piątek, 2 grudnia 2016

Rozdział 30


 Nie mów,
 że jeśli wy­jadę na krótki czas bez Ciebie zos­ta­niesz tu sam.
 W każdym kwiat­ku znaj­dziesz mój uśmiech, 
w pro­mieniach słońcach od­kryj moją ra­dość życia
 a w deszczu znajdź mo­je słone łzy.
 Wys­tar­czy tyl­ko chcieć a od­naj­dziesz drob­ne sym­bo­le nas.





Wciągałam na siebie bordową sukienkę za kolano,która bardzo podkreślała moje ciało. Bella uczesała moje włosy w dobieranego warkocza i nałożyła delikatny makijaż.Za piętnaście minut zegar wybije godzinę szóstą a cała rodzina usiądzie przy rodzinnym stole. Dzisiaj Wigilia, pierwsze święta bez Mamy. Bardzo smutno było mi z tego powodu,ale próbowałam za wszelką cenę uśmiechać się do każdego. Poznałam dziadków Belli,którzy są bardzo sympatyczni! Bez żadnego problemu rozmawialiśmy o ciąży i o Barcelonie.
- Gotowa?- zauważyłam blondynkę ubraną w błękitną sukienkę,która od pasa była rozkloszowana.
- Powiedzmy.- dodałam wkładając do ucha kolczyki.
- Skąd te kwiaty?- spojrzałam na parapet,gdzie znajdował się duży bukiet z czerwonych róż. - Mike.-dodałam odwracając się do dziewczyny.- Wysłał w ramach przeprosin,a to z okazji świąt.- podeszłam do stolika nocnego,gdzie było małe niebieskie pudełko.
- Jejku,ale śliczne.- dodała widząc kolczyki z granatowym kamieniem,które błyszczały z odbijającym się światłem. Faktycznie miał gust, cholernie podobały mi się,ale mnie nie przekupi. Nie po tym wszystkim.
- To nie zmienia faktu,że jest dupkiem.- wbiła wzrok w moją stronę jednocześnie zamykając opakowanie.- Masz rację.- prychnęłam kierując się w kierunku drzwi.
- A co z Max'em. ?Obiecałaś mi,że z nim pogadasz! Minęły dwa dni odkąd wyszedł z domu jak oparzony!
Westchnęłam słysząc jej słowa. Nie miałam czasu to po 1., po drugie nie miałam ochoty, nie potrafiłam się zebrać,a po 3. nie wiem czy chciałby rozmawiać,podobno był zajęty.
- Rose słuchasz mnie!?- nacisnęłam klamkę wychodząc na korytarz,a Siostra zaraz za mną.
- Oczywiście!- dodałam schodząc po schodach i odwracając się do niej bokiem.
- Jejku!!- słysząc pisk,krzyk mój wzrok ląduje na dół widząc kobietę w granatowej sukience i szpilkach. Marry trzymała ręce na ustach wpatrując się raz na mnie raz na mój brzuch.
- Aż tak źle?
- Nie! Cudownie! Ale świetnie twój brzuszek wygląda!- położyła dłoń,a ja zaczęłam się cicho śmiać widząc tak zadowoloną Marry.- Chodźcie,chodźcie.- pokazała ręką w kierunku salonu.
- A mi już nie powiesz,że dobrze wyglądam? Już muszę zajść w ciążę,żebyś zauważyła jak się staram!?- krzyknęła Dziewczyna,a ja pokiwałam głową i weszłam do środka.
- Och oczywiście,że nie. Pięknie wyglądasz Bell.- dodała z śmiechem.- Dzięki Mamo.- warknęła i weszła do środka stoją tuż za mną. Cały pokój wyglądał przepięknie, faktycznie postarałyśmy się. Na środku stał wielki drewniany stół przykryty obrusem w czerwono-granatowy obrus z białym kompletem talerzy. Sofę i fotele zostały przesunięte w stronę ściany,na której były same regały z książkami. Drzewko w kominku paliło się a z małego radyjka,które stało na półce ulatniały się świąteczne piosenki. Okno,drzwi tarasowe było ustrojone ozdobami świątecznymi a choinka stojąca obok miała na sobie czerwony komplet bombek. Zauważyłam dziadków siedzących przy Tacie,który miał ubraną na sobie brązową koszulę. Wyglądał bardzo dobrze. Kiedy podeszłyśmy do stołu zamilknęli spoglądając na nas. Dodałam lekki uśmiech zajmując miejsce a zaraz za nami dosiadła się Żona Ojca.
- Zaczynamy?- wstał Tata.
- Zaczynamy!- dodaliśmy wstając.






- No Bell zobacz co tam masz.- dodał Ojciec widząc dziewczynę,która rozpakowywała prezent.Dziewczyna w jednej chwili zatrzymała swój oddech wstając i rzucając się na Tatę.
- To na pewno dla mnie!?
- Tak Kochanie!
- Jejku super! W końcu!
- Co tam masz?- spytałam siedząc na fotelu.
- Wycieczkę do Nowego Jorku dla dwóch osób! Jedziesz koniecznie ze mną!
Uśmiechnęłam się radośnie,no postarali się. Bella zawsze chciała jechać do NY,to było jej największe marzenie. Ja dostałam piękną bransoletkę od Taty, Marry dała mi torebkę i kombinezon małego tygryska dla mojego dziecka, Bella dała mi książkę dla młodej matki i seksowną bieliznę twierdząc,że ją ubiorę zaraz po urodzeniu dziecka a od Dziadków,których znam dopiero kilka godzin dostałam zawieszkę do bransoletki,która pasowała do tej od Rodzica.
Ja natomiast podarowałam Tacie marynarkę, Marry torebkę,którą chciała bardzo kupić,ale nigdzie nie umiała jej znaleźć,dziadkom komplet ręczników do nowej łazienki. A dla Belli kupiłam złoty łańcuszek z koniczynką,na szczęście ,bo matura w przyszłym roku.
- My będziemy jechać. - wstał starszy mężczyzna spoglądając na nas. - Jest już późno.- dodała Babcia.- Zapraszamy jutro na obiad do nas.-uśmiechnęła się.- Oczywiście Rose ty też!- położyła swoją ciepłą dłoń na moją.
- Na pewno będziemy!- dodała Bella przytulając się do Babci.- Ale poczekajcie chwilę.- spojrzała w moją stronę.- Ty młoda matka!- krzyknęła w moją stronę.- Miałaś nam powiedzieć co będzie!?
- No właśnie!.- wstał Tata.
- Dziewczynka.- uśmiechnęłam się kładąc dłoń na brzuch czując jak kopnęła.
- A imię wybrałaś?- spytała Marr kiedy ruszyłam w pożegnaniu staruszków.- Mia.- powiedziałam wtulając się w ciało Mamy Marry.
- Piękne imię, bardzo pasuje.- spojrzała Babcia.- Specjalnie dla Ciebie zrobiłam jabłecznik, Paul zdradził,że uwielbiasz.- szepnęła w moje ucho.
- Będę na sto procent i to z rana!- dodałam a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Minęło niecałe dziesięć minut kiedy staliśmy i cały czas machaliśmy w kierunku dziadków w drzwiach. Tata zamknął drzwi i wypuścił z ust powietrze. Był zapewne zmęczony tak jak my tutaj wszyscy.  Spojrzałam na Niego siedząc na wysepce i wciskając w siebie ciastka korzenne, Bella nie była lepsza i sama wcinała jakieś pierniki siedząc na krześle. Byłyśmy nocnymi żarłokami! Jeszcze teraz jak jestem w ciąży. Pokochałam jedzenie,gdyby można było to wyszłabym za nie i pewnie byłabym szczęśliwa.
- A ty Bell nie wybierasz się do Alexa?- wszedł do środka.
- Zaraz idę.- rzekła z pełną buzią wstając z krzesła i zabierając moje pudełko z ciastkami. Od razu spojrzałam na nią "spod byka" Ona nie wie,że nie zabiera się jedzenia kobietą w ciąży.
- Ej!! Co ty robisz!
- Kochanie przytyjesz.- stanęła naprzeciw.- A poza tym zaraz wychodzisz.
- Gdzie niby?
- Idź w końcu do Maxa! Porozmawiaj z nim!
Westchnęłam schodząc ostrożnie z blatu na płytki. Zrzuciłam z biustu kilka okruszków i spojrzałam na Tatę,który lekko się uśmiechał.
- Dalej idźcie już! Faceci na was czekają.- prychnął.
- Ja już wychodzę!- usłyszałam jak Blondynka zamyka drzwi, a Ja minęłam się z jej wzrokiem podchodząc pod wieszak.Założyłam płaszcz na siebie, a na stopy wciągnęłam botki. Chwyciłam zegarek,który był prezentem dla Maxa. Paul otworzył mi drzwi, posłałam mu uśmiech i znalazłam się na świeżym powietrzu. Zaczęłam zmierzać w kierunku domu Bruneta. Widząc po świetle,które odbijało się z kuchni stwierdzam,że jest w domu. Naciskam dzwonek i czekam. Nagle drzwi się otwierają. Mój wzrok jedzie z góry na dół, jak i z dołu do góry. Czarne dżinsy i błękitna koszula,która upinała jego umięśnione ciało. Lekko uśmiechnęłam się widząc Maxa w tym stroju, był bardzo...Elegancki. Tak,właśnie wyglądał jak młody bóg.
- Rose?
- Umm..Mogę wejść?- spytałam cicho.Straciłam mowę.
- Jasne.- dodał otwierając szerzej drzwi. Weszłam do środka,a chłopak pomógł mi z kurtką. Posłałam mu uśmiech na co odwzajemnił.- Chodź na górę.- powiedział,kiedy mijaliśmy jego Ojca jedzącego ciasto w salonie.
- Dobry wieczór i smacznego.- dodałam widząc jak tylko kiwa głową. Wyglądał bardzo komicznie.
Weszliśmy do jego pokoju. Na parapecie paliło się parę świeczek a na łóżku leżała prawie w moim wzroście Pluszak Myszka Mini.
- Ojej ale świetna!- podeszłam patrząc na zabawkę.
- W sumie chciałem do ciebie zaraz przyjść,ale mnie wyprzedziłaś.A i to nie dla ciebie.- dodał,a mój uśmiech zeszedł z ust. Spoważniałam słysząc jego słowa, kochałam myszkę mini. I na serio w jednej chwili pomyślałam,że to dla mnie. Rose puknij się ile ty masz lat?!
- To dla twojej małej.- podniosłam wzrok.
- Max nie musiałeś.- rzekłam cicho spoglądając w jego postać,którą oświetlały jedynie świeczki.
- Dla ciebie też coś mam.- włożył dłoń w kieszeń i wyciągnął małe czerwone pudełko. Moje oczy rozszerzyły się, oj nie nie nie! Czy on ma dla mnie pierścionek!
- Nie mogę czekać dłużej, boję się,że mi uciekn..- zaczął mówić,gdy nagle przerwała mu jego Mama.
- Przyniosłam wa..- odwróciłam głowę w jej stronę. Trzymała tacę z ciastem oraz dwa kubki z czymś ciepłym,ponieważ para się unosiła.- To ja może pójdę.- położyła wszystko na stół i wyszła. Odwróciłam się z powrotem w kierunku chłopaka.
- Max chyba to nie jes...- powiedziałam i nagle przerwałam,bo dobrze wiedział co chciałam powiedzieć. Poczułam jak pot obleciał całe moje ciało, czy ja się właśnie denerwuję!?
- Rose.- powiedział stanowczo i uklęknął.
Momentalnie zakryłam usta a moje oczy zaczęły się pocić, zaczęłam po prostu płakać.
- Chcę z Tobą stworzyć rodzinę dla dziecka, kocham cię od pierwszej chwili czy zostaniesz moją żoną?
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaczęłam płakać,widząc otwarte pudełko w dłoni Maxa. Sam nie wiedział co ma dalej robić,czekał na mój ruch.
- Taaak!-krzyknęłam prawie piszcząc. Chłopak od razu musnął moje usta,a drzwi do pokoju się otworzyły. Od razu zauważyłam Marry, Tatę, rodziców chłopaka i Alexa z Bell.
- Gratulacje!!- zaczęli krzyczeć.
- Czy wy o tym wiedzieliście?!
- Oczywiście!- dodała Bella podchodząc do mnie składając pocałunek na ustach. Zauważyłam bukiet białych róż,który trzymał Tata Maxa od razu wręczając mi go.
- Chyba nie mieliśmy okazji się zapoznać. Jestem Adam.- przytulił mnie.- Rose.- uśmiechnęłam się czując łzy spływające po policzku.
- Lisa zostawmy ich.- odparł Adam machając ręką w kierunku wyjścia. Cała ekipa w mgnieniu oka wyszła zamykając za sobą drzwi.
- Co to miało być!?- rozłożył Max ręce śmiejąc się w moim kierunku.
- Nie wiem.-odparłam wybuchając śmiechem. Usiadłam na narożniku dokładnie przyglądając się biżuterii,która widniała na moim palcu. Czyli będę teraz narzeczoną Maxa? Nie wierzę w to!
- Nie wiedziałem,że się tak szybko zgodzisz.- odparł siadając tuż obok mnie. Odwróciłam głowę w jego stronę kładąc podbródek na lewym ramieniu mężczyzny.
- Mimo,że znamy się tak krótko wiedziałam,że Ciebie kocham.- odparłam czując ciepłe,malinowe usta,które musnęły moje.

Obudziłam się rano z myślą,że nie wróciłam wczoraj do domu. Podniosłam głowę widząc śpiącego Maxa. Uśmiechnęłam się na ten widok. Przemieściłam jego masywną dłoń,która leżała na moim ciele. Wyszłam z łóżka pisząc na kartce : Przepraszam,że uciekłam. Kocham Cię baaaardzo mocno! Zadzwonię później R. ♥- dorysowałam serduszko zabierając się za ubrania,które leżały na podłodze. Minęło kilka minut zanim wszystko założyłam na siebie, włosy spięłam w luźnego koka i wyszłam z pokoju zostawiając chłopaka,który smacznie spał. Schodząc na dół zauważyłam w szlafroku Lise ( Mamę Maxa) a na sofie jedzącego pierniki Adama.
- Dzień Dobry!- rzekłam a dwie pary oczu skierowały się w moją stronę.
- Mam nadzieje,że nie uciekasz?
- No niestety, muszę.- dodałam będąc na parterze.
- Oj kochanie nie wypuszczę cię bez śniadania,jeszcze zasłabniesz po drodze.
- Ale proszę Pani ja mieszkam po drugiej stornie.- podniosłam głowę za wszelką cenę stawiając na swoim.
- Rose nie wygłupiaj się,spałaś u nas a wiesz,że w cenie jest śniadanie do łóżka?
- Hmm. Śniadanie do łóżka?
- No Ja do łóżka nie zaserwuję,ale w kuchni już tak.- dodała kiedy weszłam za nią do pomieszczenia siadając przy wysepce.
- Więc co lubisz?
- Jem wszystko.
- To dobrze.- powiedziała wyciągając sery,pomidory,sałatę.- Jak się czujesz?
- W porządku.- posłałam jej lekki uśmiech. Cholera,ale mi wstyd. To nie Max jest ojcem dziecka a właśnie z nim się zaręczyłam. Boże!
- Mogę zadać Pani pytanie?
- Jasne,mów.- dodała podając mi talerz.
- Czy akceptuje mnie Pani mimo,że jestem w ciąży i to nie z Pani synem?- podniosłam głowę,widząc u kobiety zdziwienie i lekki uśmiech.Nie wiem co ma to znaczyć,ale się boję.
- Chyba żartujesz! Będę maleństwo kochać ponad życie! Odkąd weszłaś do mojego domu i Max powiedział mi co tak naprawdę do Ciebie czuje wiedziałam,że będziecie razem. A to,że Mike jest Ojcem i zachował się źle to Jego problem. Kochałam go jak syna,ale żeby tak potraktował kobietę! Naprawdę to do Niego nie podobne.- zaczęła kiwać głową, widać po Niej,że naprawdę się zdenerwowała. W sumie ja też nie tryskałam radością na samą myśl o Mike.
- Hej.- usłyszałam ciche z chrypą słowo.- Hej Max.- odpowiedziałam składając delikatny,ale i bardzo romantyczny pocałunek na Jego ustach.
- Widzę,że zegarek się podoba.- powiedziałam mu w usta na chwilę się odrywając.- Pierścionek też.- dodał podnosząc wzrok.
- Słodko.- dodała Kobieta. - A teraz niestety,ale muszę was opuścić idę do swojego Starego Męża.- rzekła z sarkazmem idąc w kierunku salonu.
- Słyszałem!- krzyknął Adam na co obydwoje się uśmiechnęliśmy.
- Czemu mnie zostawiłaś?
- Ja?
- Nie Calineczka.
- Umm muszę być zaraz w domu,a dosłownie już. Jedziemy do dziadków Bell zaraz. - dodałam widząc na zegarze 8.40.
- Ale widzimy się dzisiaj?- uśmiechnęłam się widząc minę przybitego pieska.
- Oczywiście Skarbie.
- Mmm. Skarbie, tak oficjalnie.- uniósł ku górze brwi na co się zaczęłam śmiać i ruszyłam z nadzieją,że jeszcze na mnie poczekają i nie pojechali do Dziadków. Założyłam na siebie płaszczyk i już zaczęłam się nachylać po buty,ale poczułam dużą męską dłoń,która chwyciła moją.
- Pomóc ci?
- Za dwa miesiące skorzystam z pomocy,bo już własnych stóp nie będę widzieć,ale jeszcze dam radę.- posłałam mu ciepły uśmiech wsuwając na siebie botki. Z czerwoną twarzą ze zmęczenia podnoszę się wpadając w klatkę piersiową chłopaka.
- To pa.- składam mu ciepły pocałunek na ustach.
- Mam jeszcze jedną niespodziankę.- otworzyłam szerzej oczy, naprawdę zaczynam się bać.
- Odnośnie sylwestra.- dodał.- Moja kuzynka odpada, Kumpel idzie na domówkę a Emm z Alex'em jadą gdzieś tam.
- I..?
- No właśnie i..?
- Myślałam,że coś wymyśliłeś, no kurde zaskoczyłeś mnie.- powiedziałam z lekkim sarkazmem oczywiście dla żartów.
- Dzięki Rose, naprawdę. Ale tak naprawdę wymyśliłem i więcej na ten temat dowiesz się wieczorem.
- Okej, to Pa!- krzyknęłam odwracając się i jednocześnie chwytając klamkę.- Do widzenia Państwu! Jeszcze tutaj przyjdę!
- Cieszę się,że cię zobaczę Rose!- krzyknął Adam kiedy minęłam próg domu.
- To miłego dnia.- mruknął chłopak stojąc w drzwiach w samych dresach z gołą klatą.
- Nawzajem.- odparłam.- Biegnij do domu,bo jak będziesz chory to nie będziemy się mogli spotykać.
- Masz rację, biegnę już.- zaczął się śmiać a ja tylko pokiwałam głową. Weszłam na ścieżkę prowadzącą do ulicy i chwyciłam swoją dłoń widząc piękny i zarazem duży pierścionek. WŁAŚNIE ZOSTAŁAM NARZECZONĄ MAXA! DALEJ W TO NIE WIERZĘ!
Nacisnęłam klamkę domu i weszłam do środka. W kuchni siedziała Marry z Ojcem jedząc śniadanie.
- Hej Rose!- podeszła kobieta.- Pokaż te cudeńko.- wyciągnęłam w jej stronę rękę wiedząc o co jej chodzi.
- Jest piękny, dobrze,że ci się udało. Będzie świetnym Ojcem.- dodała,a ja spojrzałam na Ojca,który lekko się uśmiechał.
- Masz rację,stworzycie w końcu wspaniałą rodzinę.- powiedział Tata posyłając uśmiech w naszym kierunku.





A jeśli na zaręczy­ny nie dam Ci pierścion­ka z bry­lan­tem, na­dal będziesz kochała mnie tak sa­mo mocno?? 


  -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! 
Podkręcamy tempo baaardzo szybko!

Widzimy się za tydzień :)


NEXT --->  9-11 GRUDNIA !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz