sobota, 27 lutego 2016

Rozdział siódmy.

- Przecież to nie Twoja wina. Byłaś po prostu pijana a On to wykorzystał. - spojrzałam na Bellę,która siedziała po turecku na fotelu.
- Powinnaś z nim iść pogadać.
- Teraz?
- Tak teraz!- krzyknęła a Ja wstałam podchodząc do drzwi.
- Pamiętaj kibicuje wam i nie zepsuj tego Okej?
- Okej.- westchnęłam i wyszłam na korytarz zamykając drzwi. Schodząc po schodach wbijam wzrok w stół w Jadalni,przy którym siedzi Max z Eddy'm. Ich wzrok od razu wędruje na moją postać a Bratnia dusza Mike wstaje zatrzymując się przed mną.
- Wytłumaczysz mi co się stało między Tobą a Nim?
- Lepiej mi powiedz,gdzie On jest?
- Na mostku.- westchnął,a Ja go tylko wyminęłam wychodząc na dwór przez otwarte drzwi od tarasu. Wyciągam okulary z kieszeni od dżinsowych szortów,a włosy spinam w kitka schodząc po marmurowych schodach. Widzę siedzącego Mike na samym końcu drewnianego mostku rzucając cały czas coś do wody. Przypuszczam,że to kamyki. Zatrzymuje się przed wejściem na drewnianą konstrukcję biorąc głęboki wdech. Moje serce waliło jak oszalałe. Nie wiem do końca co mam zrobić. Idąc wolnym tempem zbliżam się końca mostka. Myślę co mogę mu powiedzieć,a co mogę odpuścić. Ale kiedy jestem bardzo blisko tuż za Jego plecami stwierdzam,że to są wakacje, On mi się podoba. Czy nie mogę się zabawić? Zatrzymuje się szepcząc:
- Możemy pogadać?
Nawet nie drgnął, udawał jakby mnie nie słyszał.
- Mike błagam cię.- odzywam się.
W końcu wstaje odwracając się do mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko wiem,zrozumiałem a Już na pewno nie musisz mi się tłumaczyć.
Jest zdenerwowany, wyczuwam tą atmosferę. A Jego słowa po część mnie ranią.
- A jak Ja chcę spróbować?
- Co chcesz spróbować?
- Ty, Ja..No wiesz.- wkładam ręce w tylne kieszenie.
- Żartujesz sobie tak?
- Nie Mike,mówię teraz poważnie. - Podchodzi do mnie kładąc dłonie na policzkach oddając mocny,namiętny pocałunek. Ja tylko dodaję uśmiech rzucając się na Niego.
- Teraz musiałbyś przeprosić Max'a.-chwyciłam Jego dłoń idąc w kierunku domu.
- Masz rację.




Siedzieliśmy na tarasie. Każdy pogodzony z piwem ręku uśmiechał się do każdego robiąc świetną atmosferę. No poza Bellą,która chwilę temu pokłóciła się z Eddy'm. Normalność.
- Ten wyjazd jest bezsensu.- stwierdzam patrząc jak Eddy przerzuca mięso na grill'u a obok Niego wrzeszczy Blondynka kłócąc się o jakąś dziewczynę.
- Też tak uważam.- spogląda na mnie Max.
- Może warto wracać do Seattle?
- Jesteś skończonym dupkiem! Wracam do Domu!- idąc w naszym kierunku zaczęła krzyczeć Bella.
- O co się pokłóciliście.- podchodzę do dziewczyny chwytając ją za ramiona.
- Przespał się z inną.
- Skąd wiesz!
- Sam się przyznał.
- Przesadził tym razem.- omijam dziewczynę idąc prosto w Jego kierunku.
- Rose! Czekaj!- słyszę jak biegnie Bella,ale nie zwracam na to uwagi.
Okej. Nie lubię typka. Ale nie pozwolę traktować tak mojej siostry? Jasne? Kim On jest. Nikim. To,że śpi na kasie to nie oznacza,że może robić wszystko.
- Kim ty do cholery jesteś,żebyś mógł ranić wszystkich dookoła!- warknęłam popychając go.
- O co ci chodzi Rose!?
- O to,że jak ci zależy na Belli to powinieneś nie robić takich świństw!Zachowałeś się jak cholerny dupek! Nadajesz się do gazety Playboy'a.
- Przeginasz.- podchodzi do mnie,robiąc z siebie takiego silnego i groźnego.
- Uspokójcie się.- wchodzi między nami Bella.
- Może lepiej uspokój tą sukę. - Nie wytrzymuje odsuwam wymachem ręki Blondynkę i z całej siły uderzam w Jego twarz,a bardziej celując w nos,za który chwilę później chwyta się chłopak.
- Jak ty nazwałeś moją dziewczynę?-widzę tylko opętanego Mike,który ze złości popycha go na ziemię obkładając pięściami.
- Tylko potrafisz się bić na ringu i co teraz każdego tak będziesz masakrować?-krzyczy Eddy chroniąc twarz rękami.
- Mike przestań,daj mu spokój. Błagam cię.- kładę dłoń na Jego plecach.
- Mike!- z całej siły odpycham go i pomagam wstać.
Eddy próbuje się zebrać z trawy wycierając wargę oraz nos z krwi.
- Nienawidzę cię!- spogląda w Jego kierunku,a Ja z mocnym uściskiem ciągnę go na taras.
Siadam na Jego kolanach bacznie przyglądając się twarzy Mike. Cały pulsował,głęboko oddychał. Chodził jak tykająca bombka,która w każdej chwili wybuchnie.
- Spokojnie.- całuje delikatnie Jego usta.
- Dziękuje,że stanąłeś po mojej stronie.- szepczę kładąc głowę na Jego ramieniu.
- Niezły cios mu dałaś.- prycha.
- Chyba się zwijamy dziś na chatę.- widzę jak wchodzi z wnętrza domu Max.
- Chyba tak, a gdzie Bell?
- Pakuje się już.
- Też idę.- dodaję wstając.


Mija nawet niecała godzina a pod willę podjeżdża taksówka. Sporo zapłacimy za transport,ale nie wytrzymam z nim dłużej. On nikogo nie potrafi docenić a już na pewno nie Belli.Chłopacy spakowali walizki już do samochodu czekając cały czas na nas. Dopiero teraz pokażemy mu co my potrafimy.
- Wynoście się stąd.- pijąc drinka czeka z otwartymi drzwiami.
Bella wyrywa mu alkohol rozlewając mu po głowie ja natomiast oddaje mu kolejny strzał z ręki.
- Miłej zabawy szmaciarzu!- krzyczę mu prosto w twarz wybiegając z domu razem z Bellą. Pełne radości,wdzięku otwieramy drzwi do taxówki.
- Jeszcze z wami nie skończyłem!- krzyczy.










_____________________________________________________________________________

Hej ;)

WIDZIMY SIĘ --->  4-6 MARCA





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz