piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział Trzeci.

Podjechaliśmy pod dom. Mike zatrzymał pojazd jednocześnie go po prostu wyłączając. Otworzyłam drzwi spoglądając na chłopaka.
- Dziękuje.
- Nie ma za co.
- Właśnie,że jest za co.- odparłam składając lekki pocałunek na Jego policzku.
- Nie wyjeżdżaj.- chwycił moją dłoń kiedy chciałam wysiąść.
- Ale po co mam tu być?! Skoro Ona nie chce.
- Rose przecież wiesz jaka jest Bella.
- Właśnie,że nie!Ja osobiście znałam inną Bellę, która miała dwanaście lat i biegła z dwoma długimi warkoczami.- zamknęłam drzwi odchodząc. Weszłam do domu zamykając za sobą drzwi. Przez szklaną, ozdobną szybę widzę cały czas mustanga i wpatrzoną się postać w dom. Mike mnie nie rozumie. Nie wie jak to jest. Kiedyś była moją najlepszą siostrą,chociaż nic ze sobą nie mamy wspólnego. Kiedyś była wszystkim mimo,że jesteśmy obydwie jedynaczkami. A dziś podsumowała ten cały czas jaki razem przeżyłyśmy. Pokazała,że się zmieniła. Gdzie jest moja Bell.
- Rose?- zdziwiła się Marry kiedy zabrałam butelkę wody z lodówki. - Co się stało? Gdzie Bella?
- Została na imprezie. Wolała się pieprzyć z Eddy'm niż wracać ze mną.
- Pokłóciłyście się?- podszedł zmartwiony Ojciec w nocnym stroju. Nie może być późno skoro nie śpią.
- Trochę. Kazała mi wracać do Barcelony.
- Przecież jesteś tutaj dopiero dwa dni.- dodała Kobieta.
- Nikt mnie tutaj najwyraźniej nie chce.- minęłam ich idąc na górę. W między czasie słyszę powstrzymującą Marry szepcząc do Ojca,aby dał mi spokój. Wbiegam do pokoju siadając na łóżku. Jest 22:43 młoda godzina chociaż,że na niebie pojawiły się od niedawna gwiazdy. Biorę łyk chłodnej wody i rzucam ją gdzieś na łóżko.Wbijając przez cały czas wzrok w komodę,która gdzieś stała przed mną myślałam o tym wszystkim,gdy nagle usłyszałam trzask w okno. Spojrzałam się na nie mimo,że nic tam nie było. Wbijam wzrok jeszcze bardziej i dostrzegam kolejnego kamienia,który się odbija o szkło.Raptownie wstaję i podchodzę otwierając okno. Wpatruję się w drzewo,które jest bardzo blisko okna.
- Myślałaś,że cię zostawię tak samą?- słyszę głos Mike,chociaż że go nie widzę dopóki nie wciska lampkę w telefonie siedząc na drzewie.
- Dobry sposób.- opieram ręce na parapecie.
- Zawsze siedziałem tutaj z Max'em czekając na Belle i czasem podglądając ją jak chodzi po pokoju w ręczniku.- uśmiechnął się.
- Zapamiętam to!
- No kurde! Mogłem nie mówić.- zaczął się śmiać.
- Nie wiem co o tym myśleć.- przełożyłam nogi przez parapet,na który usiadłam spuszczając wolno nogi..
- Tylko mi nie spadnij! Najgorszą rzeczą jaką byś zrobiła to jakbyś wyjechała.
- Mike ale ty mnie nie rozumiesz kompletnie..
- Rozumiem cię. Naprawdę.
- Niech ci będzie.
- Słuchaj miło się gada,ale obiecałem Max'owi,że wrócę za godzinę.
- Leć. - odpowiedziałam wracając do pokoju.
- Ej Rose!- szepnął stojąc pod oknem.- Rose!- powtórzył.
- Co!- szepczę wychylając głowę.
- Na poprawę humoru idziesz jutro ze mną na kolację. Musisz się zgodzić, mi się nie odmawia!- dodał znikając z mojego pola widzenia. Tylko pokiwałam głową zamykając okno. Ściągnęłam z siebie ubrania i w bieliźnie wchodzę pod kołdrę zasypiając....


- Rose, żyjesz?- słyszę ciche pukanie do drzwi. - Daj mi spokój Marry.- odpowiadam.
- Musisz zjeść coś. Jest już popołudnie a ty siedzisz w pokoju.
- Nie mam ochoty na nic. - wstałam z łóżka zakładając na siebie szorty z sportowym topem w kolorach fioletu. Spięłam włosy w koka i zamknęłam książkę,którą zabrałam z Barcelony. Podeszłam do drzwi słysząc dzwonek i rozmowę. Lekko uchyliłam drzwi widząc przez strzebelki Max'a i Mike.
- Rozmawiałyście?- pyta.
- Nie.- odpowiada smutna Bell z przygnębieniem.
- Chamsko się zachowałaś Bella.- rzekł poważnie Mike. Stwierdziłam,że nie trzeba się chować. To Ona musi mnie przeprosić a nie Ja nią. Trzasłam drzwiami a trzy pary oczu spojrzały w moją stronę. Na boso schodzę wszystkich mijając.
- Myślałem,że będzie lepiej.- westchnął Max.- Dobra teraz masz czas,aby to naprawić bo nieźle zjebałaś Bella!-krzyknął Max,a Ona tylko zamknęła drzwi. Usiadłam przy stole jedząc porcję obiadu jaką zostawiła dla mnie Marry.
- Rose możemy pogadać.- widzę jak siada przed mną kiedy przełykam makaron.
- A mamy o czym?- zdziwiłam się.- Skoro twierdzisz,że mam tak nudne życie i mam wracać do Barcelony. - wstałam z stołu mijając dziewczynę.
- Proszę cię..- chwyciła moje ramię kiedy wciągałam na nogi Vansy. Spojrzałam na nią kiedy otwierałam drzwi i nic nie mówiąc po prostu wyszłam. Z powodu lata i bardzo wysokiej temperatury zakładam na oczy okulary przeciwsłoneczne.
- Rose wybacz mi!- zatrzymałam się stojąc prosto w kierunku samochodu Max'a przy którym stał razem z Mike'm.
- Ale przecież Ja jestem inna.!? Ja w stosunku do Ciebie jestem nikim!-krzyczę.- Nie zdajesz sobie sprawy jakie miałam życie. Wcale. Możesz tylko porównać dzieciństwo bo zawsze byłyśmy razem. Ale nic nie powiesz jakie teraz mam. Wiesz dlaczego chciałam ci wbić do Twojej głowy,abyś przestała być z Eddy'm! Bo sama się w takie gówno wplątałam. - zdziwiła się stając przed mną. Czuję również jak podchodząc chłopacy z tyłu lub chociaż się zainteresowali naszą "rozmową" robiąc jedną wielką szopkę.
- Myślisz,że jak będziesz z kolesiem,który ma najlepszy samochód w mieście, rzuca wszędzie kasą i co weekend wydaje tyle kasy na imprezach co ty przez miesiąc? Myślisz,że jest fajnie.? A wiesz jak mówią na takie laski. Puszczalskie. Nic innego. Jedyne określenie. Jeśli z nim to zrobiłaś to ci współczuje. Bo wiem jak to jest. Nie słuchałam nikogo. Nawet przyjaciół. A wiesz co najlepsze przez Niego jestem jaka jestem. I ta cecha zostaje z Tobą na zawsze.- odwracam się nic nie mówiąc i czując jak łzy lecą przez okulary.
- Rose nie wiedziałam.- przecieram oczy i idę w nieznaną stronę. Idę ochłonąć przypominając sobie o Kevinie. Przez Niego zaczęłam imprezować,pić alkohol,włóczyć się po nocach i czasami Mama musiała mnie odbierać z policji,bo znowu coś zrobiłam. Po roku męki, spania z nim zrozumiałam jaką mają o mnie opinię. [ Niezła dupa największego ciacha Bad Boy'a, przestępcy w Liceum.]. Długo się z tym męczyłam. Naprawdę. I niech mi nie mówi,kto miał lepsze życie.
- Czekaj..- widzę jak przed mną z auta wysiada Mike z Bellą a na samym końcu z strony kierowcy wysiada Max oparty o drzwi.
- Wybacz mi,błagam cię Siostro.- wtula się w moje ciało Blondynka.- Wybaczam ci.- szepczę.- Tylko nie rób tego,bo będzie za późno. Naprawdę.- wycieram oczy unosząc okulary.
- Mike musimy jechać.- podszedł Max. - A Ty już nie płacz.- przytula mnie jak i dołącza się Blondynka z Chłopakiem. - Jedziemy.- klepnął go po ramieniu.
- Rose o osiemnastej! - krzyknął przez okno Mike a my zaczęłyśmy wracać się do domu.
- O co chodzi.- dziwi się Bella trzymając mocno moją prawą dłoń.
- Idę z nim na kolację.
- Uuu Randka!
- Kolacja Bella.
- Nie w Jego słowniku Kolacja,kryje się pod słowem Randka.
- A niech cię chuj strzeli Mike.- uśmiecham się kiedy skręcamy w ulicę,na której mieszkamy.



Stoję ubrana w czerwoną dopasowaną i przede wszystkim krótką sukienkę przed lustrem w pokoju Belli. Włosy trochę podkręciłam,z czego powstały lekkie fale. Dodałam jeszcze trochę mocniejszego makijażu i ubrałam czarne wysokie szpilki.
- Idealnie!-krzyczy dziewczyna leżąc na łóżku i bacznie mnie obserwując.- Spóźnia się już. - dodała patrząc na zegarek,który pokazywał dokładnie 18.00
- Wczoraj gadał ze mną. Pamiętasz? Wtedy kiedy chciał na początku sam na sam ze mną pogadać.
- Do rzeczy mów Bell.
- Pytał się,czy miałabym coś przeciw temu,że wy coś teges.
- I co powiedziałaś?- odpowiedziałam widząc jak podjeżdża jakiś czarny pojazd.- Przyjechał.- wstała podchodząc do drzwi.
- No,że daje wam znak błogosławieństwa na wspólnej drodze.
- Ale ty czasem jesteś głupia.
- A ty zajebista laska. Miłej zabawy. Opiera się o ścianę przy schodach kiedy otwieram frontowe drzwi.- Dzięki. - zamykam za sobą podnosząc wzrok w kierunku jednego z najnowszych modeli czarnego mercedesa z serii sportowej. Poprawiam jeszcze sukienkę. Cholernie za krótka. Zabiję ją. Odwracam głowę widząc twarz wklejoną w szybę i uśmiech Belli,która cały czas macha. Kiwam głową i otwieram drzwi.
- Chyba będę musiał pojechać do tej Barcelony.- przytuliłam chłopaka na przywitanie.
- Czemu?
- Tam to jest chyba niebo pod względem kobiet.
- Odezwał się ten co ma sześciopak na brzuchu.- zaczął się śmiać odjeżdżając spod domu....

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                                   Hej :)

                                                                            Jak się podoba? 
                                    Prawdopodobnie zobaczymy się dopiero na początku LUTEGO.
            DO ZOBACZENIA!! :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz