piątek, 21 października 2016

Rozdział : 24

Przemierzam mile, aby zasmakować
Miłość, z pewnością, ogłupiła mnie
Dlatego tak się czuję
Tłucze mnie na kwaśne jabłko,
Nigdy nie mam dość
Miłość, z pewnością, ogłupiła mnie
I wciąż przeklina mnie 
Bez względu na to, co zrobię
Nie radzę sobie bez Ciebie
I nigdy nie mam dość
Miłość, z pewnością, ogłupiła mnie.
 







Obudziła mnie Bella mówiąc,że muszę wstać i jedziemy do lekarza. Podniosłam głowę widząc dziewczynę kompletnie naszykowaną.
- Daj mi dobre dziesięć minut.
Podeszłam do walizki wyciągając czarne spodnie oraz granatowy T-shirt z długim rękawem. Włosy przeczesałam dwa razy szczotką i nałożyłam podkład oraz beżową pomadkę na usta, a oczy przejechałam tuszem do rzęs. Zabrałam telefon i zeszłam na dół.
- Gotowa?- spytał Tata,kiedy prawie zbiegałam z schodów.
- Tak,tak.- wkładam botki i zapinam płaszcz.
Owijam się jeszcze szalikiem i następnie wsiadam do samochodu.
Droga do lekarza była bardzo krótka.Nie wiedziałam,że przychodnia jest tak blisko. Wysiadłam z auta wraz z Tatą i Bell. Nie wiem czemu On nie jest w pracy a Ona w szkole.
- Tato a do pracy idziesz? A Ty Bell do szkoły?
- Spokojnie mam wolne,a Bell na dziesiątą.
- Yhm.- odparłam ze zdziwieniem wchodząc do wnętrza budynku. Na samym środku znajdowałam się recepcja,przy której siedziała młoda kobieta przed komputerem. Natomiast po całej szerokości znajdowało się kilkanaście białych drzwi oraz kilkadziesiąt plastikowych krzesełek oraz jak na tą godzinę dużo pacjentów. Spojrzałam na Ojca,który zadał pytanie kobiecie przy recepcji.
- Przepraszam bardzo,ale Pani Elie jest chora niestety jej dzisiaj nie będzie i przez trzy kolejne dni.
- Rozumiem.A co z wizytą?
- Zostanie przełożona na piątek, proszę podać nazwisko.
- Rose Evans.
- Zgadza się piątek 8.15. Przepraszamy bardzo.
- Do widzenia.- dodał Ojciec i wyszliśmy na zewnątrz.
- Nie wiedziałem,że tak szybko pójdzie. No to teraz dziewczynki jedziemy po choinkę,a później zawieziemy Belle do szkoły.








Zatrzymaliśmy się na parkingu. Dookoła mnóstwo ludzi i jeszcze więcej ozdób świątecznych. Bardzo przypominało to jakiś Jarmark Świąteczny,a może to jest Jarmark?
- Jest to Targowisko Bożonarodzeniowe. - powiedziała Bella podchodząc do mnie,jakby czytała w moich myślach.
- Giga Targowisko.
- Największe w Stanie. - uśmiecha się Tata.
- Dobra musicie znaleźć dwie paczki światełek, bałwana do dekoracji i Marry mówiła coś o foremkach do pierników.
- A Ja poszukam choinki. - dodał Tata podając nam pieniądze.- Wydaje mi się,że w godzinie się wyrobimy?
- Jasne.- dodaje Siostra.- Chodź.- rzekła chwytając moją dłoń.
Podeszłyśmy do stoiska od razu kupując wszystko.Zdziwiona biorę dwie torby patrząc jak płaci Bella.
- I co będziemy teraz robić?
- A co ty myślałaś,że będę chodzić przez godzinę i zastanawiać się czy kupić to tutaj czy tam skoro wszędzie jest taka sama cena i to samo? Chodź idziemy na ciepłą czekoladę.
Coś kryło się pod tą czekoladą i ja dobrze wiem co. Pewnie chodzi jej o wczoraj. Na pewno Tata coś powiedział Belli,ale pewnie nie wszystko,albo całkiem pomieszał. I teraz sama chce wyciągnąć coś ode mnie,żeby złożyć wszystko w jedność. Wchodząc do małego Baru usiadłam przy stoliku dwuosobowym przy szybie,dzięki której było widać większość targowiska. Bella chwilę później wraca do mnie przynosząc dwa kremowe kubki wypełnione gorącą czekoladą.
- A teraz mi wszystko powiesz.- podała kubek.
- Wiedziałam,że to nie chodziło tylko o czekoladę. Co ci Tata powiedział?
- A czemu mieszasz w to Tatę od razu?
- To co Mike żalił się?-prychnęłam.
- Nie? Co ty? A On tam był?- zdziwiona bierze łyka.
- To od kogo wiesz!?
- Nie wymieniłaś Go.
Właśnie jeszcze został Max.
- Max?
- Napisał zaraz do mnie,że wszystko ci powiedział. Nic z tego nie zrozumiałam,a później nie chciał mi odpisywać,więc stwierdziłam,że Ty mi powiesz?
- Okej powiem Ci,a co wiesz?
- Byłaś u Niego i tylko tyle.
- Yhmm. Więc bardzo ogólnie wiesz. - uśmiechnęłam się. - Faktycznie byłam u Niego. Siedzieliśmy i doszło do tematu Mike i powiedział mi,ze był przy rozmowie mojej z Mike'm. Pokłócili się,bo Max powiedział,że Mike chce znowu wejść do mojego życia i wszystko zepsuć. Na co naszły tematy Ojca dziecka i czy chce być z Nim.
- Kim? - zafascynowana moją wypowiedzią pyta.
- No z Mike'm!- podnoszę głos biorąc łyka czekolady.
- I co dalej?
- Napisał SMS-a Tata,że jest późno i mam jutro lekarza no to powiedziałam mu,że muszę iść. Odprowadził mnie i przy drzwiach przytulił, a Ja podziękowałam za wieczór. Na co usłyszeliśmy głos mówiący: "Przytulasz mojego przyjaciela,a ze mną nie chce się spotkać". Od razu odwróciliśmy się widzą Mike,który trzyma płytę z filmem..
- Na co mu płyta z filmem.?
- Dowiesz się jak przestaniesz mi przerywać.
- Max spytał się go co tu robi,On mu odpowiedział,że chciał go przeprosić i oddać film. Na co rzucił w Niego filmem i odszedł. Zaczęłam krzyczeć na Mike,że jest dzieciakiem i nie chce normalnie porozmawiać tylko strzela focha. A i dodał,że "teraz mu się wszystko zgadza". Spytałam się Max'a o co mu chodzi na co dodał,że Max, w senie On mnie kocha. Bardziej" zakochał się.." Na to wszystko wszedł Tata mówiąc Max'owi,żeby nie krzyczał bo jest późno,a Ja ze zdziwioną miną mówię mu krótkie dobranoc i wchodzę do domu.
- Matko! Ale akcja! Szkoda,że mnie tam nie było.
- Może Ty mi powiesz co mam zrobić?
- Mike i Max? Musisz wybrać.
- Nie mam zamiaru wybierać.
- Ej! Siostra na dwa fronty nie wolno!- mówi ze śmiechem.
- Nie chce być ani z Mike'm ani Max'em.-odpowiadam ponuro.
- Nie przesadzasz?- widzę jak odbiera telefon.
- Halo?- mówi.- Tak mamy wszystko. Okej już idziemy do auta.
Wnioskuje,że rozmawia z Tatą i po ostatnim zdaniu nie mylę się.
- Tata?
- Yhm.Kupił dużą choinkę i boi się,że nie da rady jej włożyć do samochodu.
Ubieramy się jak i wychodzimy z baru idąc w stronę parkingu,który znajduje się niedaleko. Trzymając jedną torbę widzę Ojca stojącego z drzewkiem. Będąc parę kroków przed autem zauważam wysokiego bruneta pomagającego włożyć choinkę do pojazdu.
- Dzięki Mike za pomoc.- moje oczy się rozszerzyły a Bella spogląda na mnie.
- Oo wreszcie jesteście! - odwraca się chłopak spoglądając od razu w moim kierunku,gdy nagle czuję że coś się dzieje z moim brzuchem.Jedną rękę kładę na górną część brzucha odczuwając dziwne działania,które tam zachodzą.
- Rose wszystko w porządku?
- Tak.- mówię, widząc Mike dłoń na moim lewym ramieniu.
- Na pewno?
- Tak,pierwszy raz kopnęło.- uśmiecham się po raz kolejny.
- Mike może wpadniesz do nas porozmawiać z Rose w koń...- widzę Belle,która mówi nagle Tacie,że jest już późno i się śpieszy do szkoły.
- Innym razem.- dodaje,a Ja wsiadam do samochodu.
- Oszalałeś?! Przecież Mike nie wie,że jest Ojcem dziecka!- podniosła głos Blondynka.
- To kiedy się dowie? - krzyczy w kierunku Belli,mimo,że pytanie było skierowane w moją stronę.
- Na razie niech wie,że nim nie jest.- westchnęłam obejmując dłońmi brzuch.



Odwieźliśmy dziewczynę pod samą szkołę. Wkurzona na Ojca wysiada i trzaska drzwiami. Spoglądam na spojrzenie Ojca skierowane w moją stronę. Też do najlepszych nie należało.Cały czas lekko uśmiechałam się w stronę mojego maleństwa.
- Powiesz nam w końcu co będzie?
- Niespodzianka.
- Nawet mi nie powiesz?
- Niespodzianka to niespodzianka. W sumie mało istotna.- dodaję widząc jak skręca w ulicę,na której mieszkamy. Wjeżdża na podjazd i oda razu wyciąga z samochodu choinkę. Ja natomiast zabieram dwie torby z zakupami świątecznymi. Tata z wielkim trudem wciąga drzewko do garażu,a Ja od razu podążam za nim,aby dał mi klucze.
- Tato klucze.- wyciągam rękę.
- O co chodziło,że to nie jest istotne?
- Ale co?
- Dziecko? Czemu tak myślisz,jesteś i będziesz jego matką.
- Myślałam nad oddaniem dziecka jakieś rodzinie.
- Co? Czemu dopiero teraz się o tym dowiaduję? Nie zgadzam się na to!
- Tato jestem dorosła i Ja decyduje o tym co będzie z dzieckiem. W sumie mówiłam Ci to jak rozmawialiśmy przez telefon jak byłam w Barcelonie
- Ale nie wiedziałem,że to chcesz zrobić. Oszalałaś!?
- A Ty co byś zrobił,gdyby Ojciec dziecka miał cię w dupie!Te dziecko nie będzie miało normalnej rodziny! - odwracam się zabierając klucze.
- Ma cię gdzieś,bo nawet nie wie,że nim jest! Jesteś nieodpowiedzialna! Nie chce mi się już Ciebie słuchać,jadę do pracy.- dodaje, a Ja zauważam Max'a i Mike,którzy rozmawiają w drzwiach sąsiada i kątem oka oglądają naszą kłótnie.Mijam się jeszcze z Tatą wracając po dwie torby z ozdobami i zamykam garaż. Z łzami w oczach widzę Ojca,który zjeżdża z podjazdu z wściekłością wymalowaną na twarzy. Pełna nerwów i stresem kładę torby pod drzwi i szukam odpowiedniego klucza do otwarcia domu. Nie mam sił,jestem zmęczona,wykończona. Ciągle czuję wzrok chłopaków,lecz nie mam zamiaru spoglądać w ich stronę. Jest mi głupio,że to słyszeli.W końcu udaje mi się znaleźć klucz i otwieram dom. Kładę torby na komodę słysząc Max'a mówiącego do Mike " Porozmawiaj z nią." Spoglądam w ich stronę. Jest mi przykro,głupio. Nie mam ochoty na nic. Widzę chłopaka,który idzie w moim kierunku. Automatycznie zamykam drzwi i wchodzę do kuchni. Nie mija chwila i słyszę dzwonek do drzwi.
- Wiem,że tam jesteś. Chce tylko porozmawiać.- słyszę podniesiony głos Mike. Torby zostawiam na stole i wracam na hol. W lustrze widzę cały rozmazany makijaż. Biorę głęboki wdech i jestem bliska naciśnięcia klamki.
- Rose proszę cię.- naciska po raz kolejny na dzwonek.
Wiem,że nie ucieknę przed nim,ale mogę chociaż udawać,że jest okej. Otwieram drzwi i podnoszę głowę.
- Boże Rose co się dzieje?- widzę Jego zmartwienie i wybucham płaczem.
Gdybyś tylko wiedział,że cię Potrzebuję..






"Tak zachłan­nie pragnę Two­jej bliskości, tak nienor­malnie chcę Two­jego dotyku."


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! 
Taki sobie ten rozdział,ale liczę,że ktoś go przeczyta :)

Czytamy!



NEXT --> 28-30 PAŹDZIERNIKA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz