- Masz gościa.- powiedział łagodnie trzymając klamkę.
- Kogo?
- Zejdź na dół to zobaczysz.
Zgodziłam się. Z myślą,że to nikt ważny,może znajomy albo Max.Kiedy byłam już na pierwszym stopniu schodów widzę Mike opartego o frontowe drzwi z bukietem kwiatów.
- Tato mówiłam ci..- odwracam się nie zwracając na nikogo uwagi.
- Rose za dwie godziny masz samolot warto sobie wszystko wyjaśnić.
- Tato..
- Rose proszę cię.
- Ughh. Robię to dla Ciebie Okej?- pokazałam na Ojca palec.- No chodź.- spojrzałam na Mike i ruszyłam z powrotem do pokoju.
Usiadłam wygodnie na łóżku czekając,aż Mike zamknie za sobą drzwi.
- Więc po co tu przyszedłeś?
- Nie wybaczę sobie tego jak Cię potraktowałem. Wiem,nie powiedziałem prawdy,ale zrozum.Nie mogłem. Taka jest moja praca.- położył bukiet róż na moje kolana.
- Nie przejmujesz się,że pewnego dnia pójdziesz siedzieć i dzięki temu zrujnujesz sobie przyszłość?
- A do czego mam wracać Rose? Nic nie mam, Tata odszedł,Mama nie żyje a mój brat z dnia na dzień wychodzi z domu i nie wraca? Zawsze się w jakieś gówno wplątałem, od dziecka tak było. Ale Ty jesteś pierwszą dziewczyną,którą od razu pokochałem. Od pierwszej rozmowy,uśmiechu. Wchłonęłaś mnie całkowicie. Wiem,nie zasługuje na Ciebie,ale wiedz,że..- zaciął się na chwilę a Moje uszy wsłuchiwały się w to wszystko co do mnie mówił. Wydawało się takie prawdziwe,takie czyste.- Zawsze będę cię kochać mimo,że te dwa tygodnie naszej znajomości nie wyglądały do końca kwitnąco.
Kiedy skończył mówić zrobiła się jeszcze większa zagadka niż była,jeszcze więcej muszę o tym myśleć niż wydawało mi się. Tak naprawdę nie mogę tej sprawy zostawić i wyjechać. Trzeba to rozwiązać w jakiś sposób,dobry sposób. Żeby było jak najlepiej dla każdego. Dla mnie i dla Niego.
Wstałam będąc blisko Mike i tak naprawdę nie wiedząc co powiedzieć. Głowa mówiła mi olej go,wyjeżdżasz a Serce On cię naprawdę kocha.
Pozostawia mnie w trudnym wyborze,nie wiem co mam zrobić,powiedzieć. Ale będzie lepiej jak się rozstaniemy.

Spojrzał na mnie i po Jego mimice twarzy mogłam stwierdzić,że miałam rację. Mówię z sensem i mówię to dla Jego dobra. Ale Ja tu już nic nie zrobię. Ten rozdział zamykam. Mike był,Mike się zmył,Mike w moim życiu nie istnieje.

- Mike czekaj..- zatrzymałam go oddając mu pierścionek,który mi dał na drugiej randce. Należał do Jego Mamy.
- Nie przyjmę tego. Rose weź to do Barcelony.
- Zabierz to.- zaczęłam mówić szeptem.- Pamiętaj życie jest jedno,ale trzeba korzystać z Niego. A chociaż ten pierścionek będzie ci przypominał tą wariatkę z Barcelony.
Odsunęłam się widząc jak Mike wkłada srebrny pierścionek do kieszeni.
- Żegnaj Mike.- lekko uśmiechnęłam się widząc jak On odchodzi zmarnowany. Słyszę jeszcze krótką rozmowę na dole,którą prowadzi Tata z moim Gościem. Trzask drzwi i chwilę później przed sobą widzę Ojca.
- To co jedziemy?
- Jedziemy.- spojrzałam na kwiaty i zamknęłam za sobą drzwi od mojego tymczasowego pokoju.
Też był nie zadowolony. Nie wiem do końca czy bardziej chodziło o to,że Bella i Ja nie dogadałyśmy się czy o to,że szybciej wyjeżdżam? Nałożyłam skórzaną torebkę na ramię kiedy mijałam pokój Belli. Był niestety zamknięty. Coś mi mówiło,żebym tam weszła,powiedziała chociaż "do zobaczenia,cześć " Byle co. Nie mam siły,to z Jej winy się pokłóciłyśmy a Ja pierwsza ręki nie wyciągnę. Lekko przejechałam po drewnianej literce"B" w kolorze różu. Ciągnęło mnie,ale.. zrezygnowałam i zeszłam na dół. Założyłam Vansy i nadszedł moment,aby pożegnać się z Marry. Cholernie płakała,wiedziałam,że po części te łzy są przez zachowanie jej Córki. Jest jej przykro,tak jak Mi. Trudno,pewnie się dogadamy,ale na stan dzisiejszy między nami jest topór wojenny. I nic z tym nie zrobię.
- Dziękuje Marry za wszystko,za świetne obiady, za codzienną dawkę śmiechu,za to jaka jesteś kochana. Tak naprawdę moja druga Matka.- zaczęłam się śmiać,aby przestała płakać,bo się sama popłaczę.
- Trzymaj się,dzwoń na Skype.
- Codziennie!
- O 22.30.- zaczęła się śmiać,bo od roku o tej godzinie dzwonię.
- A Bell?- szepnęłam.
- Wyszła wcześnie rano.
- No trudno..- otworzyłam drzwi widząc rażące światło słoneczne.
Widziałam Ojca,który pakuje moją walizkę do bagażnika, a w jednej chwili moje łzy leciały jak oszalałe.
- Widzisz Marry co zrobiłaś?!- rzekłam żartem.
Spojrzałam na drugą stronę ulicy jak codziennie Max coś robił przy swoim Mustangu. Nie odjadę dopóki się z nim nie pożegnam.
- Max!- uniósł głowę widząc moją postać i od razu podbiegł.
- Nie mogłabym wyjechać bez pożegnania z Seksownym sąsiadem!
- Oj Rose..- westchnął wtulając moje ciało w Jego.
- Będę tęsknić mimo wszystko, to co się stało. Bez wyjątku za Tobą,Mike'm i Bellą.
- Nie płacz już. Wrócisz tutaj.
- Wiem..- rzekłam.
- Rose musimy jechać.- usłyszałam gdzieś z tyłu głos Taty.
- Trzymaj się.- przybiłam mu piątkę i podbiegłam do drzwi pasażera. Otworzyłam je i zajęłam miejsce obok kierowcy a Ojciec odjechał z podjazdu kierując się na Lotnisko.
- Będę cholernie tęsknić Seattle..- szepnęłam obserwując trasę jaką zaczęliśmy pokonywać.
Seattle ----------> Barcelona
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej i czołem!
Jak tam u was Holiday? :DD
Przepraszam za małe opóźnienie.
Zastanawiacie się co teraz będzie skoro Bella wyjechała?
To nie jest KONIEC!
To dopiero POCZĄTEK!
Widzimy się ------> 5-7 SIERPIEŃ