czwartek, 13 października 2016

Rozdział 23

 Życie nie zas­ka­kuje;
 to my nie chce­my słuchać kiedy
 „mówi” a później wy­daje­my się zdzi­wieni…
 W pędzie biegnących dni tak trud­no zauważyć
 płynące do nas zna­ki,
 usłyszeć słowa.





Siedziałam na miękkim brązowym dywanie w pokoju Belli. Spoglądając na kolejną sukienkę,która się różniła tylko kolorem.
- Którą?
- Pamiętaj to nie jest bal,ani wesele. Idziesz na kolacje do domu rodzinnego Alex'a. Nie musisz się tak stroić,jeszcze coś sobie pomyślą.
- Nie przesadzaj co? Nigdy żaden chłopak mnie do domu "oficjalnie" nie zaprosił.
- Nawet Max?
- A Max to inna historia. Więc która?
- Klasycznie wybrałabym..czerwoną.Wygląda najbardziej normalnie z tych wszystkich.
- Dzięki jesteś Mega!- posłała buziaka wciągając na siebie sukienkę.
 - A Ty co będziesz robić?
- Ja?
- A widzisz kogoś innego w tym pokoju? Tak Ty!
- Nie wiem,jak przypadło na Matkę będę leżeć i pachnieć.
- Będziesz musiała zostawić na później leżenie i pachnienie.
- O czym Ty mówisz? Bella czy ja o czymś nie wiem?- wstałam zapinając zamek sukienki.
- Bella!- odwracam dziewczynę,kiedy nie wydobywa z siebie żadnego słowa.
- Mała niespodzianka, spodoba ci się. - posłała lekki uśmiech upinając włosy w kitka.
- Powiesz coś więcej?
- Niestety nie, słuchaj muszę lecieć. To pa!- widzę jak wychodzi z pokoju zostając mnie samą w jej sypialni. Spoglądam jeszcze raz w kierunku drzwi,którymi wychodzi słysząc dzwonek do drzwi. Świecie przekonana,że ta mała zołza czegoś zapomniała schodzę po schodach,gdyż słyszę drugi raz dzwonek. Chwytam klamkę i zaczynam krzyczeć :
- Czego zapomni..Max?
- No hej.
- Niech zgadnę. Ty jesteś tą " małą" niespodzianką?
- Bingo! A teraz ubieraj się i zabierz wszystko to co jest ci potrzebne.
- Po co?
- Żebyś po drodze mi nigdzie nie urodziła. Dalej,dalej!
- Max nie obraź się,ale miałam inne plany. Poza tym nie chciałam dzisiaj wychodzić.
- Tak wiem miałaś leżeć i pachnieć. Trudno. Zrobisz to jak wrócisz, a teraz ubieraj się.
- Daj mi minutę.- dodałam idąc do kuchni po telefon oraz biorąc szybkiego łyka soku. Wracam z powrotem do chłopaka,który czeka w holu. Zakładam na siebie płaszczyk oraz botki. Max owija granatowy w czerwoną kratkę szalik na mojej szyi.
- Żebyś nie zmarzła.
Chwyta klamkę i wychodzimy. Zawiało zimnem,takim arktycznym powiedziałabym. Prawdziwa zima, dawno takiej nie widziałam.
- To gdzie właściwie idziemy?
- Do mnie.
- Serio? Ubrałeś się, kazałeś zabrać potrzebne rzeczy,żebym " czasem nie urodziła" tylko po to,żeby zrobić dwadzieścia kroków?
- Dokładnie trzydzieści sześć.
- Tylko nie mów mi,że liczyłeś kroki.
- A powiem ci,że liczyłem,ale to było jakoś dziesięć lat temu.
- Dzięki Bogu.- dodaję zatrzymując się pod Jego drzwiami.
- Gdybym napisał ci SMS-a,żebyś przyszła to i tak wiem,że byś nie przyszła.
- Coś w tym racji jest.
Otworzył potężne szklane drzwi ukazując wielki salon z pięknym kominkiem z czerwonej cegły. Słysząc rozmowę dwóch płci stwierdzam,że są to Jego rodzice.
- Piękny dom.
- A to nie do mnie. Tam masz stwórców.
- Dobry wieczór.
- Cześć Rose, miło cię w końcu poznać. - spoglądam na dwie osoby siedzące przed telewizorem,które patrzą w moją stronę kiedy wchodzę po schodach.
- Mi również miło państwa poznać.- lekko uśmiecham się stawiając nogę na ostatnim stopniu. Podniosłam głowę widząc białą cegłę tworzącą się na całej ścianie oraz zdjęcia,które w linii poziomej ozdabiają mały korytarz. Max zatrzymuje się przy pierwszym pokoju otwierając przed mną drzwi.
Wchodząc pierwsza zauważam klasyczny pokój chłopaka,który ma z dwadzieścia lat. Kanapa narożnikowa, biurko,regał z książkami, telewizor oczywiście konsola,zdjęcia,plakaty.Siadam na sofie wpatrując się w postać Kolegi.
- Nie wierzę w to,że mnie tutaj przyprowadziłeś,bo ci się nudziło i spiskowałeś z Bellą i mnie tutaj ściągnąłeś.
- No nie do końca,ale z Bellą ustalałem.
- Więc o co chodzi.?
- Chcesz coś do picia?
- Max nie zmieniaj tematu. Siadaj koło mnie i mów.- spojrzał na mnie i usiadł tak jak chciałam.
- Chodzi o Mike.
Moje oczy powędrowały w kierunku rąk,które były na kolanach splątane,ze stresu zaczęły się trochę pocić.
- Rose? Wszystko w porządku?
- Tak,tak. Mów o co chodzi.- odwróciłam wzrok w Jego kierunku.
- Byłem u Mike wtedy kiedy z Tobą rozmawiał przez telefon. Chciał pilnie się z Tobą spotkać. Powiedziałem mu parę słów za dużo...I się pokłóciliśmy.
- A co mu takiego powiedziałeś.
- Może nie wracajmy do tego.
- Max proszę cię powiedz.
Moje oczy wpatrywały się prosto w Jego. Nie potrafił kłamać widziałam to po Maxa oczach. Nie potrafił wykrztusić tego z siebie.
- Max?- dziwię się kiedy następuje cisza,chwytam delikatnie Jego dłoń.
- Powiedziałem mu, czy chce wejść w Twoje życie i znowu wszystko zepsuć. Wiem może nie powinienem tak mówić,ale wydaje mi się,że jest to prawda.
- I co twoim zdaniem powinnam z nim zerwać całkowity kontakt?
- A nie planujesz być z Ojcem dziecka?
- Właśnie o Nim mówimy.  Miałam tak wielką chęć powiedzenia tego na głos,ale się powstrzymałam.
- Nie planuję.- mówię twardo.
- To chcesz zrobić z Mike Ojca? Jakoś w tej roli go nie widzę.
- Czy Ja powiedziałam,że chce w ogóle z nim być?
- No nie,ale..
- Ale co?
- Ale czemu boisz się spotkania z nim?
- Nie boję się.
- Ale właśnie tak.  Boisz się.
- Nie wyglądasz na psychologa,nie znasz się. Nie chcę i tyle.
- Nie okłamuj się sama siebie co?
- Max stop.
Przerywam naszą rozmowę,czując nad nami napięcie.
- Przepraszam.
- Masz rację. Boję się z nim porozmawiać,spotkać. Boję się reakcji Mike. Mojej piłki,której pół roku temu nie było.
- I  chcesz przez ten cały czas go unikać?
- No nie do końca.
- Nie jesteś po prostu gotowa. Rozumiem.
- No właśnie. Nie jestem gotowa na pierwszy dzień rozmowy i to jeszcze z Nim.
- Wiem jaki On jest trudny.- spojrzałam na telefon widząc SMS-a od Taty,abym wracała,bo jutro z rana mam lekarza.
- Max muszę wracać.- pokazałam na iPhone.- Policja rodzicielska.
- Jasne rozumiem.


Wyszliśmy przed Jego dom. Cała ulica była w jednej wielkiej górze śniegu. Właśnie dopiero teraz uświadamiam sobie,jakie musi być ciężkie życie z taką wielką ilością śniegu. Czuję jak Max obejmuje mnie jedną ręką prowadząc w stronę domu. Będąc już kilka kroków od drzwi odwracam się wtulając się w ciepło ubranego Kolegę.
- Dzięki za wieczór.
- Nie ma sprawy, jak będziesz się nudzić pisz.
- Jasne.
- Nie chciała się ze mną spotkać,ale przytula mojego Przyjaciela. - słyszę poważny głos i charakterystyczną chrypę należącą do tylko jednej osoby - Mike. Momentalnie odsuwamy się od siebie spoglądając w stronę Chłopaka.
- Co Ty tu robisz?
- Planowałem cię przeprosić i chciałem ci oddać film, no ale widzę,że przeszkadzam.
- Mike odpuść. To był pomysł Belli.
- Po co mieszasz w to wszystko Belle? Ona przytula Maxa czy Ty? Już teraz mogę potwierdzić moje słowa. Wszystko się zgadza.- rzuca opakowaniem z filmem w stronę Max'a i po prostu odchodzi.
- Mike nie zachowuj się jak dzieciak! Mike!- krzyczę nie ruszając się z miejsca.
Spoglądam jak Jego mroczna postać znika z mojego horyzontu a wzrok zmierza w kierunku Max'a.
- Max o co tu chodzi! O jakie słowa! Co się zgadza!
- Mike coś sobie ubzdurał, to nie tak...
- Co powiedział?
- Max!
- Że się w Tobie zakochałem!- wykrzyknął ,a moje oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły,gdy słyszę otwieranie się drzwi. Odwracam się i widzę Ojca.
- Max jest późno co się tak wydzierasz..Rose wszystko ok?
- Tak. - z niedowierzaniem przekraczam próg widząc zamurowaną postać Max'a,który dokładnie obserwuje każdy mój ruch.
- Dobranoc.- dodaję i zamykam drzwi, ściągam płaszcz,buty i dosyć szybkim tempem wbiegam na górę wchodząc do pokoju. Zapalam światło, wyciągam z torby leginsy i luźną bluzkę.Zgaszam światło, wchodzę pod kołdrę. Przed oczami mam tylko Mike,który stoi wkurzony patrząc na nas i słowa Max'a,że mnie kocha.




Cza­sami życie zas­ka­kuje py­taniami, na które nie sposób przy­goto­wać od­po­wie­dzi ani wcześniej ani później...  



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej! 
No dzisiaj się tutaj trochę zadziało. 
Ciekawi co dalej!???
To czytamy! 
Next tuż tuż....




NEXT-----> 21-23 PAŹDZIERNIKA 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz