piątek, 18 listopada 2016

Rozdział 28


Jest ta­ki mo­ment, 
kiedy ból jest tak duży, że nie możesz od­dychać.
 To jest ta­ki spryt­ny mecha­nizm. 
Myślę, 
że przećwiczo­ny wielok­rotnie przez na­turę.
 Du­sisz się, in­styn­ktow­nie ra­tujesz się i
  za­pomi­nasz na chwilę o bólu.
 Boisz się naw­ro­tu bez­dechu i
dzięki te­mu możesz przeżyć. 





Obudziłam się siadając na łóżku, lewą ręka przejechałam po zimnym miejscu,które wczoraj należało do Maxa. Od razu udaliśmy się do mojego pokoju.. Nawet nie wiem kiedy,wtulona w bluzę Bruneta zasnęłam. Zeszłam z łóżka wyciągając leginsy oraz brązową tunikę,która była dopasowana do biustu,a później puszczona. Włosy związałam w kitka i nałożyłam delikatny makijaż. Na stopy założyłam czerwone skarpetki w zielone choinki - typowo świąteczne,które dostałam rok temu od Ally z swetrem w renifera. Otworzyłam drzwi słysząc hałasy dobiegające z kuchni. Mozolnym krokiem zeszłam na dół zatrzymując się w wejściu. Zauważyłam Bellę,która tworzyła pierniki. Od razu odwróciła się w moją stronę i posłała lekki uśmiech wracając do tworzenia ciastek.
- Witam śpiocha! Co sobie życzysz na śniadanie?- podniosłam głowę widząc 10.20 no długo spałam.
- Cześć, nie jestem głodna.
- Jak nie jesteś głodna! Jesteś w ciąży musisz się odżywiać i to dobrze! Umm. właśnie? Mogłabyś mi wytłumaczyć,dlaczego Max spał w twoim pokoju, z Tobą i o siódmej wyszedł?
- Długa historia.- przewróciłam oczami siadając przy wysepce i wciskając kształt bałwana w czekoladowe ciasto.
- No mów,mów.
- Znasz Anne?
Podniosłam wzrok na dziewczynę,która z promiennego uśmiechu spojrzała na mnie "wzrokiem zabójcy".- To zależy o którą chodzi. Znam taką jedną Barbie, ale wyjechała do NY studiować. Dziwka tańcząca na rurze i była..- spojrzała na mnie i wiedziała,że to właśnie o Nią chodzi.- Chyba nie chcesz mi powiedzieć,że Barbie wróciła!?
- Może zacznę od początku? A do szkoły Ty już nie chodzisz?
- Od dzisiaj mam przerwę świąteczną, za dwa dni przecież Wigilia.
- Aaaa..- spojrzałam,a Ona wcisnęła kolejny kształt w ciasto.- Mów!
- Wczoraj jak pojechaliście do Dziadków, przyszedł Max. On to dopiero ma przeżycia z Mamą.- uśmiechnęłam się przypominając jak Max mówi o braku prądu.-Jego Mama podłączała światełka i coś źle zrobiła,że nie miał prądu w całym domu.- Bella zaczęła śmiać się histerycznie,ale nagle przerwała,abym mogła dokończyć.- Przyniósł swój laptop chcąc mi pokazać i zabukować domek na Sylwestra. Między czasie napisał Mike,że "coś mu wypadło i się już dzisiaj nie spotkamy", zdenerwowałam się ,że znowu coś kręci. Max wpadł na genialny pomysł! Zabrał mnie na warzywnego hamburgera, do tej najlepszej restauracji. Siedzieliśmy przy oknie,a Ja miałam za plecami stertę poduszek,żeby było mi wygodnie. Kiedy chciałam się poprawić, zauważyłam Mike trzymającego za rękę blondynkę,czyli tą Anne. Wybiegłam jak oparzona, a za mną Max. Od razu puścił laskę i zdenerwowany spojrzał na mnie, a Ja zaczęłam na Niego po prostu jechać. Nazwałam go kretynem. Max stanął po mojej stornie i przedstawił mnie Anne i Ją mnie. Mike się jeszcze bardziej wkurzył,że On stoi po mojej stronie i rzuciłam tylko" jest to koniec" i wróciłam do środka. Rozpłakałam się i powiedziałam chłopakowi,że chcę wracać. Wróciliśmy i powiedział,że mnie samej nie zostawi,dopóki nie zasnę.
- O boże! - spojrzała na mnie po tym co jej powiedziałam.- Ta suka! Boże jak jej nienawidzę, przecież Oni nie mogą wrócić do siebie, mimo że nie zerwali ze sobą. Znasz tą historię?
- Tak,Max mi powiedział.- dodałam spoglądając na telefon, przyszła wiadomość od Maxa.


Max 💙

Pewnie nie śpisz, jak się czujesz? 💘

Ja

Dobrze, czemu uciekłeś? Bałeś się zobaczyć mojego wyglądu rano? 😡


Max💙

Oczywiście,że nie. Jesteś przecież najpiękniejsza! Musiałem jechać do pracy 😏

Ja

Yhmm. Niech ci będzie,że Tobie wierzę. Widzimy się dzisiaj? 😆


Max💙

No jasne! :D W ogóle to Mike do mnie dzwonił. Wyjeżdża.😵


Ja

Że co!? Żartujesz? 😯😰


Max💙

 Tym razem nie, chce się spotkać i pożegnać. 😖

Ja

Ciekawe, czy będzie chciał spotkać się ze mną?😑



Podniosłam wzrok widząc zdziwienie wymalowane na twarzy Siostry.
-  Z kim tak SMS-ujesz?
- Z Maxem, powiedział  mi,że Mike wyjeżdża.
- Co robi!? Przecież jesteś w ciąży! Musi zostać przy Tobie! Zawsze go broniłam! Ale teraz!? Jest chujem! Nie wierzę w to!
- Max obiecał mi,że pomoże.
- Żartujesz?- uśmiechnęła się.- Może będziecie razem?
- Bella wiesz,że..
- Nie ma Bella! Rose posłuchaj mnie! Wiem,że dalej jesteś na tak,żeby oddać dziecko,ale przemyśl to. Ja Tobie pomogę, Mama,Tata,Max. Nie patrz już na Mike widzisz,że kretyn sobie to odpuścił.
- Dlaczego On nie rozumie,że go potrzebuje. Wtedy w szpitalu powiedziałam mu i jak dwulatek krzyczał,że jest Ojcem. Cieszył się, darował mnie znowu miłością,a Jakaś laska wróciła i co? Nawet nie raczył mi tego powiedzieć. Pewnie,że czułabym się źle.- zauważyłam Jej drobne ręce,które wtulają się w moje ciało. - Ale..Tak cholernie potrzebuje go. Chciałabym stworzyć związek, a On jest Ojcem. Już myślałam,że może jednak dam radę. Wynajmę jakieś mieszkanie, zamieszamy w trójkę, a teraz? Znowu jestem sama.
- Nie jesteś.- podniosła mój podbródek brudząc go ciastem. - Jesteśmy My twoja rodzina i jest Max,który zakochał się w Tobie i znowu wróciliście do "przyjaźni" dalej widzi cię jako dziewczyna,w której jest zakochany. Widać to na kilometr.
- Może masz rację, ale nie umiem zbudować związku z kumplem. Wiesz jakie to jest...
- Ja wiem,jak to jest. To jest jeszcze lepsze uczucie,bo go znasz i wiesz jaki jest.
Posłałam lekki uśmiech słysząc te ciepłe słowa,które powiedziała Bella. Naprawdę cieszę się,że Ją mam. Jest cudowna.





Siedziałam z Bell,która układała książki na regale w swoim pokoju. Ja w tym czasie nuciłam świąteczne kolędy,które wydobywały się z jej wieży. Oparta o kawałek łóżka widzę jak dziewczyna przekłada książki.Nagle w całym domu rozbrzmiał się dzwonek. Moje serce,aż podskoczyło ze strachu i wstałam podchodząc do drzwi.
- Która godzina?
- 5.30- odpowiedziała dziewczyna odwracając się w moją stronę.
- Kto tam może być? Umówiłam się z Maxem na 7.00- dodałam wychodząc.
Zrobiłam dwa kroki i usłyszałam wkurzonego Ojca,który stał przy drzwiach.
- Jak mogłeś ją tak potraktować! Mike! Jest w ciąży,potrzebuje Ciebie,a Ty tak po prostu wracasz do byłej? -krzyknął Rodzic.( Powiedziałam mu wszystko,nie chciałam go okłamywać,że jest okej.)
Zatrzymałam się podsłuchując rozmowy, Bella stanęła obok mnie kładąc swój podbródek na moim prawym ramieniu słuchając Ojca.
- To nie tak, mogę porozmawiać z Rose?
- Nie wiem, czy ma to sens. Jeszcze to może pogorszyć.
- Ale chcę.- dodałam,a dziewczyna odsunęła się i zeszłam na dół. Zauważyłam zdenerwowanego Tatę,który trzymał ręką klamkę.
- Jesteś pewna?- spytał spokojnie,a Ja dalej nie widziałam Mike,który stał za progiem.
- Tak.- położyłam ciepłą dłoń na jego. - Zostawisz nas samych?- zwróciłam się do Taty i odszedł w stronę salonu. Zrobiłam krok do przodu i zauważyłam Mike. Przyglądał mi się od góry do dołu. Lekko się uśmiechnął,ale nie odwzajemniłam.
- Jeszcze śmiesz do mnie przychodzić?- spojrzałam mu prosto w oczy,z których mogłam wyczytać strach,ból,żal.
- Rose to nie tak.. Nie mogłem do Ciebie napisać.Słuchaj przyjechała moja Ex i muszę się z nią spotkać.
- Ale mogłeś, wiesz,że wolę bolesną prawdę od najlepszego kłamstwa.
- Wiem.. Jest mi cholernie źle,głupio! Wiem jestem idiotą,że Ciebie tak potraktowałem! Naprawdę przepraszam!
- A wyjazd? Co z Laleczką jedziesz?
- Nie do końca.
- Czyli jednak? Kłamać nie umiesz.
- Dostałem propozycję pracy jako trener boksu w Nowym Jorku,a na święta jadę do NY do mojej Cioci.
- I pewnie załatwiła ci to Anne? - prychnęłam.
- Tak.- opuścił wzrok. - Ale chcę,żebyś wiedziała...że chcę być przy moim dziecku. Ale teraz nie jestem gotowy. Wiem to mój błąd. Możesz mnie nie zrozumieć...ale nie jestem gotowy być Ojcem w wieku dwudziestu lat.
- Wyjdź.- rzekłam. - Mike do cholery wyjdź!-krzyknęłam i usłyszałam kroki. Ktoś zatrzymał się za mną.
- Mike wyjdź, nie chcę cię tutaj widzieć. Jak możesz tak traktować Rose!? Kochasz ją w ogóle!?- dodał ostrzej Ojciec.
- Tak kocham ją ponad życie,ale nie dam rady! Nie chcę sobie popsuć życia w tak młodym wieku.
Spojrzałam na Niego,a po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Czy On właśnie powiedział,że marnuje sobie przyszłość? Czy ja na pewno dobrze usłyszałam!? Przecież!? Kochał mnie! Chciał mi pomóc wychowywać dziecko! I po tygodniu,dwóch zrozumiał,że nie da rady!? Nienawidzę go, nie chcę znać.
- Zapoczątkowałeś życie temu dziecku i twierdzisz,że zmarnujesz sobie życie?! A co ja mam powiedzieć! Przez Ciebie nie studiuję,nie imprezuje! Nic! Zostałam z tym sama! Sam zaoferowałeś pomoc i teraz nagle co!? Wyjdź! Nie chcę cię znać.- szepnęłam ostatnie zdanie.
Mike podniósł wzrok na moją smutną twarz, chwycił moją dłoń,ale od razu ją wyrwałam. Odwrócił się i dodał jeszcze krótkie "do zobaczenia" i wyszedł. Tata jednym ruchem ręki zamknął drzwi i wtulił się w moje ciało. Nie miałam siły, nie wierzyłam w to jak On mnie potraktował. Jakby to nie ten sam chłopak. Najpierw mówi,że chcę pomóc,a teraz zmienia zdanie?! Kretyn,chuj,idiota.!!!
- Nie płacz Kochanie.- szepnął Tata i poczułam kobiece ręce na swoich plecach.
- Nie uwierzyłabym,że to Mike powiedział.- usłyszałam Marry.
- Kretyn.- podniosłam głowę widząc zmartwioną Belle na schodach.
- Kocham was, naprawdę. - podniosłam wzrok spoglądając na trzy twarze. - Moja jedyna i najlepsza rodzina.



 Czy wszys­tko po­zos­ta­nie tak sa­mo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki od­wykną od do­tyku moich rąk, czy suk­nie za­pomną o za­pachu mo­jego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dzi­wić się mo­jej śmier­ci – za­pomną. Nie łudźmy się, przy­jacielu, ludzie pog­rze­bią nas w pa­mięci równie szyb­ko, jak pog­rze­bią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszys­tkie nasze prag­nienia odejdą ra­zem z na­mi i nie zos­ta­nie po nich na­wet pus­te miej­sce. Na ziemi nie ma pus­tych miej­sc.



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej!💥
 Załogo!

Jak się podoba? Zaskoczeni?!



NEXT ----> 25-27 LISTOPADA! 💕

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz