sobota, 17 grudnia 2016

Rozdział : 32

Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym.
 Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. 
W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia,
 a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. 
Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. 
Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, 
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro? 





Trzydziesty pierwszy grudnia,czyli tak po prostu pospolity sylwester. Dzień,w którym ponad siedem miliarda ludzi dobrze się bawi świętując nowy rok. Dlaczego społeczeństwo nie może po prostu iść spać przed północą i wstać rano z świadomością,że jest nowy rok. W sumie komentuje to trochę nie kulturalnie,ale jestem cholernie zazdrosna o to,że to Ja Rose Evans przyszła Matka siedzę w apartamentowcu blisko parku Wenatchee National Forest. To właśnie tutaj mnie zabrał Max na Sylwestra robiąc niespodziankę. Jest naprawdę uroczo, dookoła śnieg, las i mnóstwo ludzi w takim małym miasteczku. Hotel jest położony na najwyższym szczycie,dzięki czemu mamy świetne widoki. Położyłam mokre stopy na płytki wychodząc spod prysznica. Resztę ciała owinęłam puszystym,turkusowym ręcznikiem. Uchyliłam lekko drzwi z powodu pary,którą wywołałam lejąc na siebie ciepłą wodę. Odkręciłam wodę w umywalce szczotkując zęby. Przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze widząc zmęczoną dwudziestolatkę. Nie wiem dlaczego,ale dalej żyję rozstaniem z Mikem. To naprawdę jest trudne przeżycie, kocha, zdradza i jeszcze zostawia mnie samą z dzieckiem w drodze. To trochę nie dorzeczne! Z całego serca nikomu nie życzę takiej sytuacji. Westchnęłam kończąc myć zęby odkładając szczoteczkę do kosmetyczki. Ściągnęłam z siebie ręcznik zakładając bieliznę a następnie prostą beżową sukienkę. Szczerze i w tajemnicy mówiąc znalazłam ją na przedziale dla kobiet w ciąży,ale nie przejmuje się tym skoro oczekuje dziecka. Zabrałam się za rajstopy, z którymi łatwiej poszło niż myślałam. Jednak uczesanie kłosa było gorze niż myślałam. Zaczęłam wymachiwać,obracać rękami i z wielkim trudem wyszło. Odwróciłam się dwa razy dookoła widząc dobrze zrobionego warkocza. Na oczy nałożyłam lekko złociste cienie i beżową pomadkę na usta. Wciągnęłam jeszcze ulubioną parę nie za wysokich szpilek,którą mam z Barcelony. Byłam gotowa. Otworzyłam na oścież drzwi słysząc jak Max się z kimś kłóci. Zrobiłam po cichu dwa kroki do przodu wychylając się za ścianą,która prowadziła z salonu do naszej sypialni. Widziałam Chłopaka ubranego w cudowny czarny garnitur. Z tyłu przynajmniej wyglądał bosko. Siedział na łożu a przed sobą miał laptopa. Szybko mogłam stwierdzić,że rozmawia z kimś i to na Skype. Słysząc głos drugiej osoby mogłam stwierdzić od razu kim był adresat.
- To Ja jestem ojcem tego dziecka!- krzyknął Mike.
- To dlaczego do jasnej cholery nie jesteś obok Rose?
- Wiesz dobrze dlaczego! Będziesz mi to ciągle wypominać?! Wiesz dobrze,że kiedy Ann przyjechała,bo dalej mnie kochała. Nie mogłem jej zostawić, w sumie nie muszę ci się tłumaczyć! Nie mamy dwunastu lat,ale Rose wie,że będę przy Niej. Mam zamiar przyjechać w Styczniu do Seattle.
- Nie musisz, nie potrzebuje Ciebie,a zapomniałem Ci powiedzieć. Oświadczyłem się jej.
- Co zrobiłeś?! Kiedy!?
- Dokładnie tydzień temu.- prychnął.
- W Wigilię?! Serio?!
- Dzięki za gratulacje, przekaże Rose.
- Ty cholerny Dupku! Zrobiłeś to tylko,dlatego żeby odegrać się na mnie. Nie kochasz jej przecież! Powiedziałeś,że czułeś do Niej coś i zostawiasz ją dla mnie! Zabije cię słyszysz Henley!
- Przestań dramatyzować i wszystko jest kłamstwem. Kocham ją i będę ją kochać. Dzięki mnie jej dziecko będzie miało szczęśliwą rodzinę,a to ty jesteś dupkiem,że ją zostawiłeś.
- Nie mogę w to uwierzyć, jeszcze się zgodziła?
- Bez żadnego namysłu, rzuciła się we mnie jak lew na mięso.- lekko uśmiechnęłam się słysząc te porównanie.
- Nie chce mi się już gadać. Na razie Max, Szczęśliwego Nowego Roku.- dodał,a Brunet nacisnął czerwoną słuchawkę.
- To wszystko prawda?- rozsunęłam bardziej przesuwane drzwi wchodząc do środka. Max odwrócił się spoglądając raz na moje zdziwienie wymalowane na twarzy i na moje ciało podnosząc kąciki ust.
- Rose.- szepnął wyciągając do mnie rękę.- Wyglądasz pięknie wiesz? Oczywiście,że nie.- posadził mnie na swoim kolanie.- To co Mike powiedział było nie prawdą, kocham cię i to z całego serca, nie ładnie tak podsłuchiwać.- dodał składając mokre pocałunki na mojej odkrytej szyi.
- Masz rację, przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać, chodź bo się spóźnimy.- dodał wstając razem ze mną. Chwycił moją dłoń prowadząc nas do salonu i następnie do drzwi. Po drodze zgasił dookoła światła i założył na siebie marynarkę,która była dopasowana do garnituru.



Weszliśmy na salę balową,która była umiejscowiona w naszym hotelu. Wszyscy goście zebrani trzymali w swoich rękach szampana rozmawiając. Spokojna muzyka jaką grał zespół uspokajała mnie od środka widząc tłumy pijące. Na wielkim zegarze pokazywano godzinę 23.51. Dokładnie za dziewięć minut wszyscy będą szaleć ze szczęścia krzycząc Szczęśliwweeego Noweegoo Roku!
- Zatańczysz?- odwróciłam głowę widząc uśmiech mojego Narzeczonego.
- Z tobą zawsze.- dodałam idąc w kierunku parkietu. Chwyciłam Jego dłoń kołysząc się do spokojnej melodii,przy której mogłabym prawie zasnąć. Ułożyłam swoją głowę na Maxa prawym ramieniu dalej się bujając w tłumie. Cieszyłam się bardzo,że to właśnie ten sylwester spędzam z Nim. Jest naprawdę świetnie i romantycznie. Poczułam jak Chłopak mnie obraca dwa razy i z powrotem łączy nas w tą samą pozycję.
- Rose co się dzieje?
- Wszystko okej.- odparłam.
- Przecież widzę.- zatrzymał się podnosząc mój podbródek aby złożyć pocałunek.
- Myślę o tej rozmowie z Mikem.
- Przestań..Wiesz,że to nic nie zmieni. On jest w NY my tutaj, On jest z Ann a Ty ze mną.- dodał kiedy ludzie zaczęli odliczać.
- Szczęśliwego Nowego Roku Rose.- szepnął do ucha kiedy wszyscy dookoła zaczęli krzyczeć i składać sobie życzenia.
- Szczęśliwego Nowego Roku Max.- wbiłam mu się w usta kładąc swoje dłonie na Jego rozgrzanych policzkach.- Kocham cię.- dodałam przerywając namiętność,aby spojrzeć w Jego brązowe oczy.







Sek­ret szczęścia, a przy­naj­mniej spo­koju, leży w tym, żeby wyeli­mino­wać ro­man­tyczną miłość z życia, bo to ona spra­wia, że człowiek cier­pi. Tak żyje się spo­koj­niej i le­piej się ba­wi, za­pew­niam cię. 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej!

Kurdę trochę krótki, ale z powodu tych świąt,które są za TYDZIEŃ!!!! 😞
Mam naprawdę mało czasu,żeby coś napisać.

Ale pojawił się!😍😍




NEXT----> ROZDZIAŁ TYLKO I WYŁĄCZNIE 23.12.2016!!! BĘDZIE DODANY!!



piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział : 31

Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym.
 Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. 
W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, 
 a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla.
 Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. 
Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, 
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?  






Jechaliśmy dobre dziesięć minut. Bella ciągle zapatrzona w swój telefon nie zamierzała ze mną rozmawiać, Tata skupiony na prowadzeniu auta a Marry? Siedziała wpatrując się w jezdnię przed nami trzymając na nogach naczynie żaroodporne z soczystą pieczenią. Ja natomiast próbowałam obserwować krajobraz za szybą,który szybko się zmieniał z powodu prędkości jakiej nabierał samochód. Zauważyłam,że jesteśmy poza centrum,albo i nawet poza Seattle. Jechaliśmy może tak jeszcze przez pięć minut dopóki Paul nie wjechał na chodnik parkując auto. Wysiadłam z terenowego czterokołowca odwracając wzrok w kierunku domu.
Mój wzrok zatrzymał się na dużym białym domu.
 I to nawet na bardzo nowoczesnym jak na dziadków. Cały był biały z małą altanką przed wejściem. Przed samym budynkiem rosło duże drzewo oraz parę krzewów jak i kwiatków. Betonową ścieżką udaliśmy się na posesję. W drzwiach od razu zastaliśmy parę starszego małżeństwa co chwilę wymachując w naszą stronę. Z racji tego,że szłam na czele ekipy wraz z Bellą przywitałam się pierwsza. Pocałowałam policzek Babci a w Dziadka wtuliłam się mocno. Gestem ręki zaprosili nas do środka. Wnętrze było bardzo ciepłe i miłe na pierwszy rzut oka. Na samym końcu korytarza były drewniane schody. Na lewo salon, na prawo kuchnia. Góry jeszcze nie odkryłam. Staruszek zaprasza nas do dziennego pokoju a Marry z Mamą znikają gdzieś w kuchni. Siadam na fotelu tuż obok Blondynki,która spogląda w moją stronę dodając uśmiech.
- Z czego tak się cieszysz?- odwracam głowę w jej kierunku.
- Słodko wyglądasz w tych ogrodniczkach i żółtym golfie. - posyła mi oczko.- Yhm i co jeszcze?
- Jak się czujesz będąc narzeczoną Maxa?
- Kim!?- wchodzi Babcia wbijając na nas wzrok niosąc na tacy ciasto i filiżanki.
- Rose się zaręczyła.- dodaje dziewczyna pokazując moją rękę,na której jest pierścionek.
- Dziecko! Gratulacje! - zostawia wszystko na stole podchodząc do nas. - To świetna wiadomość!
- Dziękuje bardzo.- posyłam wielki uśmiech.





*




- Ale nie ma takiej opcji!- odwracam się widząc krzyczącą Marry. Jeśli zaraz Tata nic im nie powie to zabiję  Bellę oraz Jego żonę. No ile można?! Kłócą się o byle jaką noc u chłopaka. No mój ty Boże, ile ona ma lat. Jest  dorosła przecież.
- Marry.- podnoszę głowę z nad kubka widząc zdenerwowaną kobietę.- Odpuść,Bella jest dorosła.
Nastała cisza, jedyny spokojny moment odkąd wróciliśmy od Dziadków.
- Czy Ty się słyszysz Rose? Co puszczę ją i za dziewięć miesięcy będzie chodzić z brzuchem tak jak Ty? - robiłam łyk ciepłej herbaty dopóki nie usłyszałam ostatniego słowa. Od razu poczułam falę wkurwienia i byłam o krok do wybuchu i płaczu. Jak ona śmie!? Zakryła usta dalej patrząc na mnie.
- Marry to nie jest wina Rose. Nie chcę,żebyś krytykowała moją córkę.- odwróciłam głowę w stronę Taty,który stanowczo mówi ze spokojnym głosem.
- Rose..Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło,nawet tak nie myślę. - wstałam omijając kobietę.- Rose powiedz coś błagam,nie gniewaj się!
- Masz rację. - zatrzymałam się patrząc na schody.- To,że byłam głupia nie oznacza,że Bella tak postąpi. Mike mnie okłamał,że użył prezerwatywy. Jednak się nie przyznał do tego,ale nigdzie po stosunku nie umiałam znaleźć jej oraz żadnego pieprzonego opakowania. Bella jest mądra i wie,że jeśli chce uprawiać sex to dopilnuje tego,żeby Alex czy ktoś inny miał tą pieprzoną prezerwatywę. A to,że Ja tego nie dopilnowałam powinnaś nie komentować.- spojrzałam na Blondynkę kątem oka widząc zaskoczenie.
- Bella idź,ale wróć rano.- dodała Marry. Uśmiechnęłam się lekko,że wygrałam. Z triumfem kieruję się na górę słysząc Kobietę z dołu.
- Rose?
Odwracam się będąc w połowie drogi na schodach widząc Ją na pierwszym stopniu.
- Tak?
- Przepraszam cię ,bardzo przepraszam.
- Przejdzie mi..- ruszyłam dalej.- ...kiedyś.- dodałam na tyle,żeby usłyszała i następnie weszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku wyciągając telefon.



Ja😽
Hej Bałwanku co robisz?💘

Max💙
Bałwanku? ⛄⛄ 😂😂😂 Dobre 
Nic siedzę z Jasperem.😛

Ja😽
Jasper? Kto to!?😦😮😮

Max💙
Kumpel, poznałaś go już.😝

Ja😽
Kiedy niby?😨

Max💙
Domówka u Eddy'ego nad jeziorem.😆

Ja😽
O Chryste..😡😡 Za bardzo nie pamiętam tego wieczoru.😂😂😂

Max💙
No wiem, byłaś schlana w trupa.😛😛 Wpadaj do nas!💕

Ja😽
Dzięki Max,nie byłam,aż tak pijana....😭💣😡 Jesteś pewny?😏


Max💙
Masz przyjść - Jasper😀



Uśmiechnęłam się do ekranu,który zablokowałam i wsadziłam telefon do kieszeni. Zgasiłam światło w pokoju i jak oparzona zeszłam na dół podchodząc do szafy,gdzie była moja kurtka.
- Gdzieś się wybierasz?- usłyszałam za sobą męski głos. Paul.- Tak, idę do Maxa i NIE WRÓCĘ NA NOC.-dodałam,żeby Marry dokładnie usłyszała każde słowo.
- Przestań się tak zachowywać.
- Tak,czyli jak?!
- Marry nie chciała wiesz o tym.
- Nie chciała,ale powiedziała. Proste? Proste.- dodałam wychodząc z domu. Nie mam zamiaru przejmować się w tym momencie Kobietą,która jest bardzo ważna w moim życiu. Przejdzie mi,ale nie wiem jeszcze kiedy. Wbiegłam po dwóch schodkach i nacisnęłam dzwonek. W natychmiastowym tempie wrota zostały otwarte przez Ojca Maxa,czyli Adama.
- Dobry Wieczór!- witam się z mężczyzną,który od ucha do ucha posyła uśmiech.
Oni zawsze mają takie poczucie humoru?
Podałam kurtkę Adamowi,który chciał ją powiesić. Następnie ściągnęłam buty i wyszłam z korytarza w salon kierując się na schody.
- O Rose skarbie!- odwracam się będąc na jednym z pierwszych stopni widząc Lise.
- Witam Panią!- uśmiecham się widząc jak trzyma kieliszek z winem.
- Jaką Panią mówiłam ci już.. Ja jestem Lisa a to Adam. - uśmiecha się.- Tak,tak oczywiście.
- Biegnij tam do nich już... Albo nie! Idź spokojnie dziecko,bo jeszcze spadniesz z tych schodów.- dodaje z troską,na co ja lekko śmieję się pod nosem. Zatrzymuje się przy drzwiach Maxa i pukam. Raz, drugi.
- Hej!- widzę przed sobą wysokiego chłopaka,który jest bardzo umięśniony i ładny po twarzy. Czarnowłosy otwiera szerzej drzwi zapraszając do środka. Zauważam Maxa siedzącego na sofie z piwem w ręce.
- Serio pijecie? - Przerażony chłopak spogląda na mnie i kładzie alkohol na stole.- Dałbym ci,ale wiesz..
- Wiem. Jeszcze pół roku.- westchnęłam siadając koło chłopaka składając szybki,ale i namiętny pocałunek.
- Hola hola! Ja tu jestem!- odwracam się z rumieńcem na policzkach w stronę tego całego Jaspera.
- A więc Rose nie pamiętasz mnie?
- No wybacz,ale nie za bardzo.
- Jasper.- podaje dłoń.- Rose.- uśmiecham się.
- Od kiedy wy ten teges? Jeszcze dwa tygodnie temu rozmawiałem z Mikem i mówił,że wróciliście do siebie.
- A to długa historia.- czuję jak chwyta moją dłoń Brunet.
- Max opowie ci kiedyś tam...Szkoda wieczoru na tego Typa.
- Uuuu... widzę,że grubo!- zaczął się śmiać,a ja dodałam lekki uśmiech.

Grubo? Mało powiedziane. 


 Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu. 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej!

Jak się podoba? 
Jak przygotowania do świąt? 


SPOILER - Kolejny rozdział będzie poświęcony Sylwestrowi :)

Miłego czytania ! ♥


NEXT ---> 16-18 GRUDNIA!






piątek, 2 grudnia 2016

Rozdział 30


 Nie mów,
 że jeśli wy­jadę na krótki czas bez Ciebie zos­ta­niesz tu sam.
 W każdym kwiat­ku znaj­dziesz mój uśmiech, 
w pro­mieniach słońcach od­kryj moją ra­dość życia
 a w deszczu znajdź mo­je słone łzy.
 Wys­tar­czy tyl­ko chcieć a od­naj­dziesz drob­ne sym­bo­le nas.





Wciągałam na siebie bordową sukienkę za kolano,która bardzo podkreślała moje ciało. Bella uczesała moje włosy w dobieranego warkocza i nałożyła delikatny makijaż.Za piętnaście minut zegar wybije godzinę szóstą a cała rodzina usiądzie przy rodzinnym stole. Dzisiaj Wigilia, pierwsze święta bez Mamy. Bardzo smutno było mi z tego powodu,ale próbowałam za wszelką cenę uśmiechać się do każdego. Poznałam dziadków Belli,którzy są bardzo sympatyczni! Bez żadnego problemu rozmawialiśmy o ciąży i o Barcelonie.
- Gotowa?- zauważyłam blondynkę ubraną w błękitną sukienkę,która od pasa była rozkloszowana.
- Powiedzmy.- dodałam wkładając do ucha kolczyki.
- Skąd te kwiaty?- spojrzałam na parapet,gdzie znajdował się duży bukiet z czerwonych róż. - Mike.-dodałam odwracając się do dziewczyny.- Wysłał w ramach przeprosin,a to z okazji świąt.- podeszłam do stolika nocnego,gdzie było małe niebieskie pudełko.
- Jejku,ale śliczne.- dodała widząc kolczyki z granatowym kamieniem,które błyszczały z odbijającym się światłem. Faktycznie miał gust, cholernie podobały mi się,ale mnie nie przekupi. Nie po tym wszystkim.
- To nie zmienia faktu,że jest dupkiem.- wbiła wzrok w moją stronę jednocześnie zamykając opakowanie.- Masz rację.- prychnęłam kierując się w kierunku drzwi.
- A co z Max'em. ?Obiecałaś mi,że z nim pogadasz! Minęły dwa dni odkąd wyszedł z domu jak oparzony!
Westchnęłam słysząc jej słowa. Nie miałam czasu to po 1., po drugie nie miałam ochoty, nie potrafiłam się zebrać,a po 3. nie wiem czy chciałby rozmawiać,podobno był zajęty.
- Rose słuchasz mnie!?- nacisnęłam klamkę wychodząc na korytarz,a Siostra zaraz za mną.
- Oczywiście!- dodałam schodząc po schodach i odwracając się do niej bokiem.
- Jejku!!- słysząc pisk,krzyk mój wzrok ląduje na dół widząc kobietę w granatowej sukience i szpilkach. Marry trzymała ręce na ustach wpatrując się raz na mnie raz na mój brzuch.
- Aż tak źle?
- Nie! Cudownie! Ale świetnie twój brzuszek wygląda!- położyła dłoń,a ja zaczęłam się cicho śmiać widząc tak zadowoloną Marry.- Chodźcie,chodźcie.- pokazała ręką w kierunku salonu.
- A mi już nie powiesz,że dobrze wyglądam? Już muszę zajść w ciążę,żebyś zauważyła jak się staram!?- krzyknęła Dziewczyna,a ja pokiwałam głową i weszłam do środka.
- Och oczywiście,że nie. Pięknie wyglądasz Bell.- dodała z śmiechem.- Dzięki Mamo.- warknęła i weszła do środka stoją tuż za mną. Cały pokój wyglądał przepięknie, faktycznie postarałyśmy się. Na środku stał wielki drewniany stół przykryty obrusem w czerwono-granatowy obrus z białym kompletem talerzy. Sofę i fotele zostały przesunięte w stronę ściany,na której były same regały z książkami. Drzewko w kominku paliło się a z małego radyjka,które stało na półce ulatniały się świąteczne piosenki. Okno,drzwi tarasowe było ustrojone ozdobami świątecznymi a choinka stojąca obok miała na sobie czerwony komplet bombek. Zauważyłam dziadków siedzących przy Tacie,który miał ubraną na sobie brązową koszulę. Wyglądał bardzo dobrze. Kiedy podeszłyśmy do stołu zamilknęli spoglądając na nas. Dodałam lekki uśmiech zajmując miejsce a zaraz za nami dosiadła się Żona Ojca.
- Zaczynamy?- wstał Tata.
- Zaczynamy!- dodaliśmy wstając.






- No Bell zobacz co tam masz.- dodał Ojciec widząc dziewczynę,która rozpakowywała prezent.Dziewczyna w jednej chwili zatrzymała swój oddech wstając i rzucając się na Tatę.
- To na pewno dla mnie!?
- Tak Kochanie!
- Jejku super! W końcu!
- Co tam masz?- spytałam siedząc na fotelu.
- Wycieczkę do Nowego Jorku dla dwóch osób! Jedziesz koniecznie ze mną!
Uśmiechnęłam się radośnie,no postarali się. Bella zawsze chciała jechać do NY,to było jej największe marzenie. Ja dostałam piękną bransoletkę od Taty, Marry dała mi torebkę i kombinezon małego tygryska dla mojego dziecka, Bella dała mi książkę dla młodej matki i seksowną bieliznę twierdząc,że ją ubiorę zaraz po urodzeniu dziecka a od Dziadków,których znam dopiero kilka godzin dostałam zawieszkę do bransoletki,która pasowała do tej od Rodzica.
Ja natomiast podarowałam Tacie marynarkę, Marry torebkę,którą chciała bardzo kupić,ale nigdzie nie umiała jej znaleźć,dziadkom komplet ręczników do nowej łazienki. A dla Belli kupiłam złoty łańcuszek z koniczynką,na szczęście ,bo matura w przyszłym roku.
- My będziemy jechać. - wstał starszy mężczyzna spoglądając na nas. - Jest już późno.- dodała Babcia.- Zapraszamy jutro na obiad do nas.-uśmiechnęła się.- Oczywiście Rose ty też!- położyła swoją ciepłą dłoń na moją.
- Na pewno będziemy!- dodała Bella przytulając się do Babci.- Ale poczekajcie chwilę.- spojrzała w moją stronę.- Ty młoda matka!- krzyknęła w moją stronę.- Miałaś nam powiedzieć co będzie!?
- No właśnie!.- wstał Tata.
- Dziewczynka.- uśmiechnęłam się kładąc dłoń na brzuch czując jak kopnęła.
- A imię wybrałaś?- spytała Marr kiedy ruszyłam w pożegnaniu staruszków.- Mia.- powiedziałam wtulając się w ciało Mamy Marry.
- Piękne imię, bardzo pasuje.- spojrzała Babcia.- Specjalnie dla Ciebie zrobiłam jabłecznik, Paul zdradził,że uwielbiasz.- szepnęła w moje ucho.
- Będę na sto procent i to z rana!- dodałam a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Minęło niecałe dziesięć minut kiedy staliśmy i cały czas machaliśmy w kierunku dziadków w drzwiach. Tata zamknął drzwi i wypuścił z ust powietrze. Był zapewne zmęczony tak jak my tutaj wszyscy.  Spojrzałam na Niego siedząc na wysepce i wciskając w siebie ciastka korzenne, Bella nie była lepsza i sama wcinała jakieś pierniki siedząc na krześle. Byłyśmy nocnymi żarłokami! Jeszcze teraz jak jestem w ciąży. Pokochałam jedzenie,gdyby można było to wyszłabym za nie i pewnie byłabym szczęśliwa.
- A ty Bell nie wybierasz się do Alexa?- wszedł do środka.
- Zaraz idę.- rzekła z pełną buzią wstając z krzesła i zabierając moje pudełko z ciastkami. Od razu spojrzałam na nią "spod byka" Ona nie wie,że nie zabiera się jedzenia kobietą w ciąży.
- Ej!! Co ty robisz!
- Kochanie przytyjesz.- stanęła naprzeciw.- A poza tym zaraz wychodzisz.
- Gdzie niby?
- Idź w końcu do Maxa! Porozmawiaj z nim!
Westchnęłam schodząc ostrożnie z blatu na płytki. Zrzuciłam z biustu kilka okruszków i spojrzałam na Tatę,który lekko się uśmiechał.
- Dalej idźcie już! Faceci na was czekają.- prychnął.
- Ja już wychodzę!- usłyszałam jak Blondynka zamyka drzwi, a Ja minęłam się z jej wzrokiem podchodząc pod wieszak.Założyłam płaszcz na siebie, a na stopy wciągnęłam botki. Chwyciłam zegarek,który był prezentem dla Maxa. Paul otworzył mi drzwi, posłałam mu uśmiech i znalazłam się na świeżym powietrzu. Zaczęłam zmierzać w kierunku domu Bruneta. Widząc po świetle,które odbijało się z kuchni stwierdzam,że jest w domu. Naciskam dzwonek i czekam. Nagle drzwi się otwierają. Mój wzrok jedzie z góry na dół, jak i z dołu do góry. Czarne dżinsy i błękitna koszula,która upinała jego umięśnione ciało. Lekko uśmiechnęłam się widząc Maxa w tym stroju, był bardzo...Elegancki. Tak,właśnie wyglądał jak młody bóg.
- Rose?
- Umm..Mogę wejść?- spytałam cicho.Straciłam mowę.
- Jasne.- dodał otwierając szerzej drzwi. Weszłam do środka,a chłopak pomógł mi z kurtką. Posłałam mu uśmiech na co odwzajemnił.- Chodź na górę.- powiedział,kiedy mijaliśmy jego Ojca jedzącego ciasto w salonie.
- Dobry wieczór i smacznego.- dodałam widząc jak tylko kiwa głową. Wyglądał bardzo komicznie.
Weszliśmy do jego pokoju. Na parapecie paliło się parę świeczek a na łóżku leżała prawie w moim wzroście Pluszak Myszka Mini.
- Ojej ale świetna!- podeszłam patrząc na zabawkę.
- W sumie chciałem do ciebie zaraz przyjść,ale mnie wyprzedziłaś.A i to nie dla ciebie.- dodał,a mój uśmiech zeszedł z ust. Spoważniałam słysząc jego słowa, kochałam myszkę mini. I na serio w jednej chwili pomyślałam,że to dla mnie. Rose puknij się ile ty masz lat?!
- To dla twojej małej.- podniosłam wzrok.
- Max nie musiałeś.- rzekłam cicho spoglądając w jego postać,którą oświetlały jedynie świeczki.
- Dla ciebie też coś mam.- włożył dłoń w kieszeń i wyciągnął małe czerwone pudełko. Moje oczy rozszerzyły się, oj nie nie nie! Czy on ma dla mnie pierścionek!
- Nie mogę czekać dłużej, boję się,że mi uciekn..- zaczął mówić,gdy nagle przerwała mu jego Mama.
- Przyniosłam wa..- odwróciłam głowę w jej stronę. Trzymała tacę z ciastem oraz dwa kubki z czymś ciepłym,ponieważ para się unosiła.- To ja może pójdę.- położyła wszystko na stół i wyszła. Odwróciłam się z powrotem w kierunku chłopaka.
- Max chyba to nie jes...- powiedziałam i nagle przerwałam,bo dobrze wiedział co chciałam powiedzieć. Poczułam jak pot obleciał całe moje ciało, czy ja się właśnie denerwuję!?
- Rose.- powiedział stanowczo i uklęknął.
Momentalnie zakryłam usta a moje oczy zaczęły się pocić, zaczęłam po prostu płakać.
- Chcę z Tobą stworzyć rodzinę dla dziecka, kocham cię od pierwszej chwili czy zostaniesz moją żoną?
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaczęłam płakać,widząc otwarte pudełko w dłoni Maxa. Sam nie wiedział co ma dalej robić,czekał na mój ruch.
- Taaak!-krzyknęłam prawie piszcząc. Chłopak od razu musnął moje usta,a drzwi do pokoju się otworzyły. Od razu zauważyłam Marry, Tatę, rodziców chłopaka i Alexa z Bell.
- Gratulacje!!- zaczęli krzyczeć.
- Czy wy o tym wiedzieliście?!
- Oczywiście!- dodała Bella podchodząc do mnie składając pocałunek na ustach. Zauważyłam bukiet białych róż,który trzymał Tata Maxa od razu wręczając mi go.
- Chyba nie mieliśmy okazji się zapoznać. Jestem Adam.- przytulił mnie.- Rose.- uśmiechnęłam się czując łzy spływające po policzku.
- Lisa zostawmy ich.- odparł Adam machając ręką w kierunku wyjścia. Cała ekipa w mgnieniu oka wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Co to miało być!?- rozłożył Max ręce śmiejąc się w moim kierunku.
- Nie wiem.-odparłam wybuchając śmiechem. Usiadłam na narożniku dokładnie przyglądając się biżuterii,która widniała na moim palcu. Czyli będę teraz narzeczoną Maxa? Nie wierzę w to!
- Nie wiedziałem,że się tak szybko zgodzisz.- odparł siadając tuż obok mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę kładąc podbródek na lewym ramieniu mężczyzny.
- Mimo,że znamy się tak krótko wiedziałam,że Ciebie kocham.- odparłam czując ciepłe,malinowe usta,które musnęły moje.

Obudziłam się rano z myślą,że nie wróciłam wczoraj do domu. Podniosłam głowę widząc śpiącego Maxa. Uśmiechnęłam się na ten widok. Przemieściłam jego masywną dłoń,która leżała na moim ciele. Wyszłam z łóżka pisząc na kartce : Przepraszam,że uciekłam. Kocham Cię baaaardzo mocno! Zadzwonię później R. ♥- dorysowałam serduszko zabierając się za ubrania,które leżały na podłodze. Minęło kilka minut zanim wszystko założyłam na siebie, włosy spięłam w luźnego koka i wyszłam z pokoju zostawiając chłopaka,który smacznie spał. Schodząc na dół zauważyłam w szlafroku Lise ( Mamę Maxa) a na sofie jedzącego pierniki Adama.
- Dzień Dobry!- rzekłam a dwie pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Mam nadzieje,że nie uciekasz?
- No niestety, muszę.- dodałam będąc na parterze.
- Oj kochanie nie wypuszczę cię bez śniadania,jeszcze zasłabniesz po drodze.
- Ale proszę Pani ja mieszkam po drugiej stornie.- podniosłam głowę za wszelką cenę stawiając na swoim.
- Rose nie wygłupiaj się,spałaś u nas a wiesz,że w cenie jest śniadanie do łóżka?
- Hmm. Śniadanie do łóżka?
- No Ja do łóżka nie zaserwuję,ale w kuchni już tak.- dodała kiedy weszłam za nią do pomieszczenia siadając przy wysepce.
- Więc co lubisz?
- Jem wszystko.
- To dobrze.- powiedziała wyciągając sery,pomidory,sałatę.- Jak się czujesz?
- W porządku.- posłałam jej lekki uśmiech. Cholera,ale mi wstyd. To nie Max jest ojcem dziecka a właśnie z nim się zaręczyłam. Boże!
- Mogę zadać Pani pytanie?
- Jasne,mów.- dodała podając mi talerz.
- Czy akceptuje mnie Pani mimo,że jestem w ciąży i to nie z Pani synem?- podniosłam głowę,widząc u kobiety zdziwienie i lekki uśmiech.Nie wiem co ma to znaczyć,ale się boję.
- Chyba żartujesz! Będę maleństwo kochać ponad życie! Odkąd weszłaś do mojego domu i Max powiedział mi co tak naprawdę do Ciebie czuje wiedziałam,że będziecie razem. A to,że Mike jest Ojcem i zachował się źle to Jego problem. Kochałam go jak syna,ale żeby tak potraktował kobietę! Naprawdę to do Niego nie podobne.- zaczęła kiwać głową, widać po Niej,że naprawdę się zdenerwowała. W sumie ja też nie tryskałam radością na samą myśl o Mike.
- Hej.- usłyszałam ciche z chrypą słowo.- Hej Max.- odpowiedziałam składając delikatny,ale i bardzo romantyczny pocałunek na Jego ustach.
- Widzę,że zegarek się podoba.- powiedziałam mu w usta na chwilę się odrywając.- Pierścionek też.- dodał podnosząc wzrok.
- Słodko.- dodała Kobieta. - A teraz niestety,ale muszę was opuścić idę do swojego Starego Męża.- rzekła z sarkazmem idąc w kierunku salonu.
- Słyszałem!- krzyknął Adam na co obydwoje się uśmiechnęliśmy.
- Czemu mnie zostawiłaś?
- Ja?
- Nie Calineczka.
- Umm muszę być zaraz w domu,a dosłownie już. Jedziemy do dziadków Bell zaraz. - dodałam widząc na zegarze 8.40.
- Ale widzimy się dzisiaj?- uśmiechnęłam się widząc minę przybitego pieska.
- Oczywiście Skarbie.
- Mmm. Skarbie, tak oficjalnie.- uniósł ku górze brwi na co się zaczęłam śmiać i ruszyłam z nadzieją,że jeszcze na mnie poczekają i nie pojechali do Dziadków. Założyłam na siebie płaszczyk i już zaczęłam się nachylać po buty,ale poczułam dużą męską dłoń,która chwyciła moją.
- Pomóc ci?
- Za dwa miesiące skorzystam z pomocy,bo już własnych stóp nie będę widzieć,ale jeszcze dam radę.- posłałam mu ciepły uśmiech wsuwając na siebie botki. Z czerwoną twarzą ze zmęczenia podnoszę się wpadając w klatkę piersiową chłopaka.
- To pa.- składam mu ciepły pocałunek na ustach.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę.- otworzyłam szerzej oczy, naprawdę zaczynam się bać.
- Odnośnie sylwestra.- dodał.- Moja kuzynka odpada, Kumpel idzie na domówkę a Emm z Alex'em jadą gdzieś tam.
- I..?
- No właśnie i..?
- Myślałam,że coś wymyśliłeś, no kurde zaskoczyłeś mnie.- powiedziałam z lekkim sarkazmem oczywiście dla żartów.
- Dzięki Rose, naprawdę. Ale tak naprawdę wymyśliłem i więcej na ten temat dowiesz się wieczorem.
- Okej, to Pa!- krzyknęłam odwracając się i jednocześnie chwytając klamkę.- Do widzenia Państwu! Jeszcze tutaj przyjdę!
- Cieszę się,że cię zobaczę Rose!- krzyknął Adam kiedy minęłam próg domu.
- To miłego dnia.- mruknął chłopak stojąc w drzwiach w samych dresach z gołą klatą.
- Nawzajem.- odparłam.- Biegnij do domu,bo jak będziesz chory to nie będziemy się mogli spotykać.
- Masz rację, biegnę już.- zaczął się śmiać a ja tylko pokiwałam głową. Weszłam na ścieżkę prowadzącą do ulicy i chwyciłam swoją dłoń widząc piękny i zarazem duży pierścionek. WŁAŚNIE ZOSTAŁAM NARZECZONĄ MAXA! DALEJ W TO NIE WIERZĘ!
Nacisnęłam klamkę domu i weszłam do środka. W kuchni siedziała Marry z Ojcem jedząc śniadanie.
- Hej Rose!- podeszła kobieta.- Pokaż te cudeńko.- wyciągnęłam w jej stronę rękę wiedząc o co jej chodzi.
- Jest piękny, dobrze,że ci się udało. Będzie świetnym Ojcem.- dodała,a ja spojrzałam na Ojca,który lekko się uśmiechał.
- Masz rację,stworzycie w końcu wspaniałą rodzinę.- powiedział Tata posyłając uśmiech w naszym kierunku.





A jeśli na zaręczy­ny nie dam Ci pierścion­ka z bry­lan­tem, na­dal będziesz kochała mnie tak sa­mo mocno?? 


  -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! 
Podkręcamy tempo baaardzo szybko!

Widzimy się za tydzień :)


NEXT --->  9-11 GRUDNIA !