piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział : 31

Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym.
 Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. 
W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, 
 a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla.
 Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. 
Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, 
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?  






Jechaliśmy dobre dziesięć minut. Bella ciągle zapatrzona w swój telefon nie zamierzała ze mną rozmawiać, Tata skupiony na prowadzeniu auta a Marry? Siedziała wpatrując się w jezdnię przed nami trzymając na nogach naczynie żaroodporne z soczystą pieczenią. Ja natomiast próbowałam obserwować krajobraz za szybą,który szybko się zmieniał z powodu prędkości jakiej nabierał samochód. Zauważyłam,że jesteśmy poza centrum,albo i nawet poza Seattle. Jechaliśmy może tak jeszcze przez pięć minut dopóki Paul nie wjechał na chodnik parkując auto. Wysiadłam z terenowego czterokołowca odwracając wzrok w kierunku domu.
Mój wzrok zatrzymał się na dużym białym domu.
 I to nawet na bardzo nowoczesnym jak na dziadków. Cały był biały z małą altanką przed wejściem. Przed samym budynkiem rosło duże drzewo oraz parę krzewów jak i kwiatków. Betonową ścieżką udaliśmy się na posesję. W drzwiach od razu zastaliśmy parę starszego małżeństwa co chwilę wymachując w naszą stronę. Z racji tego,że szłam na czele ekipy wraz z Bellą przywitałam się pierwsza. Pocałowałam policzek Babci a w Dziadka wtuliłam się mocno. Gestem ręki zaprosili nas do środka. Wnętrze było bardzo ciepłe i miłe na pierwszy rzut oka. Na samym końcu korytarza były drewniane schody. Na lewo salon, na prawo kuchnia. Góry jeszcze nie odkryłam. Staruszek zaprasza nas do dziennego pokoju a Marry z Mamą znikają gdzieś w kuchni. Siadam na fotelu tuż obok Blondynki,która spogląda w moją stronę dodając uśmiech.
- Z czego tak się cieszysz?- odwracam głowę w jej kierunku.
- Słodko wyglądasz w tych ogrodniczkach i żółtym golfie. - posyła mi oczko.- Yhm i co jeszcze?
- Jak się czujesz będąc narzeczoną Maxa?
- Kim!?- wchodzi Babcia wbijając na nas wzrok niosąc na tacy ciasto i filiżanki.
- Rose się zaręczyła.- dodaje dziewczyna pokazując moją rękę,na której jest pierścionek.
- Dziecko! Gratulacje! - zostawia wszystko na stole podchodząc do nas. - To świetna wiadomość!
- Dziękuje bardzo.- posyłam wielki uśmiech.





*




- Ale nie ma takiej opcji!- odwracam się widząc krzyczącą Marry. Jeśli zaraz Tata nic im nie powie to zabiję  Bellę oraz Jego żonę. No ile można?! Kłócą się o byle jaką noc u chłopaka. No mój ty Boże, ile ona ma lat. Jest  dorosła przecież.
- Marry.- podnoszę głowę z nad kubka widząc zdenerwowaną kobietę.- Odpuść,Bella jest dorosła.
Nastała cisza, jedyny spokojny moment odkąd wróciliśmy od Dziadków.
- Czy Ty się słyszysz Rose? Co puszczę ją i za dziewięć miesięcy będzie chodzić z brzuchem tak jak Ty? - robiłam łyk ciepłej herbaty dopóki nie usłyszałam ostatniego słowa. Od razu poczułam falę wkurwienia i byłam o krok do wybuchu i płaczu. Jak ona śmie!? Zakryła usta dalej patrząc na mnie.
- Marry to nie jest wina Rose. Nie chcę,żebyś krytykowała moją córkę.- odwróciłam głowę w stronę Taty,który stanowczo mówi ze spokojnym głosem.
- Rose..Naprawdę nie wiem co we mnie wstąpiło,nawet tak nie myślę. - wstałam omijając kobietę.- Rose powiedz coś błagam,nie gniewaj się!
- Masz rację. - zatrzymałam się patrząc na schody.- To,że byłam głupia nie oznacza,że Bella tak postąpi. Mike mnie okłamał,że użył prezerwatywy. Jednak się nie przyznał do tego,ale nigdzie po stosunku nie umiałam znaleźć jej oraz żadnego pieprzonego opakowania. Bella jest mądra i wie,że jeśli chce uprawiać sex to dopilnuje tego,żeby Alex czy ktoś inny miał tą pieprzoną prezerwatywę. A to,że Ja tego nie dopilnowałam powinnaś nie komentować.- spojrzałam na Blondynkę kątem oka widząc zaskoczenie.
- Bella idź,ale wróć rano.- dodała Marry. Uśmiechnęłam się lekko,że wygrałam. Z triumfem kieruję się na górę słysząc Kobietę z dołu.
- Rose?
Odwracam się będąc w połowie drogi na schodach widząc Ją na pierwszym stopniu.
- Tak?
- Przepraszam cię ,bardzo przepraszam.
- Przejdzie mi..- ruszyłam dalej.- ...kiedyś.- dodałam na tyle,żeby usłyszała i następnie weszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku wyciągając telefon.



Ja😽
Hej Bałwanku co robisz?💘

Max💙
Bałwanku? ⛄⛄ 😂😂😂 Dobre 
Nic siedzę z Jasperem.😛

Ja😽
Jasper? Kto to!?😦😮😮

Max💙
Kumpel, poznałaś go już.😝

Ja😽
Kiedy niby?😨

Max💙
Domówka u Eddy'ego nad jeziorem.😆

Ja😽
O Chryste..😡😡 Za bardzo nie pamiętam tego wieczoru.😂😂😂

Max💙
No wiem, byłaś schlana w trupa.😛😛 Wpadaj do nas!💕

Ja😽
Dzięki Max,nie byłam,aż tak pijana....😭💣😡 Jesteś pewny?😏


Max💙
Masz przyjść - Jasper😀



Uśmiechnęłam się do ekranu,który zablokowałam i wsadziłam telefon do kieszeni. Zgasiłam światło w pokoju i jak oparzona zeszłam na dół podchodząc do szafy,gdzie była moja kurtka.
- Gdzieś się wybierasz?- usłyszałam za sobą męski głos. Paul.- Tak, idę do Maxa i NIE WRÓCĘ NA NOC.-dodałam,żeby Marry dokładnie usłyszała każde słowo.
- Przestań się tak zachowywać.
- Tak,czyli jak?!
- Marry nie chciała wiesz o tym.
- Nie chciała,ale powiedziała. Proste? Proste.- dodałam wychodząc z domu. Nie mam zamiaru przejmować się w tym momencie Kobietą,która jest bardzo ważna w moim życiu. Przejdzie mi,ale nie wiem jeszcze kiedy. Wbiegłam po dwóch schodkach i nacisnęłam dzwonek. W natychmiastowym tempie wrota zostały otwarte przez Ojca Maxa,czyli Adama.
- Dobry Wieczór!- witam się z mężczyzną,który od ucha do ucha posyła uśmiech.
Oni zawsze mają takie poczucie humoru?
Podałam kurtkę Adamowi,który chciał ją powiesić. Następnie ściągnęłam buty i wyszłam z korytarza w salon kierując się na schody.
- O Rose skarbie!- odwracam się będąc na jednym z pierwszych stopni widząc Lise.
- Witam Panią!- uśmiecham się widząc jak trzyma kieliszek z winem.
- Jaką Panią mówiłam ci już.. Ja jestem Lisa a to Adam. - uśmiecha się.- Tak,tak oczywiście.
- Biegnij tam do nich już... Albo nie! Idź spokojnie dziecko,bo jeszcze spadniesz z tych schodów.- dodaje z troską,na co ja lekko śmieję się pod nosem. Zatrzymuje się przy drzwiach Maxa i pukam. Raz, drugi.
- Hej!- widzę przed sobą wysokiego chłopaka,który jest bardzo umięśniony i ładny po twarzy. Czarnowłosy otwiera szerzej drzwi zapraszając do środka. Zauważam Maxa siedzącego na sofie z piwem w ręce.
- Serio pijecie? - Przerażony chłopak spogląda na mnie i kładzie alkohol na stole.- Dałbym ci,ale wiesz..
- Wiem. Jeszcze pół roku.- westchnęłam siadając koło chłopaka składając szybki,ale i namiętny pocałunek.
- Hola hola! Ja tu jestem!- odwracam się z rumieńcem na policzkach w stronę tego całego Jaspera.
- A więc Rose nie pamiętasz mnie?
- No wybacz,ale nie za bardzo.
- Jasper.- podaje dłoń.- Rose.- uśmiecham się.
- Od kiedy wy ten teges? Jeszcze dwa tygodnie temu rozmawiałem z Mikem i mówił,że wróciliście do siebie.
- A to długa historia.- czuję jak chwyta moją dłoń Brunet.
- Max opowie ci kiedyś tam...Szkoda wieczoru na tego Typa.
- Uuuu... widzę,że grubo!- zaczął się śmiać,a ja dodałam lekki uśmiech.

Grubo? Mało powiedziane. 


 Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu. 


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej!

Jak się podoba? 
Jak przygotowania do świąt? 


SPOILER - Kolejny rozdział będzie poświęcony Sylwestrowi :)

Miłego czytania ! ♥


NEXT ---> 16-18 GRUDNIA!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz