie mówił. Wydawało się takie prawdziwe,takie czyste.- Zawsze będę cię kochać mimo,że te dwa tygodnie naszej znajomości nie wyglądały do końca kwitnąco.
Kiedy skończył mówić zrobiła się jeszcze większa zagadka niż była,jeszcze więcej muszę o tym myśleć niż wydawało mi się. Tak naprawdę nie mogę tej sprawy zostawić i wyjechać. Trzeba to rozwiązać w jakiś sposób,dobry sposób. Żeby było jak najlepiej dla każdego. Dla mnie i dla Niego.
Wstałam będąc blisko Mike i tak naprawdę nie wiedząc co powiedzieć. Głowa mówiła mi olej go,wyjeżdżasz a Serce On cię naprawdę kocha.
Pozostawia mnie w trudnym wyborze,nie wiem co mam zrobić,powiedzieć. Ale będzie lepiej jak się rozstaniemy.
- Mike,ale nas już nie ma. Nie potrafię być z osobą,która w każdej chwili może iść do więzienia. Nie musisz mi obiecywać,że się zmienisz. Nie oczekuje tego od Ciebie. To twój wybór,Twoje życie.Ale wiedz,że jesteś wmieszany w jedno wielkie gówno i możesz sobie nie dać rady,a wtedy przyjaciele się odwrócą.
Spojrzał na mnie i po Jego mimice twarzy mogłam stwierdzić,że miałam rację. Mówię z sensem i mówię to dla Jego dobra. Ale Ja tu już nic nie zrobię. Ten rozdział zamykam. Mike był,Mike się zmył,Mike w moim życiu nie istnieje.
- Dziękuje za szczerą rozmowę.- otworzył drzwi i jeszcze raz bacznie na mnie spojrzał.- Będę tęsknić.
- Mike czekaj..- zatrzymałam go oddając mu pierścionek,który mi dał na drugiej randce. Należał do Jego Mamy.
- Nie przyjmę tego. Rose weź to do Barcelony.
- Zabierz to.- zaczęłam mówić szeptem.- Pamiętaj życie jest jedno,ale trzeba korzystać z Niego. A chociaż ten pierścionek będzie ci przypominał tą wariatkę z Barcelony.
Odsunęłam się widząc jak Mike wkłada srebrny pierścionek do kieszeni.
- Żegnaj Mike.- lekko uśmiechnęłam się widząc jak On odchodzi zmarnowany. Słyszę jeszcze krótką rozmowę na dole,którą prowadzi Tata z moim Gościem. Trzask drzwi i chwilę później przed sobą widzę Ojca.
- To co jedziemy?
- Jedziemy.- spojrzałam na kwiaty i zamknęłam za sobą drzwi od mojego tymczasowego pokoju.
Też był nie zadowolony. Nie wiem do końca czy bardziej chodziło o to,że Bella i Ja nie dogadałyśmy się czy o to,że szybciej wyjeżdżam? Nałożyłam skórzaną torebkę na ramię kiedy mijałam pokój Belli. Był niestety zamknięty. Coś mi mówiło,żebym tam weszła,powiedziała chociaż "do zobaczenia,cześć " Byle co. Nie mam siły,to z Jej winy się pokłóciłyśmy a Ja pierwsza ręki nie wyciągnę. Lekko przejechałam po drewnianej literce"B" w kolorze różu. Ciągnęło mnie,ale.. zrezygnowałam i zeszłam na dół. Założyłam Vansy i nadszedł moment,aby pożegnać się z Marry. Cholernie płakała,wiedziałam,że po części te łzy są przez zachowanie jej Córki. Jest jej przykro,tak jak Mi. Trudno,pewnie się dogadamy,ale na stan dzisiejszy między nami jest topór wojenny. I nic z tym nie zrobię.
- Dziękuje Marry za wszystko,za świetne obiady, za codzienną dawkę śmiechu,za to jaka jesteś kochana. Tak naprawdę moja druga Matka.- zaczęłam się śmiać,aby przestała płakać,bo się sama popłaczę.
- Trzymaj się,dzwoń na Skype.
- Codziennie!
- O 22.30.- zaczęła się śmiać,bo od roku o tej godzinie dzwonię.
- A Bell?- szepnęłam.
- Wyszła wcześnie rano.
- No trudno..- otworzyłam drzwi widząc rażące światło słoneczne.
Widziałam Ojca,który pakuje moją walizkę do bagażnika, a w jednej chwili moje łzy leciały jak oszalałe.
- Widzisz Marry co zrobiłaś?!- rzekłam żartem.
Spojrzałam na drugą stronę ulicy jak codziennie Max coś robił przy swoim Mustangu. Nie odjadę dopóki się z nim nie pożegnam.
- Max!- uniósł głowę widząc moją postać i od razu podbiegł.
- Nie mogłabym wyjechać bez pożegnania z Seksownym sąsiadem!
- Oj Rose..- westchnął wtulając moje ciało w Jego.
- Będę tęsknić mimo wszystko, to co się stało. Bez wyjątku za Tobą,Mike'm i Bellą.
- Nie płacz już. Wrócisz tutaj.
- Wiem..- rzekłam.
- Rose musimy jechać.- usłyszałam gdzieś z tyłu głos Taty.
- Trzymaj się.- przybiłam mu piątkę i podbiegłam do drzwi pasażera. Otworzyłam je i zajęłam miejsce obok kierowcy a Ojciec odjechał z podjazdu kierując się na Lotnisko.
- Będę cholernie tęsknić Seattle..- szepnęłam obserwując trasę jaką zaczęliśmy pokonywać.


       Seattle ----------> Barcelona  




----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej i czołem! 

Jak tam u was Holiday? :DD

Przepraszam za małe opóźnienie.

Zastanawiacie się co teraz będzie skoro Bella wyjechała? 

To nie jest KONIEC!
To dopiero POCZĄTEK!



Widzimy się ------>  5-7 SIERPIEŃ

wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział Trzynasty.

Jak prawdziwy przestępca wsadzono mnie do celi. Siedziałam naprzeciw Max'a,który miał głowię schowaną między rękami.Całe pomieszczenie było bardzo mroczne. Tak jak w prawdziwych filmach kryminalnych. Tylko Ja dalej nie wiem co tu robię? Jestem nie winna. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł do środka policjant.
- Teraz wy.- westchnął.Wstałam pierwsza a zaraz za mną szedł chłopak. Z powrotem założono nam kajdanki. Prowadzili nas z przodu idąc długim korytarzem z kilkunastoma drzwiami. W jednej chwili czuje szarpnięcie ręki wchodząc do jakiegoś pomieszczenia. Zauważyłam Mike,który również miał kajdanki tłumacząc mężczyźnie w mundurze co się tak właściwie stało. Kiedy ujrzał naszą dwójkę a Ja spojrzałam mu prosto w oczy.
- Ros...Rose co ty tu robisz.- spojrzałam tylko jeszcze raz na Niego,a mężczyzna,który mnie prowadził zakończył naszą to znaczy Jego monolog zamykają drzwi w kolejnym pokoju. Tak zwanej Sali przesłuchań. Usiadłam naprzeciw policjanta a Max'a zabrali do innego stolika.
- Zadam ci parę pytań,jeśli będziesz kłamać możesz zostać skazana lub dostać karę pieniężną. A tak to możesz jeszcze dziś wrócić do domu.- powiedział ściągając z moich rąk kajdanki.
- Więc.Po co tam właściwie przyszłaś?
- Chciałam kogoś sprawdzić.
- Sprawdzić.Okej.. Jesteś powiązana,z którymś z podejrzanych? - Rozłożył trzy zdjęcia. Eddy, Mike oraz ten drugi bokser.- Więc?
- Jestem.
- Który?
- Ten.- pokazuje na zdjęcie mojego chłopaka.
- Dobra. Chyba to tyle.
- Proszę Pana.- odwrócił się kiedy rzekłam do Niego.
- Mike tzn Ten chłopak. Nigdy mi nie powiedział,że to są nielegalne walki. Dowiedziałam się dopiero jak tam zaszłam. Naprawdę,gdybym wiedziała..
- Rozumiem Rose. Spokojnie.Słuchaj wiem,że jesteś pełnoletnia,ale muszę skontaktować się z twoim rodzicem. Ale widzę,że jest problem.-spojrzał na jakąś kartkę.- Mieszkasz w Barcelonie prawda?
- Tak,ale tutaj mieszka mój Ojciec.
- Nie bądź zła,ale muszę po Niego zadzwonić.
Podałam mu numer Taty. Nie dość,że jestem pokłócona z Bellą,Mike mnie oszukał,wracam do domu szybciej, to jeszcze Tata odbierze mnie dzisiaj z komisariatu. Spojrzał na mnie i zakończył rozmowę.
- Zaraz tutaj będzie.
- Mam jeszcze jedno pytanie? Czy ten chłopak,którego wskazałam będzie miał jakieś poważne problemy.
- Jak się bardzo tym przejmujesz pójdę się zapytać.- posłał uśmiech i wstał.
Minęła dosłownie chwila i wrócił mówiąc "dzięki" i rzekł:
- Musi posiedzieć jeszcze trochę na komisariacie. Ale nic poważnego. Bardziej ten Eddy Widnston jest główny podejrzany i może nawet trafić do więzienia.
- Dobrze mu tak.-szepnęłam,ale okazało się,że on też usłyszał.
- Rozumiem,że też go znasz. Słuchaj chyba Twój Tata przyjechał.-spojrzał a telefon.
- Yhm. Dziękuje bardzo. Mam nadzieje,że już nigdy nie będę mieć styczności z policją. I oby każdy policjant był taki miły. Zaczął się śmiać i zamknął za mną drzwi. Weszłam do pomieszczenia,w którym dalej siedział Mike.
- Rose błagam cię porozmawiaj ze mną.
- Z nami koniec. - dodałam i wyszłam na główny korytarz,gdzie czekał na mnie Tata z Max'em.
- Jak mogliście się źle zachować w miejscu publicznym.Co?- spojrzałam ze zdziwieniem na Ojca a później na Mike.
- No wiesz Tato..
- Dalej do auta pakować się.
Znowu uwierzył w jakieś kłamstwa. Max musiał naprawdę nieźle nakłamać,że mu uwierzył. Szybko napisałam SMS-a do Niego. Krótkie słowo " dziękuje ;) ". Minęło piętnaście minut później i zajechaliśmy pod dom. Pożegnałam się z Max'em a później weszłam do domu.
- Na pewno chcesz jechać pojutrze.
- Tak..- westchnęłam idąc na górę.
- Chciała cię przeprosić.- zatrzymałam się.
- Bella?
- Yhmm.
- I co jeszcze Tobie powiedziała,żebyś za nią to zrobił.Ona nie ma pięciu lat. Podobno jest taka dorosła. Nie zmienię decyzji. Nie mam dla kogo tutaj być.
- A co z Mike'm?
- Zerwałam z nim.- powiedziałam na tyle głośno,żeby Bella mogła też usłyszeć. Widziałam u Niej otwarte drzwi.Zrobiłam to specjalnie. Zwolniłam krok,aby mnie dokładnie widziała. Mimo,że nie spoglądam w Jej stronę.
- Rose?- zatrzymuje się i odwracam głowę.
Widzę w piżamce dziewczynę. Może i spała,bo ma trochę zaspany głos.
- To prawda?
- Nawet jak tak to co cię to obchodzi?
- Czekaj.-zatrzymała mnie ruchem ręki.- Musimy pogadać.
Zgodziłam się chociaż nie chciałam. Usiadłam w Jej ciemnym pokoju na łóżku.
- Co chcesz,zmęczona jestem.
- Muszę ci coś powiedzieć. Ale nie wiem jak zacząć.
- No mów. Już mnie nic nie zaskoczy dzisiaj.
- Mike i Max. Oni.. Walczą w nielegalnych walkach.
- Serio?!
- No naprawdę. Chciałam ci wcześniej powiedzieć,ale wiedziałam,że od razu zerwiesz z nim
- Serio Ty o wszystkim wiedziałaś!? A mi nic nie powiedziałaś!? Ja przez tych dwóch dupków siedziałam na komisariacie,bo byłam zobaczyć tą walkę.Tak nie postępuje przyrodnia siostra.
- Przecież robiłam to dla Twojego dobra.
- Właśnie widzę.- wstałam i poszłam do swojego pokoju.


Wstałam wcześniej niż zwykle. Było kilka minut po ósmej. Nie przespałam pół nocy myśląc jaki wczoraj był ciężki dzień. Usiadłam na podłodze przy szafie wyciągając walizkę, do której zaczęłam wkładać ubrania. Przyjechałam po kilku latach robiąc to dla Belli,a okazało się,że więcej kłóciłyśmy się niż razem spędzałyśmy czas. Poznałam Mike,który był świetnym chłopakiem. Zakochałam się w nim,a wyszło jak wyszło. Jest jeszcze Max, do którego w jakiś sposób miałam na początku słabość,ale życie potoczyło się inaczej i wybrał moją Siostrę. Obiecałam im,że tu jeszcze przyjadę w najbliższym czasie,ale wychodzi na to,że nie mam dla kogo. Wrzuciłam ostatnią bluzkę i zeszłam na dół. Przywitałam się ze wszystkimi i wyszłam na dwór. Od razu zauważyłam Mike i Max'a,którzy rozmawiali przed domem Max'a,który coś szepnął i momentalnie obydwoje się odwrócili w moją stronę.
- Rose!- kiedy zauważyłam,że Mike próbuje do mnie podejść zaczęłam się wracać do domu. Było to jedyne i dobre rozwiązanie.
- Czekaj.- chwycił delikatnie moją dłoń,a Ja obróciłam się w Jego stronę.
- Chcesz teraz to wszystko przekreślić? Przecież wiesz,że nie mogłem Ci powiedzieć prawdy od samego początku.
- Słuchaj Ja nie lubię kłamstw i to jeszcze w związku. Dzięki Tobie wylądowałam na policji. Gdybyś powiedział od początku.
- To byś ze mną nie była w związku. Taka jest prawda.
- Skąd wiesz? Może bym to zaakceptowała. Mike to jest skończone jutro rano wylatuję.
- Przecież!?- zaczęłam iść w stronę domu.
- Przyśpieszyłam powrót do domu.Żegnaj.- dodałam widząc Jego spojrzenie kiedy zamykałam drzwi.







---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej :) 

Jak się podoba rozdział? 
Czytamy,komentujemy! :)


NEXT ---> 24-26 LIPIEC ( termin opóźniony,bo jestem na wakacjach ) ;)



czwartek, 7 lipca 2016

Rozdział Dwunasty.

Minęło kilka godzin.A ja siedziałam na łóżku próbując dodzwonić się do Mamy,aby przyśpieszyła mój powrót do Domu. Nie mam siły! Normalnie wszystkiego mi się odechciewa. Gdy do pokoju wszedł Max. Spojrzał na mnie i usiadł na krawędzi łóżka.
- O co tym razem poszło?
- Przychodzisz do mnie z myślą,że to Ja jestem winna?
- Nie,pytam po prostu..Bella dzwoniła..
- A czyli Bella do Ciebie dzwoniła. Yhmm. Super! Sama nie może ze mną pogadać tylko wysyła pośrednika.? A jest tuż obok. Ciekawie.- wkurzona wstałam opierając się o parapet.
- Rose o co chodzi.
- Rodzice na nią naskoczyli,że ma szlaban. I Ja dodałam parę słów, Ona również. I znowu z tego wyszła kłótnia.
- Okej.. A o co dokładnie?.
- Nie obraź się,ale..Nie pasuje mi ten związek. W ogóle nie podoba mi się jak Ona mnie traktuje.
- Powiedziałaś jej to?
- No tak.. Powiedziałam jej,że ma mnie przeprosić,ale Ona nie chce zmieniać swojego zachowania i Ja powiedziałam jej..
- Że..?
-  W takim razie szybciej wracam do domu.
- Słuchaj..- podszedł do mnie przytulając.- Masz wyjechać za prawie tydzień. Bez jednego dnia. I chcesz jechać jeszcze szybciej? Zwariowałaś.Błagam cię porozmawiaj z nią.
- Max nie ma takiej opcji.
- Proszę cię..- podniósł mój podbródek lekko przyciągając do siebie.
- Nie.- szepnęłam z myślą co my wyprawiamy. Szybko odsunęłam go od siebie każąc,aby wyszedł z pokoju. Kiedy zamknął za sobą drzwi usłyszałam dzwoniący telefon.
- Cześć Mamo..- rzekłam prawie wybuchając płaczem.
- Dziecko co się stało?
- Znowu się pokłóciłam z Bell.Chyba chce wracać.
- Przecież wracasz za tydzień.
- Możesz to przyśpieszyć?
- Ehmm. Zobaczę,pogadam z moją asystentką i spróbuje coś z tym zrobić Okej?
- Dziękuje ci bardzo..
- Słuchaj Skarbie jestem zajęta zadzwonię później.- westchnęłam i wcisnęłam czerwoną słuchawkę.







Przez resztę dnia ani Ja ani Bella nie wyszłyśmy z pokoju. Dalej jesteśmy pokłócone i nie mam zamiaru pierwsza wyciągnąć ręki na zgodę. Nie ma takiej opcji! Niedawno dostałam SMS-a od Mamy,że najwcześniej mogłabym wyjechać za 3 dni. Zgodziłam się. Nie chce tu dłużej być. Muszę jeszcze znowu pogadać z Mike'm. Kurdę nie chce wyjeżdżać, jeszcze wcześniej niż zaplanowałam. Ale przez pustą blondynę nie zostanę tu dłużej. Przebrałam się w dżinsy i błękitną bluzę z kapturem. Włosy związałam w kitka a na nogi założyłam Vansy. Wrzuciłam jeszcze do kieszeni telefon i wyszłam z pokoju. Szłam korytarzem,a kątem oka zauważyłam lekko uchylone drzwi do pokoju Belli widząc ją całującą Max'a. Odpuściłam sobie ten widok i zeszłam na dół.
- Wyjeżdżam.- oparłam się o futrynę widząc jak Marry szykuje coś do jedzenia.
- Że już?
- Nie za trzy dni.
- Rose wiesz,że nie musisz tego robić.- usłyszałam głos Taty z tyłu,który wymieniał żarówkę w lampie na holu.
- Nie mam ochoty tutaj być dłużej! A teraz wychodzę.
- Gdzie idziesz?
- Przejść się.- warknęłam zamykając frontowe drzwi.
Oczywiście,że nie idę się przejść tylko idę na tą walkę,która jest za prawie 30 minut. Wiedziałam,że klub czy jak się te miejsce się nazywa jest niedaleko. Minęłam jedno skrzyżowanie,później drugie widząc tą siłownie,na którą chodzi Mike a przed nią mnóstwo ludzi,którzy stali w kolejce wchodzą do środka. Stanęłam na końcu podsłuchując rozmowy mężczyzn. Paru się spojrzało na mnie,ale próbowałam to ignorować.Kiedy minęła kolejka i miałam już wchodzić poczułam chwyt ręki i ujrzałam wysokiego ochroniarza.
- Kobietą wchodzić nie wolno.
- Co mnie to obchodzi.
Grupka facetów zaczęło się z Niego śmiać. A Ja wyrwałam rękę z Jego ucisku.
- Nie będę się powtarzać.
- Ja też.- rzekłam i weszłam do środka. Myślałam,że mnie siłą wyciągnie,ale chyba sobie odpuścił. Stałam w ciemnym pomieszczeniu. Jedyne światła jakie tutaj były to te,które skierowane są na ring. Sędzia wszedł na ring. Moje oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły,gdy ujrzałam Eddy'ego.
- Witam wszystkich!!- zaczął krzyczeć do mikrofonu.
Zaczęłam przeciskać się do przodu,aby widzieć wszystko. W jednym pomieszczeniu było mnóstwo ludzi. Oczywiście sami faceci. Rozglądałam się w każdą stronę,ale nikogo znajomego nie widziałam.
Nagle znowu Eddy przemówił.
- W prawym rogu silny,niezniszczalny,robot Mike!- kiedy krzyknął Jego imię cały tłum zaczął klaskać i krzyczeć "Mike".Mój ukochany chłopak Mike.. Chwilę później wywołał drugiego boksera.
Zaczęła się walka.. Przeciwnicy przybili sobie "żółwika" w rękawicach, a Ja poczułam jak ktoś mnie chwyta za ramię obracając do siebie.
Przed mną stał wkurzony Max.
- Boże co ty tu robisz! Oszlałaś!?
- Max uspokój się..Chciałam zobaczyć tylko jak walczy Mike.Faktycznie nie lubię tego sportu,ale tam jest mój facet! O co ci chodzi?.
- Skąd wiedziałaś,że dziś walczy?
- Wczoraj na plaży jakiś Jego kolega poszedł i mu powiedział.
- Musimy się zaraz zmywać rozumiesz. - zaczął się rozglądać dookoła sali.
- Co? Czemu?
- Policja zaraz tu przyjedzie. Ktoś nas wsypał.
- Co? Przecież tylko walczą,przecież mogą?
- Rose zrozum mnie to jest inny boks.
- Żartujesz teraz tak?!.
- Rose..Czekaj.- zaczęłam wycofywać się do wyjścia. Nie mogłam tego znieść. Oni mnie okłamali. Trenują Boks? Yhmm. Tylko to trochę inny? To jaki!? Inny czyli nielegalny. Jeśli zaraz z stąd nie wyjdę to nas policja zamknie.
- Czekaj!- chwycił mnie za rękę tuż przy drzwiach.
- Max czemu mi nie powiedziałeś! Co? Przecież nie jestem głupia. Mike co drugi wieczór mi nie odpisuje SMS-ów. Ciekawe czemu? Walczy w nielegalnych walkach! A Bella wie?
- Przestań.. Proszę cię. Musimy się zmywać.
- Pytam się wie?
 Spojrzałam na Niego,gdy nagle zostaje rzucona na podłogę. Próbuje się rozglądać dookoła,lecz jest tak ciemno,że tylko widzę Max'a który leży obok mnie a jego obezwładnił jakiś mężczyzna w mundurze. Czy to jest policjant. Nie umiałam rozpoznać dopóki do środka nie wbiegło ich więcej krzycząc : Policja wszyscy na podłogę,zostaliście zatrzymani!!
Super.. Lepszego dnia nie mogłam sobie wyobrazić...




Bo praw­dzi­we uczu­cie nig­dy nie wy­gaśnie. I możemy się zarze­kać, przy­sięgać i da­wać so­bie ręce uciąć że ten ktoś jest już dla nas nieważny, a praw­da jest ta­ka że był, jest i będzie bo je­go oso­ba za­mie­szku­je pe­wien ob­szar w naszym ser­cu. I na­wet ochro­na, ko­mor­nik czy po­lic­ja nie są w sta­nie go stamtąd wysiedlić. 

---------------------------------------------------------------------

Hej :D

Jak się podoba rozdział? 
Dużo informacji,a akcja się bardziej rozwija!
Rose już wszystko wie.więc może wracać do Barcelony.
ŻARTUJE OCZYWIŚCIE ;)

CZYTAMY,KOMENTUJEMY!! :*

NEXT --->    14-16 LIPCA

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział Jedenasty.

Było dosyć późno.Powiedziałabym,że nawet nad ranem. Belli dalej nie widziałam,więc nie wiem gdzie jest. Mało mnie obchodzi,że aż wcale. Jestem naprawdę zaszokowana jej zachowaniem. Z dnia na dzień zaczyna chodzić z Max'em. Jeszcze nawet wcześniej nie wspomni? Nic. Jestem zła na nią. Dobrze wie,że lada dzień wsiadam w samolot a Ona woli spędzić ten czas z Max'em" TYLKO I WYŁĄCZNIE"
- O czym tak myślisz? - spojrzałam na Mike,który wpatrywał się w morskie fale.
Zapomniałam. Siedzimy na plaży.
- Nic ważnego.- rzekłam przejeżdżając dłonią po zimnym piasku.
- Nic ważnego nazywasz Bellą?
- Może?
- Daj im spokój co?
- Nie chodzi mi o "nich" bardziej o Nią. Wyjeżdżam za niedługo a Ona woli spędzać ten czas z Jej nowym chłopakiem.
- Widzicie się przecież codziennie w domu.
- Też racja... Ale przyjechałam do Seattle dla Niej. A Ona jak gdyby nic bawi się nie zwracając uwagi,że tu jestem. Dzisiaj ją widziałam przez całe dziesięć minut i to jeszcze podczas drogi na imprezę.
- Mike możemy pogadać?- odwróciłam się tak szybko jak to zrobił Mike. Kim on jest? Za nami stał wysoki chłopak, też dobrze zbudowany tylko bardziej groźniejszym wyrazem twarzy niż Mike.
- Umm Jasne. Rose to Rick.Rick to Rose.- wstałam podając dłoń.
- Hej.
- Cześć .- odpowiedziałam siadając.
- Daj mi pięć minut.- szepnął do ucha odchodząc.
Dalej siedziałam patrząc się na morze, na każdą fale. Słysząc szum wody oraz prawie całą rozmowę. Usłyszałam,że jutro ma walkę o 21. Jeszcze krótką rozmowę na temat Eddy'ego,że coś chce od Niego i słowo cześć i do jutra. Chwilę później Mike z powrotem usiadł koło mnie.
- I jak tam?
- Słuchaj może będziemy się zbierać,zimno tu trochę.
- Jasne.- uśmiechnął się podając dłoń,aby pomóc mi wstać.
Szliśmy brzegiem plaży tuż przy wodzie. Objęci,aby żadne ciepło nie uciekło. Czułam się
bardzo romantycznie oprócz tej głośnej imprezy oraz nad rannej godziny. Weszliśmy na parkiet,a następnie przeszliśmy wąską alejką do parkingu. Bruneta auto stało trzecie z brzegu. Otworzył mi  drzwi a Ja zajęłam miejsce pasażera. Planuje mu nic nie powiedzieć,ale chce się tam koniecznie wybrać. Zależy mi,nigdy nie widziałam jak walczy na ringu. Kiedy zapinałam pasy przypomniałam sobie,że piliśmy drinki.
- Piłeś i jedziesz autem.- rzekłam kiedy wycofywał.
- Rose tylko jednego drinka.Spokojnie.
- Jak nas policja złapie to..
- Wiem,wiem.- zaczął się śmiać.



Kiedy zajechałam pod dom zaczęło robić się jasno,a godzina,która wyskoczyła na wyświetlaczu w telefonie pokazywała 4.54.. No nieźle. Nacisnęłam klamkę do drzwi. Były otwarte. Ściągnęłam sandały i weszłam do góry. Pokój Belli był otwarty,czyli dalej nie wróciła. Pff. Nie obchodzi mnie to wcale. Nie chce się z nią kłócić,ale będę musiała coś z tym zrobić. Weszłam do pokoju rozbierając się do naga i wciągając na siebie luźną bluzkę. Zapalając lampkę,która stała na stoliku nocnym spojrzałam na kawałek papieru przy niej. Okazało się,że jest to bilet. Wylatuje za osiem dni. Westchnęłam kładąc się na łóżko przykrywając kołdrą. A następnie zgasiłam światło i poszłam spać...
Obudziłam się parę godzin później,chyba była dziewiąta rano. Usiadłam na łóżku słysząc kłótnie. I to nie byle kogo a Mojego Taty i Belli. Zaspana schodzę na dół patrząc przez pół przytomnie oczy co się w tej kuchni dzieje.
- Co jest?- pytam siadając przy stole widząc chodzącą Bellę po kuchni i Ojca,który jest oparty o blat mebli kuchennych.
- Wróciła do domu pięć minut temu. A ty o której wróciłaś?
Spojrzałam na zegar,który wysiał przed mną na ścianie. Tak jak mówiłam jest 9.15..
- Wróciłam cztery godziny temu.- spojrzałam na Ojca.
- Widzę,że też zabalowałaś ładnie.. Ale już masz się lepiej niż Bella. Bo Bella ma szlaban od dzisiaj.
- Co? Tato chyba zwariowałeś?!
- Bella dobrze Ojca słyszałaś.- Na zakończenie wchodzi Marry jej matka.- Przesadzasz trochę. Ile można.. Ledwo jesteś pełnoletnia a już tak balujesz?
- No, ale Mamo.. Wiesz,że się spotykam z Max'em.
I w tym momencie wskoczyłam Ja.
- No właśnie!-wstałam stojąc przed dziewczyną.- Nikomu nic nie powiedziałaś,że jesteś z Nim,nawet mi! Wczoraj miałyśmy razem imprezować,a jednak wolałaś się bawić z nim. Świetnie.Mam ci przypomnieć,że tu przyjechałam głównie dla Ciebie. A za osiem dni wyjeżdżam i co? Zachowujesz się od jakiegoś czasu jakby mnie tu wcale nie było. Zejdź na ziemię.
- Nie mam ochoty schodzić na ziemię. Jest mi tak dobrze.- stanęła przed mną.- Po prostu zazdrościsz mi takiego życia..- odeszła mijając rodziców a Ja ze zdziwienia usiadłam na krawędzi stołu patrząc na Nią jak wspina się po schodach na górę. Co ona sobie kurwa myśli! Kim ona do cholery jest!? Smarkula jedna..
- Wyjadę jeszcze dziś.- minęłam dwóch dorosłych ludzi wbiegając na górę.
- Tylko jeszcze jedno..- wbiegłam do Jej pokoju.- Zależało mi na naszej relacji. Od kilku lat nie było tak dobrze jak teraz. Jeśli mnie teraz nie przeprosisz to wyjadę jeszcze dziś.
- Nie zrobisz tego.- odpowiedziała unosząc wzrok znad telefonu leżąc na łóżku.
- Zobaczymy kto ostatni będzie płakać.- wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. I teraz zastanawiam się co się z nią stało,albo co ona zrobiła z swoim życiem..



Cza­sem już tak by­wa, że jest w nas ty­le praw­dy, ile ołowiu w ak­sa­micie, a mi­mo to jes­teśmy święcie prze­kona­ni, że to nas otaczają ludzie fałszy­wi i niegod­ni zaufania.  



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej !
 Jak się podoba? 
Czytamy!
Komentujemy!



NEXT --- >  9-11 LIPCA  :)