sobota, 3 września 2016

Rozdział Osiemnasty

Życie to la­birynt, ale cel jest zaw­sze ta­ki sam. 
Patrząc w tył nie doznasz piękna,tylko swoje błędy.




 

- Gadasz z Bell? - skierowałem pytanie do Max'a kiedy zamykałem szafkę. Nachyliłem się po torbę,do której wrzuciłem strój oraz rękawice.
- Nie. Odkąd nie ma Rose coś między nami się zepsuło.- podniosłem wzrok widząc Przyjaciela przy drzwiach.
- A Rose odzywała się?
- Dzwoniłem do Niej ostatnio.
- Odebrała?- spytał,kiedy wyszliśmy z szatni a następnie opuściliśmy klub bokserski. Wychodząc na świeże powietrze, na dwór,gdzie panowała straszna jesień. Wiał zimny wiatr a deszcz od paru godzin nie przestaje padać. Okropna pogoda.
- Odebrała,ale zamieniliśmy dwa zdania i powiedziała,że musi kończyć.
- A dziwisz się jej? - otworzyłem drzwi wsiadając do Jego mustanga.
- No nie dziwię się jej..- westchnąłem widząc tą paskudną pogodę.
- Musisz jej dać czas,ale jednocześnie nie możesz o Niej zapomnieć.- ruszył samochodem kierując się do domu.
- Słuchaj Max nie musisz mi mówić co mam robić okej?! - sfrustowałem się opierając się ręką o szybę.Nastała cisza a po mojej głowie chodziła ciągle jedna wypowiedź. " Nie wiem.. tym bardziej nie teraz? " Co ona chciała przez to mi powiedzieć? Może coś się stało? Może chodzi o Bell? Nie wiem. Zbyt trudne.
- Słuchaj stary Bell napisała,że robi jutro domówkę wpadasz?
- Nie wiem,zobaczę.- dodałem kiedy zauważyłem swoją kamienicę. Max zatrzymał swój pojazd pod samymi drzwiami. Lekko uśmiechnąłem się mówiąc krótkie "cześć" i wysiadłem z auta. Deszcz padał coraz mocniej,a Ja jeszcze więcej i bardziej myślałem. Miałem tyle myśli po głowie a to wszystko o jednej osobie. O mojej księżniczce Rose. Uniosłem głowę do góry czując krople deszczu na twarzy. Muszę coś zrobić. Dłużej nie wytrzymam...


Parę dni później...



Podniosłam głowę do góry słysząc dźwięk dzwonka do drzwi. Cholera znowu ten katering. Obstawiam dzisiaj brokuły w jakimś sosie,bo po tych zupkach to już mi jest nie dobrze. Wstałam zrzucając z łóżka Ally. Tak to ona robi jako Niania. Zaspana zmierzam do drzwi. Chwytam za klamkę i słyszę chyba po raz setny ten cholerny dzwonek. Z nerwem otwieram drzwi widząc przed sobą Liam'a z pudełkiem.
- Prywatny katering? No nieźle.
- To Mama mi załatwiła,wchodź..
- Cześć Ally! - słyszę kiedy zamykam drzwi.
- Ta Mamuśka właśnie mnie zrzuciła z łóżka. Liam,która jest godzina?
- Dwadzieścia po dziesiątek a co?- podchodzę do wysepki przed którą zajmuję miejsce.
- O matko!- krzyczy połykając mój deser a bodajże kawałki różnych owoców.
- Co?- zdziwiłam się.
- Spóźniłam się na uczelnie. Pierwszego dnia!- krzyczy biegnąc z powrotem do mojego pokoju.
- Wariatka.- dodaje chłopak.
- Oddaj co? To moje. Kanapki możesz sobie zrobić.
- Sobie czy może Tobie.
- No dobra masz mnie tutaj... Zrobisz mi?
- Haha. Jasne.- uśmiecha się podchodząc do lodówki.
Mija niecałe piętnaście minut a Ally wychodzi z domu ubrana,pomalowana. Jednym słowem - GOTOWA!
Od trzech dni chodzi mówiąc,że zaczyna zaraz studia a i tak zaspała. Cała Ally. Smutno mi się trochę zrobiło,że Ona poszła a Ja siedzę i zaraz będę wyglądać jakbym połknęła piłkę. Za trzy miesiące święta. Chciałam jechać do Seattle,ale raczej zostanę w Barcelonie. Nie mogę jechać,prawdopodobieństwo,że mój brzuch będzie widać jest 90% więc...Nie jadę. Wiem dobrze,że Mike chciałby się spotkać,ale nie może się dowiedzieć. Czasem zastanawiam się czy nie warto zadzwonić i porozmawiać. No ale co wtedy? Sięgam po telefon i to nie raz. A co mam mu powiedzieć? Hej Mike! Jestem w ciąży! Nie no tak nie zrobię!? Przecież to byłoby chore.
- Rose?
- Hmm.?
- Telefon.
- Jak telefon?
-Twój ciągle wibruje.
Spoglądam na blat widząc iPhone i połączenie. Szybko chwytam go do ręki widząc napis "Max". Ze zdziwieniem odbieram idąc w kierunku łazienki. Nie mam zamiaru rozmawiać przy Kumplu.
- Halo?- pytam otwierając drzwi i zaraz za sobą zamykając.
- Cześć Rose! Dawno nie gadaliśmy.
- Max..- westchnęłam przygryzając dolną wargę słysząc jego głos.- Jak w Seattle?
- Dobrze,po staremu.. Lepiej opowiadaj co u Ciebie?
- W sumie dobrze.
- I tylko tyle? Kiedy przyjedziesz?
- Nie wiem czy w tym roku. A jak z Tobą i Bell?
- Nie zmieniaj tematu co?
- Po prostu chcia...
- Nie jesteśmy razem.- przerwał mi.
- Czemu?
- Jak wyjechałaś zaczęło coś się psuć. Właśnie wracam od Niej z domówki.
- Ale rozmawiacie ze sobą?
- Po części tak.. Wydaje mi się,że jest normalnie.
- Chwila? To ty dzwonisz nad ranem?
- No tak jest coś po drugiej w nocy.
-  Boże Max idź spać.
- Ale rozmawiam z Tobą.
- Zadzwonię popołudniu czyli u Ciebie rano okej?
- No dobra.- ziewnął do słuchawki.
- Idź spać.
- Idę..Dobranoc.
- Dobranoc Max.- lekko uśmiechnęłam się i rozłączyłam się.
Spojrzałam jeszcze na wyświetlacz widząc SMS-a od Mamy,że jutro w południe powinna być. Odpisałam jej "ok" i wyszłam z łazienki idąc w kierunku kuchni,gdzie zostawiłam Liam'a.
- Smacznego.-mówię widząc go jak ogląda jakąś telenowele z stosem kanapek.
- To jest dla nas dwóch.- siadam obok Niego na sofie w salonie.
- Mówiłam ci,że jesteś kochany?
- Nie nie mówiłaś.- dodał połykając kęs śniadania.
- To wiedz,że jesteś.- powiedziałam opierając głowę o Jego prawe ramię wpatrując się w telewizor.





Salon mieszkania Rose






----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Hej i czołem! Jak się podoba rozdział? 
Trochę krótki,ale spokojnie kolejny będzie dłuższy.


W Następnym rozdziale :
* Wypadek ( cały rozdział będzie temu poświęcony)

Nie wiem czy ktoś zauważył,ale początek należał do perspektywy Mike :) Myślę,że co jakiś czas można to dodać :) 
A co wy sądzicie?



NEXT ----> 9 WRZEŚNIA = TYLKO I WYŁĄCZNIE,GDYŻ NIE MA MNIE OD 10-12 WRZEŚNIA!!!!!!!!!!!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz