wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział Jedenasty.

Było dosyć późno.Powiedziałabym,że nawet nad ranem. Belli dalej nie widziałam,więc nie wiem gdzie jest. Mało mnie obchodzi,że aż wcale. Jestem naprawdę zaszokowana jej zachowaniem. Z dnia na dzień zaczyna chodzić z Max'em. Jeszcze nawet wcześniej nie wspomni? Nic. Jestem zła na nią. Dobrze wie,że lada dzień wsiadam w samolot a Ona woli spędzić ten czas z Max'em" TYLKO I WYŁĄCZNIE"
- O czym tak myślisz? - spojrzałam na Mike,który wpatrywał się w morskie fale.
Zapomniałam. Siedzimy na plaży.
- Nic ważnego.- rzekłam przejeżdżając dłonią po zimnym piasku.
- Nic ważnego nazywasz Bellą?
- Może?
- Daj im spokój co?
- Nie chodzi mi o "nich" bardziej o Nią. Wyjeżdżam za niedługo a Ona woli spędzać ten czas z Jej nowym chłopakiem.
- Widzicie się przecież codziennie w domu.
- Też racja... Ale przyjechałam do Seattle dla Niej. A Ona jak gdyby nic bawi się nie zwracając uwagi,że tu jestem. Dzisiaj ją widziałam przez całe dziesięć minut i to jeszcze podczas drogi na imprezę.
- Mike możemy pogadać?- odwróciłam się tak szybko jak to zrobił Mike. Kim on jest? Za nami stał wysoki chłopak, też dobrze zbudowany tylko bardziej groźniejszym wyrazem twarzy niż Mike.
- Umm Jasne. Rose to Rick.Rick to Rose.- wstałam podając dłoń.
- Hej.
- Cześć .- odpowiedziałam siadając.
- Daj mi pięć minut.- szepnął do ucha odchodząc.
Dalej siedziałam patrząc się na morze, na każdą fale. Słysząc szum wody oraz prawie całą rozmowę. Usłyszałam,że jutro ma walkę o 21. Jeszcze krótką rozmowę na temat Eddy'ego,że coś chce od Niego i słowo cześć i do jutra. Chwilę później Mike z powrotem usiadł koło mnie.
- I jak tam?
- Słuchaj może będziemy się zbierać,zimno tu trochę.
- Jasne.- uśmiechnął się podając dłoń,aby pomóc mi wstać.
Szliśmy brzegiem plaży tuż przy wodzie. Objęci,aby żadne ciepło nie uciekło. Czułam się
bardzo romantycznie oprócz tej głośnej imprezy oraz nad rannej godziny. Weszliśmy na parkiet,a następnie przeszliśmy wąską alejką do parkingu. Bruneta auto stało trzecie z brzegu. Otworzył mi  drzwi a Ja zajęłam miejsce pasażera. Planuje mu nic nie powiedzieć,ale chce się tam koniecznie wybrać. Zależy mi,nigdy nie widziałam jak walczy na ringu. Kiedy zapinałam pasy przypomniałam sobie,że piliśmy drinki.
- Piłeś i jedziesz autem.- rzekłam kiedy wycofywał.
- Rose tylko jednego drinka.Spokojnie.
- Jak nas policja złapie to..
- Wiem,wiem.- zaczął się śmiać.



Kiedy zajechałam pod dom zaczęło robić się jasno,a godzina,która wyskoczyła na wyświetlaczu w telefonie pokazywała 4.54.. No nieźle. Nacisnęłam klamkę do drzwi. Były otwarte. Ściągnęłam sandały i weszłam do góry. Pokój Belli był otwarty,czyli dalej nie wróciła. Pff. Nie obchodzi mnie to wcale. Nie chce się z nią kłócić,ale będę musiała coś z tym zrobić. Weszłam do pokoju rozbierając się do naga i wciągając na siebie luźną bluzkę. Zapalając lampkę,która stała na stoliku nocnym spojrzałam na kawałek papieru przy niej. Okazało się,że jest to bilet. Wylatuje za osiem dni. Westchnęłam kładąc się na łóżko przykrywając kołdrą. A następnie zgasiłam światło i poszłam spać...
Obudziłam się parę godzin później,chyba była dziewiąta rano. Usiadłam na łóżku słysząc kłótnie. I to nie byle kogo a Mojego Taty i Belli. Zaspana schodzę na dół patrząc przez pół przytomnie oczy co się w tej kuchni dzieje.
- Co jest?- pytam siadając przy stole widząc chodzącą Bellę po kuchni i Ojca,który jest oparty o blat mebli kuchennych.
- Wróciła do domu pięć minut temu. A ty o której wróciłaś?
Spojrzałam na zegar,który wysiał przed mną na ścianie. Tak jak mówiłam jest 9.15..
- Wróciłam cztery godziny temu.- spojrzałam na Ojca.
- Widzę,że też zabalowałaś ładnie.. Ale już masz się lepiej niż Bella. Bo Bella ma szlaban od dzisiaj.
- Co? Tato chyba zwariowałeś?!
- Bella dobrze Ojca słyszałaś.- Na zakończenie wchodzi Marry jej matka.- Przesadzasz trochę. Ile można.. Ledwo jesteś pełnoletnia a już tak balujesz?
- No, ale Mamo.. Wiesz,że się spotykam z Max'em.
I w tym momencie wskoczyłam Ja.
- No właśnie!-wstałam stojąc przed dziewczyną.- Nikomu nic nie powiedziałaś,że jesteś z Nim,nawet mi! Wczoraj miałyśmy razem imprezować,a jednak wolałaś się bawić z nim. Świetnie.Mam ci przypomnieć,że tu przyjechałam głównie dla Ciebie. A za osiem dni wyjeżdżam i co? Zachowujesz się od jakiegoś czasu jakby mnie tu wcale nie było. Zejdź na ziemię.
- Nie mam ochoty schodzić na ziemię. Jest mi tak dobrze.- stanęła przed mną.- Po prostu zazdrościsz mi takiego życia..- odeszła mijając rodziców a Ja ze zdziwienia usiadłam na krawędzi stołu patrząc na Nią jak wspina się po schodach na górę. Co ona sobie kurwa myśli! Kim ona do cholery jest!? Smarkula jedna..
- Wyjadę jeszcze dziś.- minęłam dwóch dorosłych ludzi wbiegając na górę.
- Tylko jeszcze jedno..- wbiegłam do Jej pokoju.- Zależało mi na naszej relacji. Od kilku lat nie było tak dobrze jak teraz. Jeśli mnie teraz nie przeprosisz to wyjadę jeszcze dziś.
- Nie zrobisz tego.- odpowiedziała unosząc wzrok znad telefonu leżąc na łóżku.
- Zobaczymy kto ostatni będzie płakać.- wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. I teraz zastanawiam się co się z nią stało,albo co ona zrobiła z swoim życiem..



Cza­sem już tak by­wa, że jest w nas ty­le praw­dy, ile ołowiu w ak­sa­micie, a mi­mo to jes­teśmy święcie prze­kona­ni, że to nas otaczają ludzie fałszy­wi i niegod­ni zaufania.  



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej !
 Jak się podoba? 
Czytamy!
Komentujemy!



NEXT --- >  9-11 LIPCA  :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz